< > wszystkie blogi

Łasucha Fasolkożercy tajny blog

czyli PurkusiaKuchatka małe co nieco

Kilo sera przerobione. Vox populi - vox Dei, a nawet Volkswagen.

28 maja 2016
Z sera wyszedł gzik i pierogi.
Koniec.


No.
To tera tl;dr, czyli: "a było to tak":

Wzielimy ten ser,



sprawdzilimy czy dobry,



i wyszło, że dobry aż ślinka cieknie. I na podłogę kapa.
Kap, kap. Łaps.

No to lu.

Ugotowało się "stare" ziemniaki i kaszę gryczaną.
Osobno. :>



Dużo cebuli trzeba było zeszklić, tak normalnie chyba ze trzy. Albo może i cztery poszły? Nie pamiętam.



Część pokrojoną w drobne kosteczki starannie wybrano z ogólnej masy i dorzucono do rozgniecionej widelcem części sera.



Następnie dowalono tartą rzodkiew i siekany szczypiorek. Solono.
Pieprzenie też było solidne. No i śmietany dano.
Ile? Pojęcia nie mam. Ile było trza.
Fachowcy piszą w takich okolicznościach: "wedle uznania", albo ten, "do smaku".





Na koniec przeprowadzono test smakowitości.



Jest hipnotajzing - znaczy, obleci.

Reszta sera poszła do podziału na dwa gary - z kaszą i z zimniokami tłuczonymi z masłem.



Do kaszy wpadła cebulka, następnie ser, sól i pieprz, a później śmietana.
Tradycyjnie 18% "do zup i sosów", ale obstawiam że i tak żodyn się nie skapnie.
Żodyn.

A tak w ogóle, to widział kto kiedy śmietanę "do pierogów"? Ja nie.
Nawet "do mizerii" nie widziałem.





Do ziemniaków poszło analogicznie.



Z tym, że akurat to, to się wymieszało praską. Tym takim okrągłym z dziurkami na kijku, do tłuczenia.



No i teraz najważniejsze - ciasto.

Pierwszy raz wypróbowałem: dwie objętości mąki pińćsetki, łyżeczka soli - wymyrdać. Dodać jajo surowe - wymyrdać. Kubek z kawałkiem masła zalać wrzątkiem na 3/4 - wymyrdać aż masło się rozpuści. Dolać do mąki - wymyrdać.
Zagniatać ciasto.
Podsypywać.
Wałkować.



Wałkowane ciasto wykrajano szklanką po nutelli i jazda - było lepione, po całości.




Podczas lepienia radośnie śpiewana była popularna przyśpiewka ludowa:

Patrzę -ciasto, król stolnicy, ręka jak złamana,
Nakur

Eee... ten...
Naparzam pirogi! Nana nana nana!!one1!

Joł.



Umiejętność lepienia pierogów z "falbanką" do nabycia u babci (świeć Panie nad jej duszą), lub w najbliższym Kole Gospodyń Wiejskich. Tam panie nie takie sztuki potrafią zdziałać. Uwierz.

Pirogi w osolony wrzątek i jazda, jazda, bo ni ma czasu. Jeszcze pyry na służbie trzeba.




Podczas gotowania równie tradycyjna przyśpiewka masowa.

https://www.youtube.com/watch?v=jSeQnxwyEiM

Pierogi sobie teges, a w tym czasie, do wrzątku powędrowały ziemniaczki na służbie. Znaczy, w mundurze.



Tylko tak.
Ten wrzątek, to ono może być osolony albo nie. I tę drugą wersję polecam serdecznie.

W efekcie rozgardiaszu otrzymaliśmy obiad trzydaniowy jak trza.

Wułala:



:dyg


Ciasto polecam - najlepsze jakie mi się kiedykolwiek udało.
Ende.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
  • Moje subiektywne poglądy i opinie. Można się z nimi zgadzać albo nie. Obowiązku nie ma. Za jakiekolwiek skutki stosowania w życiu codziennym nie odpowiadam. Ach, bym zapomniał... oczywiście "może zawierać śladowe ilości orzechów". I fasoli.
  • Informuj mnie o nowościach na blogu
  • RSS blogu PurkusKuchatek
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi