Indonezyjska wyspa Bali wydaje się wprost stworzona do tego, by wybrać się tam na wakacje. Oto, co warto wiedzieć przed sięgnięciem – oj, głęboko… – do kieszeni.
#1. Dwa kalendarze Bali
Mieszkańcy Bali posługują się dwoma kalendarzami. Jednym z nich jest kalendarz saka, który opiera się na cyklach księżycowych i rozciąga na długość zbliżoną do „naszego” roku. Jest dość podobny do kalendarza gregoriańskiego. Drugim natomiast z kalendarzy stosowanych na Bali jest pawukon, na który składa się 210 dni.
To wywodzący się jeszcze z hinduizmu system, który niezaznajomione z nim osoby może przyprawić o ból głowy, wykorzystuje bowiem dziesięć cykli, każdy o innej długości, a żeby było łatwiej, wszystkie te cykle… biegną równolegle. Szczęśliwi ci, którzy czasu nie muszą liczyć.
#2. Dlaczego „wszyscy Balijczycy nazywają się tak samo”
Stwierdzenie, że wszyscy Balijczycy nazywają się tak samo, byłoby złośliwą przesadą, ale nie do końca pozbawioną oparcia w rzeczywistości. Może nie nazywają się dokładnie tak samo, natomiast bardzo podobnie – a wszystko przez to, że dzieci na Bali nazywane są w większości przypadków według tradycyjnej reguły.
Pierwsze dziecko w rodzinie otrzymuje imię Wayan, Putu lub Gede, drugie Made lub Kadek, trzecie Nyoman albo Komang, czwarte Ketut – wszystko to niezależnie od płci. Innymi słowy, już na podstawie imienia można stwierdzić, którym z kolei jest się w ramach rodzeństwa.
Zdania na temat azjatyckich kuchni są mocno podzielone, ale też trudno byłoby wszystkie kraje Azji zapakować pod tym względem do jednego worka. Kuchnia Bali opiera się w dużej mierze na ryżu, ale też świeżych warzywach, mięsie oraz rybach. Obowiązkowe są przyprawy w dużej ilości. Można też zauważyć kulinarne wpływy Chin oraz Australii, choć ta ostatnia sama w sobie jest jednym wielkim ”miksem” rozmaitości i zagranicznych wpływów.
Jednym z dań, których zdecydowanie warto na Bali spróbować, jest satay, czyli pieczone nad ogniem kawałki mięsa nadziane na patyki.
Mówi się czasem, że Bali to „wyspa bogów”. Brzmi to jak hasło, które znaleźć można w pierwszym lepszym przewodniku turystycznym, a w reklamie biura podróży to już na pewno. Nie musi to być jednak wyłącznie mało oryginalny slogan, a odniesienie do religijności Balijczyków.
Rzeczywiście jest ona bardzo duża, a na różnego rodzaju ołtarze z darami dla bóstw natknąć się można zarówno w prywatnych domach, jak i w przestrzeniach publicznych. Mieszkańcy wyspy składają bogom w ofierze liście ryżu, sól, a także… ciastka, kawę i papierosy.
Najwyższym szczytem Bali jest Agung. To znajdujący się we wschodniej części wyspy stratowulkan wznoszący się na wysokość 3031 m n.p.m. Wulkan – kraterem głębokim na 200 m i szerokim na 500 – jest aktywny, o czym kilkukrotnie przypominał w ostatnich latach. Od ostatniego poważnego wybuchu minęło już jednak trochę czasu. Mowa o latach 1963-64.
Pierwsza ówczesna erupcja była najbardziej fatalna w skutkach. W jej konsekwencji śmierć poniosło ponad 1,5 tys. mieszkańców. Następujące później mniejsze erupcje pociągnęły za sobą kolejne setki ofiar. W latach 2017-2018 nad wulkanem uformowała się potężna chmura pyłu, która niosła zagrożenie dla mieszkańców. By uniknąć nieszczęścia, zdecydowano się na ewakuację ok. 100 tys. Balijczyków żyjących w promieniu 10 km od Agung.
Jeśli chodzi o ulubione rozrywki czy też sposoby spędzania wolnego czasu – bo te ze zwyczajnie pojmowaną rozrywką nie zawsze mają wiele wspólnego – Balijczyków, to te nie wznoszą się na wyżyny wyrafinowania. Najpopularniejsze są walki kogutów oraz hazard… ale warto pamiętać o tym, że lokalne społeczeństwo jest wciąż bardzo mocno podzielone.
Obowiązuje system kastowy, choć nie aż tak rygorystyczny, wraz ze wszystkimi swoimi konsekwencjami, jak w Indiach, to jednak różnice pomiędzy przedstawicielami poszczególnych grup społecznych zaznaczają się bardzo wyraźnie.
#7. A gdyby tak rzucić wszystko i wynieść się na Bali
Z perspektywy mieszkańca nieszczególnie atrakcyjnego klimatycznie środkowoeuropejskiego kraju Bali może wydawać się rajem na ziemi, wspaniałym miejscem do życia. Coraz więcej osób dochodzi do tego wniosku i postanawia spróbować nie tyle kosztujących tysiące dolarów wakacji w luksusowych resortach, a „prawdziwego życia” na wyspie, korzystając z możliwości, jakie daje praca zdalna. Czy to sensowna opcja?
To zależy od wielu czynników – od rodzaju wykonywanej pracy, jak też wybranego miejsca, bo Bali, choć nieduże, jest mocno zróżnicowane. Jeszcze niedawno problem stanowił wolny internet i częste przerwy w dostawach prądu, teraz podobno sytuacja znacznie się poprawiła. Warto jednak pamiętać, że wraz z końcem covidowych lockdownów, na wyspie znów robi się tłoczno i znalezienie zacisza może nie być takie proste.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą