< > wszystkie blogi

Ślumpa

Gitara, ognisko! Tu leją się po pyskach...

A gdybym jednak nie wstał? Część 1.

28 lipca 2012
 Zaczęło się od paskudnego niedzielnego poranka.
I mimo, że na zewnątrz mokro, deszcz napierdalał tak, że nikomu normalnemu nie chciałoby się wstać z łóżka to jednak się przemogłem. Pomógł mi zapewne alkohol spozyty dnia poprzedniego a niewątpliwie jeszcze krążący po moich arteriach żylno-tętniczych. Nie zaczął się więc ten dzień najgorzej. W tle krążyła co prawda ta świadomość, że obiecałem kumplom nie tykać procentów do przyszłej soboty a będzie mi dane. W sumie dobrze bo ostatnio trochę mocno poszalałem i przydałoby sie w końcu wytrzeźwieć.

 Wstałem więc, wziąłem prysznic, zjadłem śniadanie. Spoglądając za okno powziąłem decyzję, że niedzielę spedze w domu. Oj jakże się myliłem. Gdybym tylko wiedział...
Własnie, ale któż mógł wiedzieć, że będzie tak paskudnie? A wystarczyło po prostu olać wszystko i nawet nie wstawać.
Nadmienię od razu, że nie chodzi o kaca, który zwykle przychodzi gdy z organizmu ulecą ostatnie opary alkoholu. O nie! Kaca miewam rzadko, a tego dnia po prostu dostrzegłem w końcu rzeczywistośc taką jaka jest, bez żadnych różowych okularów. Szaro, buro, mokro i ogólnie do dupy.
Piszę o tym, aby pokazac choć mniej więcej jaki mogłem mieć nastrój, gdy zdarzyła się ta paskudna historia.
a zaczęło się niewinnie... Było mniej wiecej południe a ja po niewielkim ale smaczynm śniadaniu siedziałem przy kompie i zajmowałem się jakąs pierdołą.
Mimo deszczu miałem uchylone okno, lubię słuchać uderzeń kropel o metalowy parapet. Fajnie miesza się to z prawie cały czas grającą w moim pokoju muzyką.
Deszcz jednak dudnił coraz mocniej, i coraz bardziej regularnie. Do pewnego momentu nie zwracałem na to uwagi, ale gdy przestawałem słyszeć w głosnikach przesterowane gitary, mocny bas oraz napieprzanie po blachach i garach wyjrzałem za okno. I zobaczyłem na horyzoncie To.
Wiedziałem, że nie mam wiele czasu. Trzeba było się przygotować na spotkanie. I to przygotowac szybko.
Przebrałem się więc jak najszybciej z domowych dresów w Strój. Na szczęscie miałem jeszcze amulety, nie rozdałem wszystkich przyjaciołom. Och jakże mądre to było. Gdybym tylko wczesniej wiedział, że będą potrzebne wszystkie...
Niestety z braku kilku wiedziałem, że będę musiał improwizować.
Założyłem wiec ochronny pentagram, srebrne nieśmiertelniki i Symbole. W jedną kieszeń włożyłem Kostkę, w drugą jeden z Miotaczy. Do rękawa na lewym przedramieniu przytwierdziłem Rękojeść. Na prawe ramię poszedł Ogłuszacz zintegrowany z Laserową Tarczą.
Tak zaopatrzony mogłem wyruszyć na spotkanie. I walkę.
To było ogromne, co najmniej wielkości Stadionu. wiedziałem jednak, że Zło zawsze przybiera formy wielkie i straszne. Ale można z nim walczyć, pod warunkiem, że do walki przystępuje się z czystym sercem i szczerymi intencjami. Wiedziałem, że jeśli przegram, niewielu będzie mogło stawić Temu czoła. Wygrana zaś oznaczała wewnętrzny spokój, satysfakcję, ale nie mogłem liczyć, że idąc potem ulicą panienki będą wzdychac albo piszczeć na mój widok a dzieciaki na podwórkach będa wyobrażać sobie, że są mną.
Nie, czekająca mnie walka nic takiego nie oznaczała. Wiedziałem o tym.

C.D.N.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
  • Początkowo miał być pod nazwą Sekta Niebo, ale cóż wolałem nie ryzykować :)
    Ślumpa jest to potoczna (podwórkowa?) nazwa rzeczki Ślęzy, przepływającej przez m.in osiedle Nowy Dwór we Wrocławiu.
    Sekta Niebo kiedyś była nieformalną grupą muzyczno-towarzyską, założoną właśnie nieopodal brzegów Ślumpy.
    Echhh stare czasy ;)
  • Informuj mnie o nowościach na blogu
  • RSS blogu reksi0
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi