@Maciej1988 nie jesteś pierwszą osobą, którą na to wpadła.
Tesla zrezygnowała z pomysłu w zasadzie na etapie bajań Elona. Za to Nio faktycznie trochę idzie w tym kierunku. Na razie mają niemal tysiąc stacji wymian baterii. W zasadzie wyłącznie w Chinach. Ameryka i nasz kontynent zdecydowanie idzie w kierunku superszybkiego ładowania.
System powerpacków rodzi w pierwszej kolejności problemy z kwestią własności danej baterii. Nio rozwiązuje to w taki sposób, że sprzedają auto bez baterii. Tą leasingujesz od nich. W przypadku wymiany możesz zdecydować się nie tylko na zamianę na naładowaną, ale także na zmianę pojemności. Czyli możesz zmienić 75kWh na 100kWh
(a w niedalekiej przyszłości także 150kWh) zupełnie bezboleśnie w każdym momencie. Zmienia ci się rata za baterię i śmigasz dalej.
Trudno jest mi sobie wyobrazić podobny system obsługujący równolegle wielu producentów. Trzeba pamiętać, że bateria to najkosztowniejszy element ev.
Z jednej strony kupując auto bez niej na własność znacząco zmniejszasz początkowe koszty, ale z drugiej pakujesz się w stałą ratę. Zwłaszcza w przypadku starszych aut to może ciążyć finansowo.
Na podobny model biznesowy zdecydowało się Renault w początkowym okresie. Szybko jednak okazało się, że coś co miało być remedium na strach związany z degradacją baterii jest kulą u nogi. Klienci nie chcieli mieć dwóch rat za auto. I nie chcieli mieć dodatkowych limitów miesięcznych związanych z samą baterią. Zwłaszcza, że Renault nie przewidział opcji wykupu, więc coś co miało obniżyć cenę auta w praktyce po kilku latach stawało się stałym obciążeniem. W naszych warunkach równało ono niemal cenę przejechania 100km z tą znaną z aut spalinowych. A jednocześnie niespecjalnie przynosiło profity. Degradacja okazała się znikomym problemem, więc nikt nie potrzebował regularnej wymiany. Za to rynek miał spory problem w przypadku sprzedaży auta używanego. Albo należało robić cesję leasingu na nowego właściciela, albo zwrócić baterię do producenta. To pierwsze było wykonalne w przypadku sprzedaży bezpośrednio przez pierwotnego użytkownika. Autohandle nie mogły sobie pozwolić na to by na placu zalegały auta generujące kilkadziesiąt euro miesięcznego obciążenia. Więc potencjalny klient mógł sobie obejrzeć auto, a nawet w nim posiedzieć, ale nie był w stanie odbyć jazdy próbnej póki nie podpisał umowy z Renault i nie zamontował nowej baterii.
Jak nietrudno się domyślić to znacząco utrudniało cały proces. Ostatecznie Renault najpierw wprowadziło możliwość kupowania baterii jako części auta, a dziś chyba nawet już nie ma możliwości kupowania Zoe bez baterii na własność.
Wymienne pakiety są za to prężnie rozwijającą się opcją w świecie skuterów. Zwłaszcza tych na wynajem. Z tym że tam kluczem do sukcesu jest fakt, że baterie są fizycznie niewielkie. Może je wymienić jedna osoba bez dodatkowych narzędzi. W czasie porównywalnym z wymianą baterii np. we wkrętarce.
W przypadku samochodów mówimy o sporej kobyle. Bez pomocy odpowiedniej infrastruktury nie wyciągniesz kilkuset kilogramów. Zwłaszcza, że to trochę bardziej skomplikowany element niż kilka bateryjek paluszków w plastikowej obudowie. Trzeba np. ogarnąć kwestię obiegu chłodzącego. Wiele aut stosuje chłodzenie cieczą. To z jednej strony zwiększa wydajność, ale z drugiej utrudnia wymianę. I dochodzimy do kwestii czasu. Żeby taka wymiana miała sens w trasie to kwadrans wydaje się graniczną wartością. Powyżej tego solidna ładowarka 300+ kW będzie nie tylko o wiele tańsza ale i szybsza. W związku z tym całość wymaga kosztownej zrobotyzowanej infrastruktury. Nie sądzę by zbyt wielu producentów poszło w najbliższym czasie w ślady Nio.