Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Autentyki DII - Likwidacja działalności

64 777  
325   27  
Dziś o zabieraniu autostopowiczek, wujku, co potrafi zripostować, ogrodzie saskim oraz o likwidacji działalności. Zapraszam.

AUTOSTOPOWICZKI


Czwartkowy wieczór. Wracamy ze stajni sunąc Srebrną Strzałą przez urokliwe okolice pobliskiej kopani. Słońce już wyraźnie chyli się ku zachodowi, w samochodzie jebie końskimi kopytami, przeszczęśliwa Najwspnialasza-Z-Żon analizuje z łezką w oku efekt strugania końskich kończyn, merdaty obżarty kopytowymi ścinkami popierduje na tylnej kanapie przez sen.
Wyjeżdżamy zza łuku. Jakieś 50 metrów przed nami po prawicy dwie blond łanie łapią stopa, machając uroczo w naszą stronę. Od strony Najwspanialszej-Z-Żon słyszę złowieszcze mruknięcie:
- No chyba nie!
Uśmiechając się pod nosem odwracam wzrok by nie patrzeć na niewiasty. Zerkam za to na Najwspanialszą-Z-Żon: Jej mina jest jednoznaczna: cokolwiek powiem to i tak mam przejebane.
Wszak sam fakt, że autostopowiczki SĄ i MACHAJĄ już jest powodem do zjeby, nawet jeśli nie patrzę na te nastoletnie, ponętnie wijące się na poboczu...
- TY ŚWINIO!!! - pada ze strony mojej mojej Drugiej Połowy
Zgodnie z prawdą i sumieniem zapytuję:
- Ale co?
- No gówno, ty już wiesz co!
- Ale nie wiem...
- Bo ty gdybyś był sam to byś się zatrzymał!
- No gdybym był sam...
- I widzisz jaka jesteś świnia?!?! Na starość jesteś bydlę i zaczynasz się rozglądać za innymi dupami i już ci się nie podobam i...
Przerywam potok słów płynący z niewieścich ust:
- Ale to nie tak, to w sensie, ze gdybyśmy nie byli razem! Ale jak już jesteśmy małżeństwem, to nie biorę niewiast na stopa! W innym przypadku bym pomógł - sam jeździłem stopem więc wiem jaki to problem złapać coś o tej porze, więc zatrzymałbym się i brałbym je obie.
Dopiero gdy wypowiedziałem tę myśl, zorientowałem się, jak bardzo nieszczęśliwego dobory słów dokonałem. Zgodnie z przewidywaniami na siedzeniu pasażera utworzyło się coś, przy czym siedem plag egipskich ma mniejszą moc niż pierdnięcie rotawirusa.
- Coś ty powiedział!?
Brnąc w gówno, staram się wybronić ostatkiem sił:
- Tzn nie brałbym ich jednocześnie, tzn nie to, ze brałbym je w samochodzie, tylko wpuściłbym do samochodu żeby doprowadzić, tzn dowieźć...
- ŚWINIA jesteś i z wiekiem jesteś coraz gorszy i jest mi teraz smutno i....
Potok słów płynący z ust Najwspanialszej-Z-Żon przestał wnosić cokolwiek nowego do tematu, więc skupiam się na prowadzeniu samochodu. A na kolację była wodzionka.

by esos


* * * * *

BRAK DZIEWCZYNY

Rozmawiam z kumplem, który nie ma dziewczyny od dłuższego czasu w wyniku czego jest na "ciśnieniu". Opowiadam ogółem o tym jak to byłem ostatnio na rozmowie kwalifikacyjnej w pewnej firmie zajmującej się organizacją obozów dla młodzieży, dialog:

- No i mają tam obozy typu "Paryż - parki rozrywki"
- Paryżparki rozrywki?!
- Nooo... tak, "Paryż, parki rozrywki". Ogółem zabierasz dzieciaki i chodzisz z nimi do Disneylandu. Myszka Miki, karuzele i te sprawy.
- Aaaa... myślałem że Pary Szparki Rozrywki!

Chociaż bojownikiem jestem długi czas to jednak sam bym na to nie wpadł...

by Marqsik


* * * * *

WUJEK MCR

Miejsce - galeria handlowa. Przy sobocie wiadomo jak wygląda. Odbieram kurtkę z pralni i spotykam ciocię z wujkiem. Oczywiście wujek przechodzi 11 stopień kurwicy - jest mu gorąco, duszno, chce już kończyć zakupy. Ciocia opowiada że przesilenie wiosenne jest, że kiepsko sie czuje, że spuchła jakoś ostatnio chociaż je jak ptaszek.
wtedy wciął się wujek:
- Ptaszek! SIKORKA CHYBA! - tylko słoninę wpieprza!

by anastazja0


* * * * *

A teraz chwila przerwy na stare dobre czasy, czyli wspominki sprzed 300 odcinków. Tak, to się działo prawie 6 lat temu.

ZAKAZ WJAZDU


Dziś musiałem sporządzić zamówienie dotyczące znaków drogowych. Biorę więc projekt stałej organizacji ruchu na danej ulicy i spisuję po kolei, ile jakich znaków ma być. Dochodzę w pewnym momencie do znaku "Zakaz wjazdu" i wzoru tabliczki, która miała być powieszona pod nim. Na owej tabliczce projektant przewidział taki oto tekst:

"Nie dotyczy mieszkańców przyległych posesji oraz cmentarza"

by Sebro

* * * * *

HOW DO YOU DO?

Jakiś rok temu, do ojca mojego przyjaciela, miała przyjechać delegacja angoli (jakieś negocjacje w sprawie nie do końca mi wiadomej - ale to nie istotne).
Tata przyjaciela był w lekkim stresie, bo oczywiście tłumacz będzie, ale chciał się przywitać z Angolami po ichniemu. Kumpel zrobił mu kilka lekcji.
DZIEŃ PRÓBY
Angole przyjechali, przywitanie na lotnisku i... Tata:
- How do you do, and how do you do your wife?

 

by elcondi

 

* * * * *

NAZWISKA SIĘ NIE WYBIERA

Scenka w jednym z urzędów dzielnicowych... kolega znajomego stoi już ze 3 godziny żeby coś załatwić. W końcu podchodzi do okienka. Znacie takie okienka... za szybką Pani referent... mikrofonik i na dole taka szczelinka tylko... jak na poczcie...

Wyłuszcza pani referentce o posturze zawodnika sumo w jakiej sprawie przyszedł. Widać, że jest czerwony na twarzy... wqrwiony na maksa, że tyle czekał... ogólnie cały happy, spocony i w skowronkach...

Babeczka ze stoickim spokojem:
- No dobrze... dobrze... nazwisko !!!
- K... mać...!!!
- Proszę nie przeklinać !!! Co pan sobie myśli... tu jest Urząd... bo poproszę ochronę i Pana wyprowadzą!
- Że co??
- Nie przeklinać powiedziałam!!! CO PAN SOBIE MYŚLI!!!
- MOJE NAZWISKO PANI PROSIŁA!!!
- No i to jest powód żeby przeklinać ??

Kumpel już w kolorze wiśni wyjmuje dowód osobisty i przytyka jego awers do szyby, żeby paniusia dobrze widziała... a tam napisane jest :

MACIEJ KAMAĆ

by Misiek666

 

I powracamy do autentyków teraźniejszych:


* * * * *

OGRÓD SASKI

Będąc ostatnio w swoim rodzinnym mieście spotkałem starego znajomego i w trakcie piwnego wspominania jak to było kiedyś przypomniała nam się taka oto historyjka:
Pierwsza połowa lat 90tych. Wypożyczalnia kaset video.
Wchodzi Mietek (M)(trzeźwego Miecia widziałem w swoim życiu tylko raz i to nie był ten dzień) i podchodzi do szerokiej lady za którą siedział pan i władca miejscowej rozrywki VHS - kierownik wypożyczalni tzw. Pedro (P). Po chwilowym zachwianiu, Mietek złapał pion, wziął oddech i... wywiązał się mniej więcej taki oto dialog:
(M)- Pedro, masz Ogród Saski?
(P)- Jaki Ogród Saski Mieciu???
(M)- No ten, najnowszy film, amerykański.
(P)- Mietek, nie mam takiego filmu!!
(M)- Weź nie pie...ol, masz, Andrzej wczoraj miał od ciebie z wypożyczalni i mówił, że zaje..sty!
(P)- Kurde, Mietek, nie mam żadnego Ogrodu Saskiego, o czym to niby jest???
(M)- No... o dinozaurach na jakiejś wyspie co je sklonowali i one uciekły.
(P)- Mietek, to Park Jurajski!!

Filmu niestety w tym dniu nie było, ale Mietek zapisał się w kolejkę oczekujących.

by kodyjack


* * * * *

HELPDESK

Koleżanka z pracy - taka pracująca raz na kilka dni, właśnie mi przypomniała, że nie działa jej poczta. Helpdesk i specjalista IT w jednym (czyli ja) zszedł piętro niżej, docisnął kabelek w karcie sieciowej i poszedł sobie na kawę.

Pierwsza wiadomość jaką od koleżanki otrzymałem była o treści:
"Witam
Panie Tomku czy moja poczta jest odłączona bo nie dochodzą do mnie wiadomości które wysłał mi Prezes.
Czy będzie tak Pan Łaskaw i sprawdzi.
dziękuję
Pozdrawiam"

Pomijam datę, 18.12.2012

by silber


* * * * *

W KOLEJCE

Tak tytułem wstępu: czasów PRL pamiętać mi nie było dane, ale z rodzinnych opowieści wiem, że jedno zdanie pojawiało się w tamtym okresie stosunkowo często, podczas długiego stania w kolejkach.
Sytuacja właściwa. Pojechałam z moim protoplastą do urzędu wyrejestrować samochód. Zasiedliśmy w kolejce, czekamy na dobicie się do okienka, jako że do tego konkretnego numerek potrzebny nie był. Nagle pojawia się jakiś mężczyzna, nie bacząc na to, że ludzie siedzą i czekają na swoją kolej dobił do okienka i wygodnie się rozsiadł. Jako, że wypadło to w momencie, kiedy my powinniśmy być obsłużeni, stanęłam obok faceta, który pieczołowicie zaczął coś tłumaczyć i mówię: "Przepraszam, ale Pan tu nie stał!". Mina faceta bezcenna, a i urzędniczka zrobiła się jakaś milsza, a facet lekko zmieszany powędrował na koniec kolejki.

by RybaRybonewicz

* * * * *

LIKWIDACJA DZIAŁALNOŚCI

Po wielu latach bycia rekinem.. nie, raczej tuńczykiem biznesu postanowiłem wyleźć, czy też wypełznąć na brzeg. Biznes rozłożyły k**wy rządowe nonsensownie zmieniające prawo i podnoszące podatki, k**wy z urzędów niekompetentne i niechętne, k**wy z sanepidu oczekujące wspólnie z k**wami unijnymi realizowania popierdolonych pomysłów typu HCCAP, oraz k**wy z agencji towarzyskiej, które przestały jeździć moją taksówką odkąd narzeczona zabroniła mi je wozić.

Działalność i tak była zawieszona od roku, likwidacja to formalność, której jednak postanowiłem dopełnić.
- Idź do urzędu - poradziła ukochana - będzie najszybciej.
- Żyjemy w erze cyfrowej, miła. Dwudziesty pierwszy wiek. Zakończyć działalność można elektronicznie. Online. Przez internet - odparłem.
Bo że jest taka możliwość, dowiedziałem się podczas ubiegłorocznego działalności zawieszania.

Strona Służąca Likwidacji Działalności nazywała się CEIDG, wszedłem, podałem dane, po czym sru! wyskoczył formularz.
W celu weryfikacji, że ja to ja, a nie jakiś i11, pode mnie się podszywający trzeba podać miliard różnych informacji. Zatem wypełniłem podając imię, nazwisko, urodzony, miejsce, rodzice, działalność, nip, regon, telefon, drugi telefon, nie mam, czy na pewno nie mam?, na pewno, numer buta, maila, ile mam członków (jednego, co za pytanie), od kiedy likwiduję działalność, a dlaczego akurat od wtedy. Zapisz, wyślij, zrobione.
Jednak nie.
Wyskoczyło okienko, żebym wypełnił brakujące pola. Sprawdzam, faktycznie, w formularzu nie zaznaczyłem czy podając numer buta zastosowałem numerację angielską, chińską czy amerykańską, a w pytaniu o ilość członków chodziło o to, że rodziny.
- Mnie masz - wtrąciła ukochana, która obserwowała moje zmagania chrupiąc marchewkę - I psa. Wpisz, jedna piękna i mądra narzeczona oraz jej uroczy piesek.
- Tu można wpisać cyfrę, najsłoneczniejsza.
- Wpisz dwa.
Wpisałem. Zapisz, wyślij, zrobione.
Jednak nie.
Ekran wymigotał mi komunikat:
"Użytkowniku! Wygenerowałeś zgłoszenie likwidacji działalności. Teraz je możesz wydrukować. Aby zlikwidować działalność musisz pójść do urzędu gminy i podać numer tego zgłoszenia 12345 lub wysłać wydrukowane zgłoszenie. Czy chcesz wydrukować zgłoszenie likwidacji działalności?"
Ok, bardzo chcę, drukuję. Miało być elektronicznie i internetowo, ale jednak trzeba będzie się przejść na pocztę.
Z drukarki wylazło zgłoszenie likwidacji działalności. W poprzek miało oczojebny napis "TO NIE JEST ZGŁOSZENIE LIKWIDACJI DZIAŁALNOŚCI"
Doczytałem informacje na stronie. Wydrukować to ja sobie mogłem, ale wzór, żebym w urzędzie wiedział jak wypełnić zgłoszenie i durnymi pytaniami niepotrzebnie nie marnował czasu urzędników.
"Weź numer zgłoszenia i pójdź do najbliższego urzędu gminy, tam wystarczy podać numer zgłoszenia" - informowała strona Ministerstwa Zajmującego Się Likwidowaniem Mojej Działalności Gospodarczej.
- A nie mówiłam? - w chrupanie marchewki dobiegające zza moich pleców wyraźnie wdały się tony satysfakcji - idź do urzędu, będzie najszybciej.

Poszedłem następnego dnia.
Najbliższy Urząd Gminy to Widzew.
Popukali się w czoło i wyjaśnili mi, że "najbliższy" - nie musi oznaczać najbliższy ode mnie, nieprawdaż, działalnością gospodarczą to proszę pana w Łodzi zajmuje się Wydział Działalności Gospodarczej w Łodzi i trzeba być debilem, żeby nie wiedzieć, a pan wcale nie wygląda. Musi pan pojechać na ulicę Politechniki i tam na drugim piętrze jest pokój 303.
Zapamiętałem, żeby pochwalić się najdroższej, że wcale nie wyglądam na debila po czym udałem się pod wskazany adres. Najbliższy drugiemu końcowi Łodzi.

Na miejscu na drugim piętrze sympatyczna pani powiedziała mi, że pokój 303 jest na trzecim piętrze.
W pokoju 303 była druga sympatyczna pani.
- Chciałem zlikwidować działalność.
- Przez internet, czy osobiście?
No przecież stoję przed nią?
- Chciałem przez internet, ale przyjechałem osobiście.
- Pytam, czy wniosek pan wypełnił.
- Tak wypełniłem wniosek, jego numer mam tutaj zapisany...
- Na razie nie potrzeba numeru, likwidacja działalności przez internet, pokój 313 - i podała mi pomiętą karteczkę, na której było napisane "Likwidacja działalności przez internet, pokój 313"
Poszedłem, zapukałem, wszedłem, siedzi jakiś facet.
Usiadłem, podałem kartkę.
- Likwidacja działalności przez internet? - zapytał
Umie czytać, będzie dobrze.
- Tak, wypełniłem wniosek przez internet, numer zgłoszenia...
- Na razie nie potrzeba numeru, imię i nazwisko?
- i 10.
- Adres.
I tak dalej, podałem mu wszystkie te dane, które już podałem we wniosku.
"Po kiego grzyba on mnie o to pyta, skoro wszystko już wpisałem na stronie?" - zastanawiałem się.
- Pan nie widzi tych informacji, czy jak? - zapytałem. - Przecież już to wszystko wpisałem.
- Widzę - odparł - ale muszę potwierdzić.
Pomyślałem, że gdzieś ten system traci sens, ale skoro mus to mus.
Na koniec facet coś poklikał i oznajmił:
- Panie Dziesięć, numer pana zgłoszenia to 12345.
- No wiem.
- Wiem, że pan wie, ale wcześniej było to zgłoszenie nieoficjalne, a teraz jest oficjalne.
- Aha. A jakbym nie zgłaszał likwidacji przez internet tylko przyszedł tutaj do pana, coś wyglądałaby inaczej? - zapytałem.
- Oczywiście! Wtedy wydałbym panu potwierdzenie likwidacji działalności, a teraz panu nie wydam, i dzięki temu może pan sobie to potwierdzenie wydrukować w domu sam!
- To ja jednak wolę żeby mi je pan wydał.
- Niestety, przy zgłoszeniu przez internet nie ma takiej możliwości. Proszę pójść do domu, czekać i sprawdzać na stronie. Gdy zostanie wydana decyzja o likwidacji, wydrukuje ją pan sobie sam!

To poszedłem do domu.
A dwa dni później na stronie pojawiła się decyzja o odmowie decyzji o likwidacji i wezwanie do ponownego stawienia na Politechniki celem poprawienia nieprawidłowych danych.
Bo narzeczona i jej pies to nie rodzina.

by i10

Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM W tytule maila wpisz Autentyk.

Oglądany: 64777x | Komentarzy: 27 | Okejek: 325 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało