Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Najgłupsza zabawa z dzieciństwa VIII

35 657  
65   1  
Kliknij i zobacz więcej!Dziś zabawa w mumie, piegi, owczarka i owce oraz ściana. Zaciekawiony co to za zabawy? To zapraszam do lektury.

W wieku 9-11 lat bardzo nudziło nam się na podwórku w czasie wakacji. Połowa powyjeżdżała i trzeba było się czymś zająć. Ja zazwyczaj wynosiłam koc i siadaliśmy na nim, znosiliśmy jedzenie, picie i powstawał mini piknik. Pewnego dnia poprosiłam koleżanki, by zawinęły mnie w ten koc. Zrobiły to. I tak wymyśliłam nową, ubóstwianą do tej pory na podwórku, zabawę w Mumię. Potrzeba do niej min. 5 osób. Jedna zostawała zawinięta w koc i przyjmowała rolę mumii, która niechlujnie leżała. Pozostałe osoby mają do wyboru kim chcą być: księdzem (max. 1 os.), fotografem, operatorem kamery, strażnikiem lub zwykłym gapiem. Na początku wszyscy musieli dobrze ułożyć mumię, i mocno ją przytrzymać, gdyż ona cały czas "rozrzucała" swoje kończyny aby ułatwić jej "pochówek". Kiedy już była skrępowana dostatecznie przez innych, następowało zawinięcie jej w koc.
Leżała z pół, góra minutę a fotograf robił zdjęcia, ksiądz odprawiał mszę, operator filmowy kręcił film, strażnicy stali obok mumii itp. Po jakimś czasie mumia podrywała się powoli z miejsca, próbowała wydostać się z zaciśniętego wokół niej koca, a reszta krzyczała coś w stylu: "mumia żyje!". Potem mumia łapała kogoś, a złapany przybierał rolę mumii.

by paranormallv @

* * * * *

Była kiedyś taka zabawa, co ją "Piegi" nazywaliśmy. W co najmniej 2 osoby szło się na jakieś mocno "zaminowane" pole i stawało się w pewnej odległości od siebie bez ruchu przed jednym z placków. Nasza broń - kamień. Rzucało się nimi w te krowie odchody. Wygrał ten, kto miał miej piegów.

by paziikk @

* * * * *

Pewnego dnia spotkałam się z koleżanką, która obwieściła mi, że zna fajną zabawę. Owa zabawa miała nazwę, ale obecnie za cholerę nie potrafię sobie przypomnieć jaką. Polegała na tym, że nabierało się powietrze w płuca, zatykało rękami uszy i stało tak przez kilka chwil, by potem udawać, że się nie jest sobą i robić rzeczy, na które nie miałoby się odwagi przed zabawą. Bywało, że biło się koleżanki, zrywało słoneczniki od sąsiada, uciekało przed innymi i udawało, że się ich nie zna.
Raz utrzymałam powietrze w sobie około 2 min i ległam jak długa, po czym wstałam zaskoczona. Cud, że nie zemdlałam wtedy z braku tlenu.

Opowiadało się także historie, że w piwnicach bloków jest potwór z czerwonymi oczami, a potem wracając do domu albo włażąc do piwnicy widziałyśmy wszędzie czerwone oczy.

Pojedynkowałyśmy się z chłopakami głównie. Raz na 'kto zrobi lepszy domek, dziewczyny czy chłopcy'. Chłopcy zrobili domek w krzakach, typowy otoczony chwastami. Jakieś siedzenia z wielkich kamieni. A my naznosiłyśmy desek, gwoździ, wielką 20 m folię. Wlazłyśmy na drzewa, poprzybijałyśmy deski, rozłożyłyśmy i przypięłyśmy folię i deszcz był nam niestraszny. Zirytowani chłopcy pewnego dnia go nam zniszczyli.

by hysterical_death @

* * * * *

Przypomniała mi się zabawa z przedszkola i późniejsze jej konsekwencje. Otóż w porach wiosenno-letnich regularnie wyprowadzano nas na plac zabaw przed przedszkolem. Zabawa (co najmniej 3 osoby) polegała na tym, że jeden był owczarkiem, a reszta owcami. Owczarek ów ganiał owce po trawie, zadaniem jego było nie dopuścić do rozdzielenia się owiec. Jak było więcej osób była wersja z juhasem, juhas tłukł owczarka wszystkim, a ten musiał nadal gonić. Zabawa skończyła się jak jeden z kolegów udających owcę za bardzo wczuł się w rolę i podjadł spory kawałek murawy, co skończyło się wizytą u lekarza.

by coronzon88 @

* * * * *

Pierwsza mniej kalecząca ciało była modna u mnie w podstawówce. Polegała ona na deptaniu stóp osób, które stały obok. Na początku robiło się to z zaskoczenia, ale gdy zabawa się przyjęła całe przerwy odbywały się turnieje w deptaniu. Z boku patrząc wyglądało to jak jakiś irlandzki taniec. bo kilku chłopców (dziewczyny jakoś nie czuły deptania się po stopach) stało w kółku i słychać było tylko głośne łup stopą o podłogę lub też trochę cichsze po trafieniu w stopę, w końcowych etapach turnieju coraz mniej było głośnych "łupów", co świadczyło o pełnym profesjonalizmie i poświęceniu.
Druga zabawa nie raz kończyła się siniakami i rozciętymi głowami, ale brutalność musiała być większa, gdyż byliśmy już w gimnazjum, więc byliśmy doroślejsi. Tym razem dziewczyny również nie chciały uczestniczyć w naszej zabawie. Wyglądała ona tak, że ganialiśmy się po korytarzu i sprzedawaliśmy, jak to mówią piłkarze, kosy. Głośne jebudu kogoś o podłogę bądź ścianę i bawimy się dalej, unikając kos i starając się jak najwięcej się ich sprzedać.

by funnyboy

* * * * *

Zabawa ta miała miejsce w ostatniej klasie szkoły podstawowej (tej 8-letniej jeszcze), więc ludzie mieli już po 14-15 lat, a niektórzy koledzy byli już całkiem pokaźnymi "byczkami". W czasie przerw w szkole bawiliśmy się w berka, z tą modyfikacją, że "bezpieczny" był ten kto wskoczył innemu na barana (baran także był niedotykalny). Widok był przekomiczny jak na boisku szkolnym biegało kilkunastu chłopa na barana, szczególnie że zdarzało się, że któryś "byczek" wskoczył na plecy jakiejś chudzinie. Przez parę lat koleżanka, z którą chodziłem potem do liceum, opowiadała jaki miały ubaw oglądając z okna tę zabawę.

by cubus_cubus

* * * * *

We wczesnych latach podstawówki bardzo lubiliśmy zabawę zwaną "ścianą". Najpierw losowało się łapacza. Potem wszyscy biegali jak głupi po korytarzu, i, by nie zostać złapanym, dotykali ściany, z tym, że nie można było stać przy niej dużej niż kilka sekund, więc po chwili znowu wszyscy biegali. Kto został złapany, gdy nie dotykał ściany, sam stawał się łapaczem, i tak w kółko. Popularna była też zabawa właściwie bez nazwy, polegająca na zjeżdżaniu tyłkiem po schodach. Straszna radocha i zawsze uświnione spodnie.

by szarlatan_jamayka

* * * * *

Pierwsza nazywała się "Niegrzeczny bachor". Polegała na tym, że ja byłam matką, a mój najlepszy przyjaciel dzieckiem. Musiałam dbać aby bachor nie zadawał się z niemiłymi panami z kokainą i tym podobnymi dziwkami. Poza tym udawaliśmy, że niejaki bachor niszczy największe zabytki światowe i bije dzieci, a jego matka wciąż ćpa zioło. Przeważnie kończyło się na tym, że albo matka go powstrzymała, albo darła się w niebogłosy: "Czy ja jestem złą matką?!"

Druga to pierwiastki. Więc grzebaliśmy w piachu dopóki któreś z nas nie znalazło "pierwiastka" (który to niczym nie różnił się od zwykłego piasku). Wtedy wydobywaliśmy ten pierwiastek. Wymyślaliśmy mu nazwę i podpisywaliśmy kredą. I tak w kółko. Że też nam się nie znudziło.

by olka_95 @

A czy Ty także masz takie wspomnienia z dziwnych zabaw? Podziel się tą wiadomością ze mną. Kliknij w ten link, a w temacie wpisz Najgłupsza zabawa. Znaczek @ za nickiem oznacza osobę, która nie posiada konta w serwisie Joe Monster.

Oglądany: 35657x | Komentarzy: 1 | Okejek: 65 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało