< > wszystkie blogi

Peace & Satan

...tudzież mydła brak...

Dzień dobry / dobry wieczór

3 listopada 2007
czyli jesienna deprecha, czas zimowy i sesja letnia
Lenistwo nie popłaca, alkoholizowanie się całe wakacje również. W poniedziałek egzamin, jak dobrze pójdzie, ostatni w moim życiu (poza obroną - w czerwcu, jak dobrze pójdzie). Ale, jak mawiał artysta "nie ma takiej rury na świecie, której nie można odetkać..." Jeden z moich wykładowców powiedział mi, przy wpisywaniu zaliczenia, że na takich studentów mówi się minutniki - zaczyna im coś dzwonić po upływie czasu :) Do tego mam grypę 38.5 Celcjusza. Chyba przeżyję. Spałam dziś tak długo, że jak wstałam to się zaczęło ciemno robić, a teraz już (18.00) noc. Tylko pod kołdrę (spanie, spicie się, sekszenie - byle na "s", a uczenie się w żadnej kombinacji na "s" się nie chce zaczynać). Mam jeszcze problemy wychowawcze z królikiem - zrobił się agresywny, warczy, drapie i rzuca się na ludzi. To chyba dlatego, że dojrzewa płciowo. Wyglądam przez niego, jakby głównym bohaterem moich snów był Freddy K. A zaczęło się tak niewinnie... od przegryzania kabli. Jakiekolwiek próby nawiązania dialogu kończą się nowymi szramami. Moja mama sie zastanawia, jak ja kiedyś wychowam dziecko, skoro nie umiem sobie dać rady z królikiem (że o moim introwertycznym kanarku nawet nie wspominam). I tak sobie siedzę, przygnieciona zwykłymi problemami rzeczywistości. Nie mam czasu pomyśleć o metafizyce.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi