< > wszystkie blogi

Nic specjalnego.

Jesteś, kim jesteś.

Szkoła średnia po latach - przygotowania.

19 kwietnia 2009
Zostałem proszę ja Was wysłany przez mój wydział na delegację do mojego technikum. Co prawda miał w tym sporo zasługi kumpel, który był tam zaproszony na spotkanie absolwentów, niemniej jednak pojechała nas czwórka. Pismo o delegację trafiło do samego Rektora, przy wielkim zażenowaniu ze strony kumpla, powód? pismo było napisane luźnym językiem i nijak nie było skierowane do samego Rektora.

Konkretne przygotowania rozpoczęły się w ubiegły czwartek, kiedy to byłem zmuszony tachać z kumplem 35 litrów ciekłego azotu na odległość ok połowy kilometra.
Poszliśmy załatwiać ulotki, no bo przecież pasowałoby coś młodym pokazać. Jest taki dział, jak dział promocji uczelni, jednak jak się okazało jak wydział się chce promować, to musi za to zapłacić i mogliśmy wydębić tylko 3 foldery i 300 ulotek ogólnych. No ale przecież nie pojedziemy promować wydziału bez ulotek wydziału. Poszliśmy do działu kształcenia, a tam bez żadnego problemu dostaliśmy ulotki wszystkich wydziałów. No tak przecież sama nazwa wskazuje że tam je dostaniemy:/.
Kolejny punkt wymaga wstępu. Otóż jest sobie taki prowadzący, który całą moją grupę wyrzucił kiedyś z laboratorium, żeby było ciekawiej zgubił mojego kolosa, przez co moje nazwisko mu zapadło w pamięć, nawiasem mówiąc kolos nie odnalazł się do tej pory. Jak się okazało on miał nam wydać przedmiot podniety samego dziekana, chlubę wożoną i pokazywaną na każdym spotkaniu z maturzystami a mianowicie stół do lewitacji magnetycznej. Jak się dowiedziałem, że razem z kumplem rozmawiali o tym, kto jedzie i że usłyszawszy moje nazwisko odpowiedział, że mnie kojarzy, poczułem w żołądku uczucie jakie ostatnio czułem po imprezie z której nie pamiętałem ostatniej flaszki pewnego specyfiku.
Hmm spóźniliśmy się trochę i mój ulubiony prowadzący laborki już zaczął zajęcia. Ale wpuścił nas do laboratorium, cześć, cześć (ja oczy TAKIE), kazał poczekać chwilę. Siedzimy, ja patrzę a to to samo ćwiczenie z którego wyleciałem. Po jeszcze chwili cała grupa wyleciała, za co? Ciężko stwierdzić, może chciał co innego robić. Kto to wie. Dostaliśmy stół, odnieśliśmy, tym razem mieliśmy bliżej i wracamy po inne dziadostwa potrzebne do lewitacji. Dostaliśmy je, m. in. krążek nadprzewodnika wartości ok. 1000zł. I samochodzik z zastrzeżeniem żeby uważać, bo już był sklejany(ważne).
Ja jeszcze poszedłem załatwić pare rzeczy z mojego drugiego kierunku i na tym przygotowania się skończyły przynajmniej ja o niczym więcej nie wiem.



 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi