< > wszystkie blogi

czasem cos mi sie przysni lub wydarzy

papier jest cierpliwy. e-papier tez :)

kredyt.

26 stycznia 2016
- dzien dobry pani. - dzien dobry... - ziewnela za ta szyba bankowa, jakby chciala mnie polknac. - chcialem dokonac przelewu, wie pani, na konto hotelu nad morzem, z kobieta chcemy na 3 dni pojechac i musze zrobic przedplate... - popatrzyla na mnie jak na stracenca - numer konta poda. - ale ja juz tu mam wypisany kwitek z wszystkimi danymi. - to poda, a nie sie w dyskusje wdaje. hmmm. podalem. co sie bede wdawal, jak mam wypisane wszystko. - 650 zloty i oplata - wystrzelala do mnie z karabinu. - prosze. - wyszedlem z banku i zdjalem kamizelke z kevlaru... trzeba bedzie połatac tu i tam.
*** - zarezerwowalem u Panstwa pobyt na weekend, przyjedziemy w piatek rano i zostaniemy do poniedzialku. - tak, widze w systemie rezerwacje, bardzo Panu dziekujemy. - przelewu juz dokonalem, chcialem tylko sie upewnic, czy moge wykupic dodatkowe sniadanie i zostawic na panstwa parkingu samochod do czasu az rozpocznie sie doba hotelowa, bo przyjedziemy gdzies w okolicy 5-6 rano... zostawimy samochod, przejdziemy sie na plaze, wrocimy na pozne sniadanie i gdzies kolo godziny 12 chcielibysmy zajac pokoj - nie bedzie z tym problemu? - oczywiscie, zadnego problemu nie bedzie, czekamy na panstwa. *** na wybrzeze dojechalismy tak jakos kolo 5 nad ranem, a w zasadzie troche przed - bo ciemno bylo. zostawilem auto na parkingu hotelu i wzielismy dwa, czy trzy wina - i poszlismy nad morze. a co. ciemnawo bylo, chociaz powoli sie zaczynalo przejasniac. okopalismy sie tuz pod wydmami, wykopalismy dwa dolki i zasiedlismy na skarpie pobliskiej, otwierajac wina. w dolkach umiescilismy swieczuszki, te male takie, od herbaty, zeby nie wystawaly za wysoko i podpalilismy. za jej brata i za mojego. obaj nie zyli. jakos tak wyszlo. kurwa... i zaczelismy saczyc te wina. i rozmawiac. o nich, o nas. o wszytkim. no kurde, jak nirwana jakas... bede to pamietal do konca zycia! a gdzies tam, na styku morza i nieba, horyzontem zwana granica zaczela nas witac wschodem slonca... nieziemskie doznanie, kiedy siedzisz z kobieta swojego zycia na zimnym piasku, obok pala sie swieczki za naszych braci, popijamy wino, marki wino, a gdzies tam slonce sie budzi jak gdyby nigdy nic. ponad morzem, ktore leniwo toczy fale, po brzegu tej plazy na ktorej piasku siedzimy... upajalismy sie chwila. i wschodem slonca. i tymi winami... coz. dosc dlugo, w koncu sniadanie mialo byc kolo 9-tej, a doba hotelowa zaczynala sie od 12-tej. a nam po prostu bylo dobrze w otoczeniu nas i naszych duchow, i tej przyrody... ale jakkolwiek nie byloby nam przyjemnie, nosnie i wesolo - coz, trzeba bylo kiedys skonczyc, ten poranek o swicie. lekko sie zataczajac i smiejac ze wszystkiego zaczelismy z gory planowany odwrot z tej plazy, w kierunku sniadania :) i tu sie pojawil pewien zgrzyt, jak paznokcia znak na szkle... - ale panstwo nie maja rezerwacji oplaconej. - jak to nie mamy?! - wydlubalem z tylnej kieszeni pomiety swistek z dowodem przelewu. - czy to znaczy, ze sniadanie tez nam nie przysluguje, mimo, ze ustalilem to z panstwem wczesniej?! - sniadanie przysluguje, prosze isc zjesc, a my bedziemy wyjasniac... nie wiem dlaczego, ale wszyscy sie nam na stolowce przygladali. a mysmy wciaz chichotali. moze dlatego ;) zjedlismy wszystko (gastrofaza?) - nie, w tamtych czasach nie bylo szwedzkiego stolu. i mielismy niezla beke z tych ludzi, co tak dziwnie sie na nas przygladali :P *** - prosze pani, ale jak to nie ma przelewu, przeciez pokazuje tu pani potwierdzenie przelewu?! - prosze wybaczyc, staramy sie wszystko sprawdzic. prosze wrocic, jak juz sie zacznie panstwa doba hotelowa. ok. to idziemy sie szlajac po miescie Jastrzebia-Gora (NAD MORZEM, ALE GORA ;P ). bo tam to bylo. slynie z kamienistych plazy. slynelo, nie wiem jak teraz. ostatecznie pojedlismy wegorza wedzonego i wrocilismy na 12-ta, zadni prysznica i wygodnych lozek. - tak, tak udalo nam sie uzyskac potwierdzenie przelewu z pana banku, nie mamy wciaz pieniedzy, ale po uzyskaniu potwierdzenia, prosimy panstwa do skorzystania z pokoju i zyczymy milego pobytu... *** ach! pospalismy chwil pare i zaczelismy korzystac z zacnego weekendu! pobyt byl mily. a pozniej okazalo sie, ze pani z banku, co tak na mnie ziewala, dokonujac przelewu przepisala numer konta mylac dwie cyferki. oficjalnie nic sie nie stalo. w koncu sprawa zostala wyjasniona, hotel dostal swoje pieniadze, a my swoje wakacje - dlugo po czasie, ale zawsze. ta pani sobie zrobila kredyt z moich pieniedzy, nie zwazajac na to, ze moze mnie zostawic bez dachu nad glowa i bez tych krotkich 3-dniowych wakacji... bo to Polska jest wlasnie. byla. jest. takze tak. PS. ale zadzwonila do mnie z przeprosinami (miala moj telefon, bo i ja bylem zaangazowany w wyjasnienia i z nia tez rozmawialem) - i jak w koncu sie przyznala i przeprosila, to odpuscilem skargi i inne takie, podobno miala tylko rok do emerytury. ok, na zdrowie tej pani niech bedzie.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi