< > wszystkie blogi

Wypadek cz. 1 - Człowiek Bez

15 maja 2009
Tylko pisk hamulców i uderzenie w bok. Poleciałam na prawo, odbiłam się od naprężonych pasów, poleciałam na lewo, grzmotnęłam łbem w plastik nad oknem, odbiłam się i poleciałam znów na prawo słysząc mniej więcej coś, jak "ktrkh" w szyi.
Cisza.
Wyjęłam kluczyki ze stacyjki, chwyciłam torebkę i zaczęłam gramolić się z auta. W głowie jedna myśl - płożyć się nieruchomo na chodniku i czekać na karetkę, kręgosłup, głowa, niedobrze...
I tu kończy się groza, a zaczyna groteska.
Wysiadam z samochodu, a kierowca drugiego auta stoi, trzyma się za głowę i krzyczy "do kasacji, o rany, do kasacji!!!"
Kierowca przejeżdżającego autobusu zatrzymuje go i zaczyna wysiadać, wrzeszcząc "ja ci gnoju tak zaraz wpierdolę, że już za kółkiem nie usiądziesz, bandyto jeden!!!"
Ja kładę się na chodniku macając się po głowie, dwóch czerwononosych osobników z wielkimi gałęziami kwitnącego bzu, stanęło nade mną, pomyślałam sobie, że powinni zaintonować "komu dzwonią" dla efektu.
Jeden odezwał się schrypłym głosem "Zenek skocz dla pani po krzesełko!"
"nie, nie dziękuję, ja sobie poleżę"
"Chodź Zenek przeniesiemy panią do domu na kanapę"
"NIE!! Nie naprawdę nie trzeba!!! Poleżę na chodniku! dZiękuję"
Zapach bzu z energicznie potrząsanych gałęzi drażnił mnie coraz bardziej.
Chłopak z drugiego samochodu podbiegł "wie pani, może się dogadamy? nie trzeba od razu wzywać policji..."
"Zenek wezwij policję!" zakrzyknął Człowiek Bez.
"Trzeba ściągnąc te samochody z ulicy!"
"Nie wolno ruszać samochodów!"
"otwórzmy maskę i polejmy wodą, żeby nie wybuchło!"
Dźwięk karetki na sygnale zabrzmiał, jak najpiękniejsza muzyka.




 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi