< > wszystkie blogi

Beast_Slayer's absurdlog

Potwornie o wszystkim...

Thief 3 - w końcu...

26 lutego 2010
Podejście numer dwa - po osłabnięciu przyzwyczajeń z jedynki i dwójki

Będzie trochę ciężko. Gra nie wciągnęła mnie tak jak poprzednie części. Sposób posługiwania się broniami totalnie mi zabił klimat. Dobra - to kwestia przyzwyczajenia, ale ten cholerny łuk trzymany pod skosem... Nie lepiej już było go zamienić na kuszę?! Przecież celne strzelanie z tego na większe odległości było dla mnie loterią (mimo, że ogólnie mało korzystam z niego - tylko kiedy jest to wymagane - w poprzednich częściach to miałem prawie precyzję średniowiecznego "łuczanego" snajpera).
Z większych zmian - "świadomość ciała" przypadła mi do gustu i pozwalała bardziej się wczuć w postać - zmiana na duży plus.
Nocne zwiedzanie miasta - w jakiejś recenzji (bodajże na Gaminatorze) ktoś marudził na ten element. Biorąc pod uwagę, że prawdopodobnie dzięki temu cały ekwipunek jaki mamy jest cały czas przy nas uważam to za plus. Samo miasto bardzo się nie zmienia, a chodzenie do paserów i sklepów może wydawać się po dłuższej chwili nużące. Ja nie miałem takich problemów - jedyne co mnie irytowało to ładowanie lokacji, które oprócz tego, że trwa strasznie długo to dodatkowo lokacje mogą przyprawić o klaustrofobię. O wiele większe poziomy z poprzednich części na kilkukrotnie słabszym sprzęcie potrafiły mi się załadować w kilka sekund. Skoro już wspomniałem o wielkości - nie chce kopać leżącego, ale tutaj to naprawdę wygląda to tragicznie. A jak weźmiemy pod uwagę misję "Life Of Party" z 2-jki to przy trójce można uwierzyć w krasnoludki. Do tego jeszcze tragiczna mapa. Normalnie nie mam problemów z orientacją w terenie (zwłaszcza jak mam mapkę), ale tutaj to musiałem zapamiętać miasto bo z mapą to nie trafiałem tam gdzie miałem się znaleźć.
Niestety same misje też kuleją. Niby fajnie, noc, skradanie się w cieniach, ogłuszanie, strażnicy z pochodniami (leszcze i tak się dały wyeliminować), ale brakowało mi ciągle czegoś. Przed porażką na tym polu uratowała grę misja w "Shalebrigde Cradle". 13 luty 2010 kilka minut przed północą - nie pamiętam kiedy poprzedni raz przed tą datą podskoczyłem wystraszony na fotelu (albo raczej z fotelem) i do tego jeszcze wrzasnąłem, wiem tylko, że to było podczas nie wiem którego przechodzenia System Shock 1.
Tak to bywa kiedy leżące własnoręcznie ukatrupione zwłoki (2 albo 3 strzały ogniowe) błyskawicznie wstają mi przed nosem.

Podsumowując gra nie jest zła. Lepsza grafika to niestety nie wszystko, a na kilkanaście misji trafia się tylko jedna świetna w której klimat wylewa się z ekranu oraz głośników i topi grającego - to zdecydowanie za mało.
Zobaczymy co pokaże Thi4f.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi