"Nie oceniej dnia przed zachodem slonca" mowi stare powiedzenie i musze przyznac, ze nie myli sie. Wstalam dzis z lozka, bo tak po prostu kaze nasza wspaniala natura, nie zeby sprawilo mi to jakas ogromna frajde. Na pozniejszym etapie lejdis w pojedynke, czyli szalony dzien pieknosci prawie totalnej (bo zawsze zabraknie na cos sily, jak chocy brwi...) musze przyznac, ze poczulam sie fenomenalnie dobrze i przyznam sama przed soba, ze takie zajmowanie sie soba... dobra, bo za chwile znow wskocze do wanny :) ... wracajac do tematu, zawsze w takich momentach, jak przystalo na zycie w bajce, musi pojawic sie jakas wiadomosc, ktora nawet umarlego przyprawi o tchnienie... i sprawila ona, ze automatycznie odechcialo mi sie usmiechac, oddychac i pelnic jakichkolwiek funkcji sprawiajacych, ze wygladam jak mieszkaniec swiata zywych... siedzac w swoim pokoju w otoczeniu bliskich mi osob czulam sie doslownie jak w samym srodku ciemnej dupy i nawet na chwile znow mialam w sobie to straszne uczucie, ktorego nie da sie nawet nazwac i nie da sie z nim poradzic.
Zrelaksowalam sie spacerem, potem male lejdis ale juz w wiekszym gronie i zeby bylo ciekawiej z dodatkiem jednego przedstawiciela plci brzydkiej :) A po powrocie do domu w nieco lepszym humorze tknieta przez swa dziwna intuicje nalezaca do drugiej mnie tak naprawde sprawdzilam poczte mailowa i okazalo sie, ze jednak moge odetchnac z ulga na pewien czas. I dzieki temu mimo, ze z bezsennoscia nie wygralam, to potrafie wykorzystac ja inaczej niz na panicznym szukaniu rozwiazan. Po raz kolejny zwatpilam w swoj wektor przewodni, ktory chyba juz w najtrudniejszych sytuacjach udowodnil, ze dziala. Wiem zatem, ze wszystko bedzie dobrze. Musze tylko byc sumienna i zdyscyplinowana, aby nie przeoczyc nawet najmniejszej z szans. Nic na swiecie nie dzieje sie bez przyczyny...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą