< > wszystkie blogi

Powiało nudą

Od dziś zawsze będę kończył, to co zacz...

Sposob na marketera

3 lutego 2014
Frejr ponad rok temu zmienił operatora sieci komórkowej z "Minusa" na "Das Spiel". Pani była na tyle uprzejma, że bez proszenia pozaznaczała czekboksy: [ ] - w d*pie mam reklamy [ ] - nie dzwońcie [ ] - powyższe ja tak na serio! No i wszystko byłoby fajnie, gdyby "Das Spiel" przestrzegał zasad...
Ale "Das Spiel" od czasu do czasu lubi Frejra nękać telefonami oferując jakieś usługi dodatkowe. Z początku Frejr prosił, żeby jednak nie dzwonić, bo on nie ma pieniędzy i nic nie kupi. Poza tym nie wyrażał zgody na marketingowe kontakty. Pani przeprosiła i obiecała, że naprawią pomyłkę i więcej się nie odezwą. No i nie odezwali. Do następnego razu. Później Frejr był nieco bardziej dociekliwy i spytał się jakim prawem dzwonią. Pani przeprosiła i obiecała, że naprawią pomyłkę i więcej się nie odezwą. No i nie odezwali. Aż do następnego razu. Następnie Frejr groził procesem. Pani przeprosiła i obiecała, że naprawią pomyłkę i więcej się nie odezwą. No i nie odezwali. Aż do następnego razu. Skoro prośby, groźby i błagania nie odnosiły skutku, a za denerwowanie się i przeklinanie "Das Spiela" Frejrowi nikt nie chciał zapłacić, Frejr postanowił zminić taktykę i tym razem porozmawiać z panią. Serio - Frejr nie jest szowinistą, ale nigdy do Frejra nie zadzwonił facet. Frejr nawet ma kilka terorii, ale te już są szowinistyczne, toteż Frejr zachowa je dla siebie. Pani ze Spiela zaczęła oferować Frejrowi fantastyczne ubezpieczenie na życie za jedyne pińcset doliczane dla Frejra wygody do rachunku teflonicznego. Pani nieco znudzonym głosem recytowała wyuczoną formułkę, którą musi pewnie ze szwendzieści razy dziennie powtórzyć do słuchawki, nuż jakiś ktoś cierpiący na nadmiar gotówki, ze słabą wolą wypowie sakramentalne tak i Der Spiel i dany osobnik zwiążą się ze sobą tworząc nowy związek ekonomiczny. Pani przez pięć minut nie dała Frejrowi dojść do słowa zachwalając, dość nielegalnie, bo Frejr wyraźnie nie zaznaczył, że chce takich gadek wysłuchiwać, fantastyczny produkt. Z drugiej strony Frejr nawet nie miał ochoty przerywać. Przecież to niekulturalnie. Gdy pani się już wygadała, przyszła pora na stary jak świat trik psychologiczny: skłonienie fraje... Frejra, znaczy się, do powiedzenia "tak". Nie ważne, że jeszcze pytanie nie brzmiało "to co, możemy dopisać do rachunku?", a raczej: - Przyzna pan, że to świetna oferta? - Czy poznała już pani Jezusa? - spytał Frejr w odpowiedzi. W słuchawce dało się słyszeć szelest przewracanych kartek. Jezus... Jezus... Hmmm... - To bardzo osobiste pytanie. Wolałabym na nie nie odpowiadać. Wróćmy jednak do naszej oferty. - Nie uważam, by to pytanie było bardzo osobiste, ale niech będzie. Wróćmy do oferty. Oferuje mi pani coś, za co będę musiał płacić, prawda? - Frejr przeszedł do kontrataku. Sprytny czytelnik zauwaył zapewne, że Frejr również postanowił wydusić "tak" z rozmówcy. - No... Tak... - A widzi Pani, wszystko to, co mi pani opowiedziała, Bóg daje mi za darmo. Pani oferta nawet nie daje mi gwarancji życia doczesnego, podczas gdy...
Frejr zbyt wiele razy próbował wygrać dyskusję ze Świadkami Jehowy, a nawet raz mu się udało, kiedy dobrze się przygotował na merytoryczną dysputę i w którymś momencie Świadkowie stwierdzili, że "oni to może już pójdą i nie będą mu zabierać czasu", żeby tak łatwo się poddać przeciętnemu telemarketerowi, i łatwo dać zbić się z pantałyku. Dość powiedzieć, że mimo wszystko wcielenie Frejra nie spowodowało, jak miał nadzieję diametralnego wycofania się rozmówcy, a pani bity kwadrans podejmowała wyzwanie, próbując sprzedać niepotrzebny Frejrowi produkt. Po piętnastu minutach, pani lekko zrezygnowana, obiecała zadzwonić następnego dnia i ponownie porozmawiać o Bogu... Tfu! Ubezpieczeniu. Niezadzwoniła. Zadzwoniła natomiast inna pani, która szybciej zorientowała się, że interesu to tu chyba nie ubije. Mam nadzieję, że zaznaczyła w bazie "nawiedzony świr - nie dzwonić!" i Frejr będzie miał spokój. Od tamtego czasu nikt Frejra nie nękał próbując wcisnąć niepotrzebujesztega. W razie czego Frejr ma jeszcze kilka pomysłów, przy których ma nadzieję dobrze się bawić, choć zdaje sobie sprawę, że biedni telemarketerzy... i tak dalej, ale Frejr nie ma ochoty nikogo obrażać, a jedynie uciąć sobie miłą pogawędkę i sprawić, że ci biedni telemarketerzy będą mieć trochę rozrywki w tej nudnej robocie.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi