< > wszystkie blogi

Makabresko - eroteska

Wrr piorem pisana.

Wyrwałem chwasta.

9 lutego 2008
Od zawsze mnie drażnił. Od zawsze. Z dziesieć razy próbowałem doprowadzić go do normalności... na darmo. Tydzień temu pozbyłem się go. W trzech częściach wylądował w czarnym worku na śmieci. Boli mnie to do dziś.
Ten mały gad psuł mi się odkąd pamiętam. Codziennie sumiennie szoruję całą szczenę, a ten mały cholernik dziurawił mi się już wielokrotnie... Taki lajf. Dolna, prawa szóstka, nie będzie widać. Dentysta może i był dobry w tym co robi, jednak psychologiem był beznadziejnym. Co chwila, nad moją rozdziawioną paszczą powtarzał zwroty, które możnaby skrócić do OMG i WTF. Tylko LOL brakowało. Siedziałem z otwartą gębą niczym jakaś porno gwiazdka tuż przed finałem partnera i zastanawiałem się, co też on tam zobaczył, że tak rzuca mięchem i wytrzeszcza oczy. Graala tam znalazł czy co? Później wyszło, że takie korzenie, widział tylko na wykładach na studiach, i że są one koszmarem każdego dentysty. Dorodne, zakrzywione banany, które za nic nie chcą rozstać się z moją kością szczękową. Konieczne zatem było przepiłowanie gnoja na trzy części i rwanie po kolei każdej z nich. Nie wierzę, że poród może być bardziej bolesny. Dziś mija tydzień i wciaż mnie napindzala cała szczena. A miało być tak pięknie. Prawdopodobnie byłoby już dawno po bólu, gdyby nie eksperymenty, których plan zrodził się w mojej spaczonej i zboczonej wyobraźni. Konował powiedział, że jak by coś się z tym dziwnego działo, abym dzwonił, tudzież wpadał do niego na kolejne tortury. Co miał na myśli? Co dziwnego może się stać? W mojej szczęce otworzą się wrota do innego wymiaru albo do piekła i Belzebub wylezie co by duszyczki postraszyć? Postanowiłem przetestować poczucie humoru doktorka (jak się później okazało, nie miał go sadysta, ale po kolei). Na drugi dzień, mimo cholernego bólu wyciosałem z gumki do mazania piękny ząbek. Bez korzeni, samą koronę, tyle że ze 3 razy wyższą niż mój eks ząb. Oczywiście załadowałem ją w szparę, i wszedłem do gabinetu, biadoląc przy tym nieszczęśnie, że coś mi tam wyrosło. Otwieram japę, stomatolog zagląda w czeluść mojej jadaczki. Sprawnym ruchem wyciąga zaślinioną gumkę i w ramach sprawdzenia czy ranka się dobrze goi ładuje mi jakiś koluch prosto w dziąsło. Stado lodowatych jaszczurek przebiegło mi po plecach. Przez chwilę wydawało mi się, że jestem w domu i leżę na łóżku, lecz po sekundzie świadomość mi powróciła... razem z przeszywającym, pulsującym bólem, jaki czułem chyba tylko dzień wcześniej, podczas zabiegu. Dentysta - sadysta, spokojnym głosem oznajmił, że wszystko w porządku i jakby mi coś jeszcze 'wyrosło', abym wpadał do niego bez oporów. Jaka to głęboka jaskinia po olbrzymich korzonkach, zauważyłem dopiero analizując punkt po punkcie nabrzmiało dziąsło. Spokojnie możnaby tam schować jakiś diament albo mikrofilm. Po wstępnej analizie powróciłem do pokoju dziennego i aby zapomnieć o pulsującej szczęce, oddałem się czynności, która polegała na lataniu wzrokiem po dość pokaźnej biblioteczce, celem znalezienia czegoś do czytania i poprawienia sobie nastroju. Celem było odnalezienie którejś z książek Topora, ale gdzieś się pochowały za otyłymi albumami o architekturze i sztuce. Wzrok mój nieoczekiwanie zatrzymał się na podniszczonym grzbiecie książeczki z wykaligrafowanym nazwiskiem: Freud. Nie trzeba być detektywem Holmes`em aby przewidzieć, że kwadrans później badałem głębokość mojego kraterku przy pomocy małego palca. Wszedł cały paznokieć. Później nie pamiętam. Musiałem nacisnąć jakiś znajdujący się tam guziczek, który powoduje straszliwy jęk w uszach i zaciemnienie przed oczami. Nie wiem po jakim czasie doszedłem do siebie i zacząłem pojmować otaczającą mnie rzeczywistość jak normalny człowiek a nie neptyk na kwasie. Teraz siedzę przed kompem i piszę tą właśnie notkę. Palec już mnie swędzi, a mi zaczyna brakować tego haju. Boże, to uzależnia prędzej niż hera. Jednocześnie trzepnięty umysł szuka inspiracji do kolejnych eksperymentów. Czasu dużo nie zostało, bo szparka szybko się goi, a druga taka okazja prędko się nie powtórzy.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi