Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Piękne szaleństwo - pięć filmowych twarzy Jokera

50 816  
176   40  
Lada moment na ekranach kina zagości film, w którym to najprawdopodobniej po raz kolejny będziemy mieli do czynienia z genialną interpretacją postaci znanej z kart komiksu o przygodach Batmana. Z jakiegoś powodu Joker, w przeciwieństwie do niektórych bohaterów ze świata DC Comics, ma niebywałe szczęście do kina, a każdy kolejny aktor wcielający się w śmieszka z Gotham wspina się na szczyt artystycznego geniuszu.
Zanim zobaczymy w tej roli Joaquina Phoenixa, przyjrzyjmy się dotychczasowym inkarnacjom słynnego złoczyńcy. Złoczyńcy, który od samych swych początków ma z kinem więcej wspólnego, niż moglibyśmy sądzić. Karykaturalny, odziany w jaskrawe ciuchy ekscentryczny psychopata nie narodził się bowiem jako postać komiksowa. Kiedy w 1940 roku trzech komiksiarzy – Bob Kane, Bill Finger i Jerry Robinson – zaprezentowali światu Jokera, okazało się, że postać ta jest niemalże bliźniaczo podobna do bohatera niemego filmu z 1928 roku (ekranizacji powieści Victora Hugo), który nosił tytuł „Człowiek, który się śmieje”.


Była to opowieść o żyjącym w XVII wieku młodzieńcu, który został paskudnie oszpecony poprzez obustronne rozcięcie ust, a jedyną formą zarobku dla niego stało się podróżowanie z wędrowną trupą akrobatów i ludzkich dziwadeł. Mężczyzna zazwyczaj ukrywający swoją twarz pod chustą w momencie jej zdejmowania wygląda niczym postać wyrwana z kart komiksu o Batmanie! Sami twórcy postaci Jokera przyznali, że inspiracją dla nich był kadr z nakręconego dwanaście lat wcześniej filmu, na którym widać grającego główną rolę aktora - Conrada Veidta w pełnej charakteryzacji!


Pierwszy Joker, czyli Cesar Romero

Mimo że już w 1943 roku nakręcono pierwszym film o Batmanie, to dopiero 23 lata później widzowie zobaczyli na ekranie Jokera. W rolę tę wcielił się kubańsko-amerykański aktor i znakomity tancerz - Cesar Romero. Artysta z chęcią przyjął propozycję wcielenia się w złoczyńcę. Postawił jednak jeden warunek – mimo że w komiksie przeciwnik Batmana jest gładko ogolony, to jego ekranowa wersja ma mieć wąsy! Cesar po prostu nie chciał pozbywać się swojego zarostu. Trudno sobie wyobrazić Jokera z imponującym wąsiwem, które nosił Romero, więc charakteryzatorzy musieli włożyć sporo wysiłku w odpowiednie ukrycie owłosienia na twarzy gwiazdora. Udało się to bardzo dobrze i dopiero po dokładnym przyjrzeniu się widać, że pierwszy Joker jest wąsaczem.


Romero postawił poprzeczkę bardzo wysoko – mimo że film i serial z Adamem Westem uchodzi za dość pocieszną porcję lekkostrawnego kiczu, to Cesar przemycił do postaci słynnego łotra niemałą dawkę szaleństwa, za co zyskał uznanie krytyków i szacunek fanów. Sam aktor skromnie podkreślał, że nie było to zbyt trudne: „Kiedy wkładasz taki strój jak ten, momentalnie wpasowujesz się w tę rolę!”.

Szaleniec numer dwa, czyli Jack Nicholson

Zanim Tim Burton zabrał się za swoją historię o mrocznym gacku, Batmana czekała dekada posuchy. Zainteresowanie tą postacią dość mocno spadło, chociaż w latach 70. było kilka pomysłów na filmowy „restart” Człowieka-Nietoperza. W 1977 roku telewizja CBS wykupiła prawa do realizacji projektu pt. „Batman In Outer Space”, w którym to bohater miał walczyć z przestępczością w kosmosie… Pojawił się też pomysł nakręcenia „Batmana” w nieco poważniejszym, mrocznym, bliższym komiksowemu pierwowzorowi wydaniu.

Dopiero na początku lat 80. coś drgnęło – w 1983 roku Tom Mankiewicz napisał scenariusz do filmu, w którym to Batman i Robin mieli walczyć z Jokerem oraz… Pingwinem. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, a dwa lata później, kiedy już za sterami nowego projektu siedział Tim Burton, scenariusz Mankiewicza został odrzucony, a historia została napisana od nowa. To, co się jednak nie zmieniło, to obecność Jokera jako głównego wroga zamaskowanego mściciela.


Do tej roli Burton chciał zatrudnić znanego z podkładania głosu „Laleczce Chucky” Brada Dourifa, albo charyzmatyczną gwiazdę „Rocky Horror Picture Show” - Tima Curry. Brano też pod uwagę Johna Lithgowa, a nawet Davida Bowie! Studio odrzuciło jednak te sugestie. Wówczas pojawił się… Robin Williams, wyrażając wielką ochotę zagrania Jokera. Plotka głosi, że jego chęć udziału w tym filmie była jedynie podpuchą, aby zainteresować tym projektem Jacka Nicholsona, który od samego początku był faworytem zarówno producentów, jak i Boba Kane’a! Aktor zgodził się być Jokerem za sumkę 6 milionów dolarów i sowity procent ze sprzedanych biletów.

Zanim Nicholson podpisał kontrakt, spotkał się z Burtonem i uzgodnił z nim szczegóły swojego filmowego image’u. Zarówno za wygląd, jak i zachowanie Jokera w dużej mierze odpowiada sam aktor, który często improwizował przed kamerą.

Pomysłem aktora było też postarzenie jego postaci. Burton chciał, aby Joker był stosunkowo młodym mężczyzną, jednak Nicholson uważał, że znacznie ciekawszym zabiegiem byłoby uczynienie z niego dojrzałego, doświadczonego psychola. Reżyser dał się namówić, ale trzeba było przeprojektować nie tylko scenariusz, ale i kompletnie zmienić charakteryzację gwiazdora. Opłaciło się – Nicholson w swojej roli czuł się jak ryba w wodzie, a jego aktorski popis do dziś robi wrażenie.

Król Joker Trzeci, czyli pozytywne rozczarowanie

Dziewiętnaście lat po sukcesie dwóch części filmów o Batmanie, za którymi stanął Tim Burton, gacek stoczył się na dno. Filmy o jego przygodach, bardzo delikatnie mówiąc, ssały po całości, a jedynymi czynnikami, które ratowały dobre imię nietoperka, były całkiem niezłe seriale animowane.

Na nowego filmowego Jokera fani musieli czekać prawie dwie dekady. Było warto, chociaż na początku nic nie wskazywało, że wybór Heatha Ledgera – ładniutkiego aktora kojarzonego z romantycznym kinem – będzie dobrą decyzją. Ba, wielu kinomanów postulowało wręcz bojkot filmu Nolana. Ten jednak uparł się – w roli Jokera ma zagrać ten gość z „Tajemnic Brokeback Mountain” i kropka!


Ledger, który raczej nie interesował się komiksami, mógł stworzyć tę postać po swojemu. Wcześniej też nigdy tak bardzo nie poświęcał się dla roli, jak robił to np. Daniel Day-Lewis. Tym jednak razem, chcąc dosłownie stać się Jokerem, zamknął się w pokoju hotelowym na 43 dni, aby poczuć na sobie efekty długotrwałej izolacji, a jednocześnie popracować nad zachowaniem swojego bohatera. Podobno sporo inspiracji zaczerpnął z postaci Alexa z „Mechanicznej pomarańczy” oraz z brudnego, punkowego wizerunku Sida Vicousa z Sex Pistols.

Aktor nakłonił też Nolana, aby Joker miał na twarzy blizny, czyli tak zwany „uśmiech z Glasgow” - dokładnie tak samo oszpecony był bohater wspomnianego wyżej „Człowieka, który się śmieje”! To również Ledger jest autorem nietypowego jak na tę postać makijażu. Aktor bardzo chciał, aby jego postać była zupełnie inna od tego, do czego przyzwyczaili nas poprzedni twórcy filmów o Batmanie. Stworzony przez niego psychopata z tikami i absolutnie nieprzewidywalnymi reakcjami sprawił, że nie tylko widzowie uznali go za najlepszego Jokera, jaki dotąd pojawił się na ekranie. Za swoją rewelacyjną rolę Heath, niestety już pośmiertnie, dostał Oscara, która to nagroda została w imieniu aktora odebrana przez jego rodzinę.

Głęboko w odmętach szaleństwa, czyli czwarty Joker

Powiedzmy sobie szczerze - „Suidice Squad” to film zły, chaotyczny i dość irytujący, mimo że złego słowa nie można powiedzieć o artystach, którzy zagrali w nim główne role.
Zaraz po tym, jak gruchnęła informacja, że nowym Jokerem będzie Jared Leto – aktor, który wielokrotnie zaskoczył widzów swoim talentem – wszyscy zadawali sobie pytanie co ten facet zrobi, aby swoją grą przebić dzieło Ledgera. No więc – Leto wszedł w skórę komiksowego złoczyńcy i… do końca realizacji filmu z niej nie wyszedł. Jokerem był zarówno przed kamerą, jak i podczas odpoczynku. Wytwórnia Warner Brothers zatrudniła nawet specjalnego terapeutę, który obecny był na planie i pomagał aktorom uporać się z dźwignięciem mrocznych aspektów granych przez nich postaci. Leto, ma się rozumieć, był ponoć częstym gościem tego psychologa.


Aktor tak bardzo zżył się ze swoim bohaterem, że nawet w stosunku do swych znajomych po fachu był Jokerem. Margott Robbie grająca Harley Quinn dostała od Leto prezent – w pudełku znajdował się szczur, co wywołało niemałe zamieszanie wśród osób obecnych podczas wręczania tego upominku. Zwierzątko ostatecznie trafiło do domu reżysera Guillermo del Toro.
Jared czasem też wysyłał swoim znajomym, z którymi grał w „Suicide Squad” różnego rodzaju paczuszki – od nabojów przez fragmenty martwej świni…

Mimo że film raczej nie spotkał się ze zbyt ciepłym przyjęciem, Leto i jego interpretacja Jokera była bardzo oryginalna i jakże różna od poprzednich filmowych wizerunków tej postaci.

W chwili, gdy to czytacie, cały świat czeka na popis Joaquina Phoenixa. W filmie „Joker” przeniesieni zostaniemy do roku 1981 i poznamy korzenie tego bohatera. Już teraz mówi się, że znany z „Gladiatora” aktor swoim artystycznym zaangażowaniem sprawi, że seans dosłownie urwie nam dupy, a Phoenix Oscara ma już w kieszeni. Czy faktycznie tak będzie? O tym przekonamy się lada dzień.
8

Oglądany: 50816x | Komentarzy: 40 | Okejek: 176 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało