< > wszystkie blogi

Skiosku&Pokiosku

bo rzeczywistość jest bardziej od fikcji, nawet ta pokioskowa

Kazio

29 kwietnia 2018
Zimny, deszczowy, listopadowy, poniedziałkowy wieczór. Czy może być gorzej?
Może. Stara zaniedbana kamienica przy ulicy pełnej takich kamienic. Tu nie ma domofonu, śmierdzi szczynami i starym, mokrym drewnem złożonym w prowizorycznej komórce na podwórku. Wystający daszek komórki udziela schronienia miejscowej żulerce.
Do wejścia zbliża się dziewczyna.
Na plecach futerał z wiolonczelą, z jednego ramienia zwisa jej torba z laptopem, z drugiego - wyładowany plecak i plastikowy organizer na nuty. Na przedramionach dyndają siatki z zakupami, z jednej z nich sałata niebezpiecznie wychyla głowę. W jednej dłoni dziewczyna trzyma kolejną siatkę, w drugiej parasolkę i puszkę piwa, która najwyraźniej nie zmieściła się w siatkach z zakupami.


Kiedy stoi tak pod drzwiami, nie mogąc ich otworzyć rękami, próbuje pociągnąć je ku sobie u dołu stopą. Pompa z nieba i błoto przed wejściem nie ułatwiają jej zadania.
I wtedy spod daszku doleciało:
- Kaziu, no otwórz-że pani!
Z ciemności wyłonił się rzeczony Kazio i zanim do niego dotarło, co ma zrobić, a do niej - co się dzieje, Kazio wyjął dziewczynie z dłoni puszkę piwa, wprawnym ruchem otworzył i znieruchomiał podając puszkę z powrotem.
Rechot spod daszku niósł się po całej ulicy.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi