"Jestem głodny. Ja chce losołek z makalonikiem"
No przecież nie odmówię dziecku. Jeszcze choremu.
Wiadomo - chory w domu, rosół
musi być - oczywista oczywistość.
No to lu, jedziemy z tym rosołem.
Co potrzeba? Mięso, warzywa, wiadomo.
Po warzywa wybrałem się na Burek, po mięcho do "mojego" sklepu.
A że w sklepie akurat była promocyjna cena na sprajta, więc tak jakoś doszedł jeszcze nadplanowy biały wermut. No i w sumie dobrze.
No to do dzieła!
Do wysokiej szklanki nalałem do połowy wysokości wermutu, dodałem kostkę lodu i uzupełniłem sprajtem.
Łyk testowy, z przytrzymaniem chwilkę płynu w ustach...
obleci.
Z mięsa usunąłem skórę, te jakieś takie błony i inne farfocle. Blech. Opłukałem pod zimną wodą i wsadziłem do miski żeby się pomoczyło chwilę. Tak z 15 - 20 minut.
Zdjąłem Leona z blatu na podłogę i przykryłem zawartość pokrywką
Później przełożyłem mięcho do gara i zalałem zimną wodą. Tak prawie do czterech litrów łącznie.
Zapaliłem palnik i ustawiłem na spory ogień, a na małym palniku wylądowały połówki białej cebuli.
Przegoniłem Leona z kuchenki.
Przyszła pora na przygotowanie "pierwszego rzutu" warzyw.
Marchew, pietruszka, seler, por, połówka czerwonej cebuli, ząbek czosnku.
Kiedy woda w garnku zaczęła wrzeć, zebrałem szumowiny i wrzuciłem warzywa.
Wziąłem Leona na ręce, wyniosłem na schody i zamknąłem drzwi.
Pora na przyprawy: sól,
ziarenka czarnego pieprzu,
niewielki listek laurowy,
angielskie ziele.
Zmniejszyłem ogień i przykryłem lekko uchyloną pokrywką
Kiedy mięso zrobiło się miękkie...
przygotowałem "drugi rzut":
nać selera, pietruszki, odrobina koperku, no i kawałek kapusty włoskiej.
Dodałem też mielony pieprz.
I znowu pod lekko uchyloną pokrywkę.
Był to już najwyższy czas na przygotowanie makaronu (musi jeszcze wystygnąć), więc: woda +oliwa +sól +pokrywka i na ogień z tym.
Kiedy rosół już, już zaczął dochodzić, dodałem szczyptę kurkumy i zdjąłem całkiem pokrywkę, żeby odparowało trochę wody i wywar zrobił się bardziej syty.
No, upłynęło jakieś trzy, trzy i pół godzinki i prawie gotowe.
Jeszcze przełożyć mięso i trochę marchwi do drugiego garnka...
Jałową gazę na sito i ciach, przecedzić.
Finito.
Co SynekMalinek jadł wczoraj na obiad wiadomo, pytanie brzmi: co jadł na kolację i czego sobie zażyczył dziś na śniadanie?
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą