< > wszystkie blogi

Skiosku&Pokiosku

bo rzeczywistość jest bardziej od fikcji, nawet ta pokioskowa

Kumulacyjno - weekendowi

18 stycznia 2015
Trzęsą mu się ręce, nie potrafię powiedzieć, czy to wina wieku czy specyfiku, który wchłonął jakiś czas temu, a którego opar drażni mi nos. Obsługuję więc na wdechu i staram się uwinąć.
- Żarówkę poproszę. Tylko taką do pokoju, nie do kuchni.
- Nie mam żarówek, proszę pana.
- A baterie masz?!
- Tak.
- To na chuj ci one, jak nie masz żarówek?!

Elegancki płaszcz, nieco brudne, ale drogie buty.
- Alkomat. Yyyy... Alkotest. Znaczy taki jednorazowy.
- Nie mamy takich w asortymencie.
- No taaak. A szkodaaa. Bo ja jutro i tak będę prowadził! I jak coś się stanie, to ja do gazet z tym pójdę, do telewizji, że to między innymi wina Kolportera!

Zwyczajny Janusz. Najzwyczajniejszy człowiek, który wszedł wprost z ulicy zwabiony magicznymi 23 milionami w totolotkowej kumulacji.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. Czy pani jest dziewicą?
- Słucham?
- Nie przesłyszała się pani: pytałem, czy jest pani dziewicą.
- Toooo... prywatna sprawa, nie muszę panu odpowiadać, ale odpowiem, jak mi pan powie, czemu pan pyta.
Gość nie wyglądał na zainteresowanego moją osobą w jakiś szczególny sposób, a pytanie zadał, jakby mnie pytał o godzinę.
- Kiedyś mi wróżka wywróżyła, że zostanę milionerem z ręki dziewicy. I mnie dzisiaj olśniło! Idę tędy, patrzę na panią, taka młoda... Dodał człowiek dwa do dwóch i się człowiek zapytał. No i jak?
- Niestety, to nie o mnie ta wróżka mówiła.
- No nic, może innym razem.
I już wychodząc obraca się i pyta:
- A kto tu z panią jeszcze pracuje?
- Szef. I też nie jest dziewicą.

Moherowa babcia.
- Niech mnie pani rozmieni te 20 zł.
- Nie mogę, mam mało drobnych.
- No przecież tyle na tacę nie dam.
- To może niech pani z tacy weźmie resztę?
Kobieta się przeżegnała.
- Pani to chyba w kościele dawno nie była. By mi ludzie rękę odgryźli!

Dwie Turczynki.
- Do you speak English?
- How can I help you?
- Yyyy... tickets...
I podaje pendrive'a. Chyba bez znajomości angielskiego też by się dogadały z kimkolwiek innym, ale jak się okazało, zwiedziły cały Przemyśl w poszukiwaniu kogoś, kto wydrukuje im bilety i zna angielski. Gdzie ja mieszkam?!

Ksiądz.
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
- Dzień dobry.
- Aaa - cha!
I wyszedł.

W sobotę wieczorem wszedł zapruty w pestkę. Stał, jak na kutrze rybackim w czasie sztormu. Nie znam się na skali Beauforta, ale sztorm był potężny! Podszedł do blatu i mrużąc jedno oko (na zmianę to prawe, to lewe) skreślił sześć liczb. Podał, sypnął monetą, zawinął blankiet i wyszedł.
Wrócił w niedzielę po południu.
- Dzień dobry! Trójkę mam! Trójczynę!
Nie poznałam go od razu, ale po chwili mnie oświeciło.
- Dzień dobry! Świetna wiadomość.
- Ja to skreślam zawsze te same liczby, ale wczoraj byłem trochę... zmęczony i skreśliłem jakieś inne. I trójkę mam! Trójczynę!
Cieszył się tą trójczyną, jak student po teoretycznie oblanym egzaminie. Mam nadzieję, że mu ta metoda nie wejdzie w krew.


 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi