< > wszystkie blogi

Nic specjalnego.

Jesteś, kim jesteś.

Szkoła średnia po latach.

20 kwietnia 2009
Przyjechałem godzinę wcześniej, żeby pomóc przygotować wszystko. Wchodzimy z kumplem do szkoły, idziemy w stronę miejsca przeznaczenia, czyli sali którą dostaliśmy do dyspozycji a tu miłe zaskoczenie. Cały korytarz obklejony plakatami zespołów rockowych i metalowych. Na korytarzu stoliki, myślę sobie piwa pewnie nie będzie ale może chociaż kawę zrobią. Rozłożyliśmy się w "naszej" sali, poszliśmy przygotować salę w której miał być wygłoszony wykład. Ustawiliśmy wszystko pięknie ładnie.


Drzwi się otworzyły nasze oczy skierowały się w tamtą stronę i... stanęliśmy zamurowani, dobrze, że reakcja opadnięcia kopary miała pewną stałą czasową i opadła już po tym jak drzwi się zamknęły. Ujrzeliśmy hmm zapewne uczennicę, bo kogóż by innego. Niewysoka brunetka, mocno umalowana, w czarnej skórzanej krótkiej kurteczce, dżinsowej mini ledwo zakrywającej dupę i czarnych kozakach pod samo kolano. Widok nam znany, aczkolwiek jak dotąd sądziliśmy niecodzienny w szkołach średnich, byliśmy w błędzie. Aż strach pomyśleć co się dzieje w zwykłych liceach. Jakby nie patrzył do technikum elektrycznego za wiele dziewcząt się nie wybiera. Za moich czasów na ponad 1000 uczniów było około 20 dziewcząt. Nasuwa się pytanie gdzie są rodzice?, gdzie są nauczyciele?

Nie będę tutaj dalej poruszał tego tematu, gdyż planuję na przyszłość poświęcić mu oddzielną notkę.

Wracając do tematu. Zainteresowania nie mieliśmy żadnego może dlatego, że maturzystów było bardzo niewielu. Kilka osób posłuchało tego co miałem przygotowane, podobało się a jakże, ale zainteresowania brak. Cóż poradzić. Nie ma co narzekać, mniej roboty dla mnie. Coś koło 10 rozpoczęcie "festiwalu". Gadka szmatka, i nasza "opiekunka" miała swoje wystąpienie.

Zacznijmy od tego, że do wystąpienia konieczny był rzutnik, którego oczywiście nie było, musieliśmy sami sobie zorganizować. Żeby było ciekawiej na sali były przeróżne stoiska coś w stylu targów, każdy coś prezentował. Na samej sali naliczyłem 3 rzutniki. Więc mało myśląc dogadaliśmy się i pożyczyliśmy jeden rzutnik. Inna sprawa, że widać też za wiele nie było, ponieważ okna były odsłonięte, a dzień bardzo słoneczny.
Przejdźmy teraz do sprawy wykładu. Oczywiście został źle zapowiedziany, pomijając fakt, że początkowo miał być inny wykład o czym później, to i tak był on przekręcony. Był on nudny i skierowany do osób, których na sali nie było, a mianowicie do maturzystów. Dlaczego był taki, gdyż władze uczelni nakazały by był taki a nie inny. N.C.

W kawiarence naprzeciwko naszej sali rozłożył się zespół. Grali rockowe klasyki, wszystko pięknie ładnie, ale u nas w sali nie szło zamienić słowa. Jak zamknęło się drzwi, było znoście, ale nikt nie wiedział czy coś tam się dzieje. W efekcie znów siedzieliśmy bezczynnie.
12. wykład kumpla w sali obok. Zespół się zmył, a my czekamy na prowadzącego. Przyszedł z pół godzinnym opóźnieniem, okazało się że dyrekcja szkoły zabrała go na spotkanie absolwentów. Hmm czy to nie oni ustalili godzinę wykładu na 12? Ciekawe. No cóż wykład się zaczął. No i ten wykład powinien być na rozpoczęcie "festiwalu" ale cóż, bywa. Połowa wykładu, a nas chcą wyrzucić z sali, no cóż przekroczyliśmy co prawda czas, ale nie z naszej winy. Jednak pewna nauczycielka nie pozwoliła nas wyrzucić i wykład odbył się do końca, za co wszyscy uczestnicy i prowadzący byli jej wdzięczni.

Na koniec wykładu prezentacja chluby dziekana, stołu do lewitacji magnetycznej. Wszystko pięknie przygotowane, znaczki "uwaga, bardzo niskie temperatury" itp. itd. Puszczamy autko otrzymane od pewnego gościa o którym wspominałem wcześniej. Trochę się chybocze, ale lewituje, aż tu nagle w pewnym momencie autko bach na ziemię. Kumpel do mnie bez namysłu "...cię zabije". Myślę sobie, no to teraz mnie zapamięta. Dokończyliśmy zabawę samym krążkiem.

Została godzina do końca, już nikt nas nie odwiedził. Jedynie zrobiliśmy osobny pokaz dla organizatora który nie mógł zobaczyć lewitacji magnetycznej i zaczęliśmy się pakować.

Co jeszcze na koniec mogę dodać? Najbardziej mi się podobała rozmowa z wychowawcą. Nie przepadałem za nim, ale widać, że temu facetowi jednak na nas zależało i dalej się interesuje tym co robimy. Z tego co wiem teraz to prawdziwa rzadkość.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi