Dzień 6 - 14.10.2008

14 października 2008


Witamy w świecie permanentnej bezsenności…

A poza tym to w końcu miałem możliwość kontrolowania latawca. Oczywiście, żeby nie było za wesoło wiatr był tak zmienny, że chama nie można było dłużej w powietrzu utrzymać. No i oczywiście w końcu siadł kompletnie więc skończyło się na godzinie… Czego ja się przy moim szczęściu mogłem spodziewać? Że będzie równo wiało w okolicach 4 w skali Beauforta? I może frytki do tego?!

Pierwsze pompki od lat były wczoraj. I dziś czuję, że żyję, znaczy wszystko w okolicach barku nap… boli. Tylko chyba to polubię. Od wczoraj codziennie i z tendencją wzrostową – takie postanowienie na nową drogę życia… Bo w sumie czas takie zacząć, starać się nie myśleć o potworach z szafy… Powtarzać, że w szafie nic nie ma, pod łóżkiem i za oknem też nie… A później w to uwierzyć.

Poza tym chciałem dodać, że zdolny jestem, jak mało kto. Spalić się siedząc na balkonie i wypisując kartki to chyba niewielu potrafi.

 

Pamiętacie film „Zakochany bez pamięci”? I to urządzenie, cudowne urządzenie, które było w tym filmie? I want one!

 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi