< > wszystkie blogi

Makabresko - eroteska

Wrr piorem pisana.

Człowiek pracą znudzony [cz.2]

10 lipca 2008
Spowiadam. Chwała niebiosom, że konfesjonał ma formę zamkniętą, że owieczki nie widzą mojej twarzy, gdy wyjawiają mi swoje grzechy.
W ręku zamiast brewiarza, "120 dni Sodomy czyli szkoła libertynizmu" markiza de Sade. Czytam to bo księgę liturgiczną znam na pamięć, poza tym jest nudna jak flaki z olejem. Co chwila dłubię w nosie, obgryzam skórki przy paznokciach i myślę o pierdołach. Wszystko to przy akompaniamencie szeptanych litanii grzeszników. Stare kwoki przychodzą i opowiadają o ich kłotniach z mężami alkoholikami, o tym że paciorek zaniedbały, że źle myślą o sąsiedzie. Proszą o radę co począć by on przestał pić... A skąd ja mam to do cholery wiedzieć? Do lekarza z tym, do psychologa a nie do mnie. Ja tu jestem od odpuszczania Twoich marnych grzeszków. Przychodzą co najmniej raz w tygodniu. Spowiadają się z takich bzdur, że w życiu nie uznałbym tego za grzech. Że krzyknęła do męża by zdechł, podczas gdy ten okładał ją pasem, że przeklęła gdy uderzyła samochodem w ogrodzenie, że nie dała na tacę w zeszłym tygodniu. Pukam w ściankę, stara ropucha wstaje i się oddala. Obok mnie klęka młoda dziewczyna. W końcu okazuję osobie po drugiej stronie okruszek uwagi. Pożądam jej. Podczas gdy ona bełkocze wyuczone jeszcze za czasów podstawówki regułki spowiedzi, ja pieszczę się jej zapachem. Lacoste żółty... mój ulubiony. Idealny zapach dla kobiety. Namiętnie drażni moją wyobraźnię. Wyznaje, że uprawiała seks, nie raz i nie dwa razy. Pytam czy miała wyrzuty sumienia. W odpowiedzi otrzymuję kłamstwo. Pytam czy żałuje - kolejne kłamstwo. W myślach losuję jej pokutę, dam jej solidną, i tak ją oleje. Każę jej odmawiać co tydzień różaniec, przez pół roku. Mówiąc to staram się zachować powagę, z trudem tłumiąc śmiech. Odchodzi jakaś taka spokojniejsza, kieruje się prosto do wyjścia. Nie dotyka czubkami palców wody święconej i się nie żegna. Już do mnie nigdy nie wróci, a ja o zadanej karze opowiem dzisiaj innym kapłanom. Czasami, gdy siedzimy w konfesjonałach naprzeciwko siebie, po przeciwległych stronach koscioła, wysyłamy sobie smsy. O tym, że w trzecim rzędzie siedzi gruba baba, o tym, że facet z tyłu wygląda jak morderca i wreszcie o tym, które laski na sali wpadły nam w oko. Jutro rano mszę odprawia proboszcz, więc pójdzie spać wcześnie. Oznacza to, że ja i dwóch innych księży posiedzimy do późnej nocy, przy wódce i Playstation, dzieląc się śmiesznymi opowieściami i tekstami usłyszanymi podczas spowiedzi. O tym jak małolaty drżącym głosem opowiadają o masturbacji, paleniu papierosów i alkoholu. O tym, jak wciąż te same kobiety wyznają grzech cudzołóstwa. I o tym jak po raz setny z tych samych ust słyszymy obietnicę poprawy.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi