< > wszystkie blogi

Łasucha Fasolkożercy tajny blog

czyli PurkusiaKuchatka małe co nieco

Ale te ludzie to som. Ogłoszenie jakby w sumie.

29 listopada 2014
Wracałem dziś z "wypadu" w interesach różnych, no i tak się złożyło, że przez zamknięty przejazd pod wiaduktem musiałem jechać objazdem.

A ponieważ ten objazd prowadzi niedaleko od mojego miejsca pracy, to pomyślałem sobie, że wstąpię po takie jedne schematy, co to mam je na biurku, a w sumie chciałbym je przeglądnąć jutro. No i przy okazji zerknę co i jak się dzieje. Taka kontrola, powiedzmy.

Na miejscu dowiaduję się, że panowie zdjęli z ogrodzenia baner, który ktoś w nocy powiesił.
Pierwsza myśl - wybory, cisza wyborcza, jakiś pacan w ostatniej chwili zapragnął się zareklamować bez ustaleń, za fryty i na krzywy ryj. Czyli dobrze, że zareagowali. Good.
Ale nie.
Bo okazuje się, że to był "baner" prywatny. Z napisem.
:ke

Gdzie ten baner? No, wyrzucili.
Ja to muszę zobaczyć, dawać mi to, proszę, natentychmiast.
No to idziemy.

I jest - płachta materiału na jakieś, nie wiem, powiedzmy: ze dwadzieścia parę metrów długa i z półtorej metra szeroka. A na niej sprejem wypisane:
"KOCHAM CIE BASIU" i serduszko z "LOVE" w środku.
Nosz jasny gwint.

Pytam się: no i czemu żeście to zdjęli? A niechby se wisiało do poniedziałku.
A bo X (brygadzista) kazał, to my poszli do Y (pani mieszkająca w domu naprzeciw, jedynym przy tej drodze), a ona powiedziała, że jej córka jest Edyta i o co się w ogóle rozchodzi.

Mówię: Panowie. Dwie sprawy. A co jeżeli jakiś chłopak chciał dziewczynę wziąć tutaj na spacer i w "odpowiednio" przygotowanych "okolicznościach przyrody" się oświadczyć? Albo mu się ulice po zmroku pochrzaniły, a teraz się zorientuje i będzie chciał przewiesić? A wyście zdarli i wywalili. :> Żadnego zrozumienia dla MIŁOŚCI.
No ale ogrodzenie firmowe.
Szlag.

A już tak w ogóle, to przecież u nas Basia pracuje. I może to właśnie ona ma "cichego wielbiciela"?
O kurna! Ale jak? Ona przecież mężatka!
No i? To co, że mężatka? Wielbiciela mieć nie może, bo mężatka? A co komu do tego?
No niby też.
Jak już żeście pozrywali, to dawaj, zwijamy to, i proszę na dyżurce schować. Może jeszcze chłopaki przyjadą, może się machnęli, może coś, ale jakby się kto o to pytał, to proszę oddać. Nie niszczyć, nie wywalać. Absolutnie!

Zwinęliśmy banera.
Zabezpieczony.

Jadę później do domu i tak się zastanawiam: przecież mogłem powiedzieć żeby z powrotem powiesili. Ale te końce takie porwane, to by trzeba przyciąć, no i faktycznie żadna Basia w tamtym domu nie mieszka... Ale ogrodzenie firmowe... Chrzanić, własną piersią bym bronił, już bym tam odpowiednio zakręcił, spróbował "władze" przekonać.
No kurde, sam nie wiem.

A dupa tam. Jak się łosie machnęli, to i tak dupa jak i tak, a jak faktycznie jakiś ktoś oświadczać się chciał w "okolicznościach", to mógł przyjść w tygodniu i zagadać jak człowiek, dla pewności, a nie tak "na wariata".
No i dylematy teraz.
A mogli kurde zostawić do poniedziałku, przecież żodyn by się nie skapnął. Żodyn.
To nie.



Jakby co, to dzwonić, guzik na słupku przy furtce, "banera" se chłopaki odbierzecie.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
  • Moje subiektywne poglądy i opinie. Można się z nimi zgadzać albo nie. Obowiązku nie ma. Za jakiekolwiek skutki stosowania w życiu codziennym nie odpowiadam. Ach, bym zapomniał... oczywiście "może zawierać śladowe ilości orzechów". I fasoli.
  • Informuj mnie o nowościach na blogu
  • RSS blogu PurkusKuchatek
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi