Przyjezdzamy do odbiorcy na legalizacje, znaczy wymiane licznika. Wszystko przebiego wrecz wzorowo. Licznik zdjety, opisany, zakladamy nowy. Caly czas przyglada sie nam odbiorca, zagaja rozmowe, a obok kreci sie mala dziewczynka, corka odbiorcy. Ladne dziecko mala bladyneczka z warkoczykami lat moze 3-4.
Juz mielismy pakowac sprzet gdy dziewczynka do tej pory zachowojaca milczenie postanowila nagle sie odezwac. Czteroletnia dziewczynka odezwala sie glosem ktory rownie dobrze moglby nalezec do doroslego mezczyzny i to takiego co na sniadanie pije kwas, a na obiad rzuje pszczoly. Nie mniej szokujace byly wypowiedziane przez nia slowa "tato a ta koza sasiadow to nam truskawki wpierdala". Ze smiechu o malo sie nie polozylem:)
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą