Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Netflix ma nowy hit. Serial bije rekordy popularności – Filmoteka Joe Monstera

43 848  
147   63  
Dzisiaj:
  • Aktor z serialu „Andor” zdradza, kiedy możemy spodziewać się drugiego sezonu
  • Tytułowy mściciel z remake'u filmu „Kruk” wygląda zupełnie inaczej niż ten z oryginału
  • „Mary Poppins” na celowniku cenzury. Chodzi o język używany w filmie
  • Netflix sprawił, że osoby korzystające z tej formy opłaty za abonament zapłacą teraz o 1/3 więcej. Szykują się też nowe podwyżki

#1. Netflix ma nowy hit. Serial bije rekordy popularności


Kilka dni temu na Netflixie pojawił się nowy serial, który natychmiast wzbudził potężne zainteresowanie widzów. Mowa o produkcji „Avatar: Ostatni władca wiatru”. Aktorska adaptacja kreskówki w serialowym wydaniu okazała się strzałem w dziesiątkę, a świadczą o tym naprawdę wysokie liczby.

W pierwszy weekend obecności na platformie serial zgarnął ponad 21 milionów wyświetleń. Był też oczywiście numerem jeden wśród najczęściej oglądanych anglojęzycznych seriali. Dla porównania warto dodać, że „One Piece” – aktorska adaptacja anime o tym samym tytule – w swój pierwszy weekend został obejrzany 18,5 mln razy.

Twórcy serialu nie chcą zapeszać, ale w wywiadzie zdradzili, że mają sporo niewykorzystanego materiału, z którego mają nadzieję zrobić jeszcze użytek. Chodzi oczywiście o drugi sezon, który, jeśli obecny trend popularności się utrzyma, jest niemal pewny.

#2. Aktor z serialu „Andor” zdradza, kiedy możemy spodziewać się drugiego sezonu


Od premiery pierwszego sezonu serialu „Andor” z uniwersum Gwiezdnych Wojen minęło już trochę czasu. Twórcy mieli w planach zaserwowanie nam kontynuacji opowieści w najbliższych tygodniach, jednak ich plany zostały pokrzyżowane przez strajk w Hollywood. Na szczęście zarówno strajk, jak i zdjęcia do drugiego sezonu już dobiegły końca. W związku z tym wiele osób zastanawia się, kiedy premiera.

Małego rąbka tajemnicy postanowił uchylić nam Stellan Skarsgård, jeden z głównych aktorów występujących w serialu. Mężczyzna jest przekonany, że jest na co czekać:

To ostatni sezon. Serial kończy się tam, gdzie zaczyna się Łotr 1. Myślę, że drugi sezon będzie bardzo dobry, ponieważ już pierwszy był dla mnie satysfakcjonujący, ponieważ to coś w rodzaju Gwiezdnych Wojen dla dorosłych – żyją w bardziej realistycznym i skomplikowanym społeczeństwie, a klaustrofobia faszystowskiego reżimu jest wyczuwalna. Myślę, że mamy przed sobą dobry sezon.
Dał również pewną nadzieję na to, że drugi sezon może ukazać się jeszcze w tym roku:

Prawdopodobnie ukaże się pod koniec roku lub na początku następnego.

#3. Tytułowy mściciel z remake'u filmu „Kruk” wygląda zupełnie inaczej niż ten z oryginału


Skoro przy już jesteśmy przy rodzinie Skarsgårdów, to może warto przyjrzeć się karierze nieco młodszego członka rodu, Billy'ego. Aktor znany z takich produkcji, jak „To” został zaangażowany w pracę nad remakiem słynnego filmu opartego na serii komiksów, zatytułowanego „Kruk”.

Produkcja z 1994 roku, w której główną rolę zagrał Brandon Lee, stanowiła pierwowzór dla tegorocznego remake'u. Jednak nowy film nie zamierza wiernie odwzorowywać swojego poprzednika. Świadczy o tym choćby już sam wygląd tytułowego mściciela:



Reżyser nowego filmu postanowił podzielić się z czytelnikami swoimi przemyśleniami na temat wizerunku Billy'ego:

Piękno w Billu polega na tym, że to coś niepokojącego. Jak przemienia się poprzez stratę staje się czymś, czego sam już nie kontroluje. Tutaj w grę wchodzą słynne słowa: ktokolwiek walczy z potworami, musi uważać, by samemu się nim nie stać. Ja tak wyglądałem w latach 90., gdy squatowałem i imprezowałem w Londynie, a do tego dodaliśmy trochę współczesnych wpływów od takich muzyków jak Post Malone czy Lil Peep.

Premiera nowego „Kruka” została zaplanowana na 7 czerwca tego roku.

#4. „Mary Poppins” na celowniku cenzury. Chodzi o język używany w filmie


Stare produkcje mają to do siebie, że słowa uważane niegdyś za zupełnie niegroźne i neutralne, dziś postrzegane są jako obraźliwe lub wręcz wulgarne. Nic więc dziwnego, że sporo starszych produkcji musi przejść ponowną weryfikację, jeśli chodzi o kwestie dolnej granicy wieku osób, które mogą je oglądać. I tak w ostatnim czasie dość głośno zrobiło się o cenzurze filmu „Mary Poppins”.

Pomyślicie pewnie, ale jak to? Ta „Mary Poppins”? Czy może mowa o jakiejś parodii kina ślizganego, o której nic nie wiem? Okazuje się jednak, że w filmie pojawiał się „rasistowski język”.

Ale jakież to okropne, wulgarne określenia padały z ust postaci? Padało jedno konkretne słowo, które wywołało spore oburzenie. Chodzi o „hottentot”. Określenia tego zwykło się używać w celu wskazania kogoś prymitywnego, niecywilizowanego. Najczęściej używano tego w odniesieniu do ludzi pochodzących z regionów południowej Afryki.

W związku z tym film „Mary Poppins” z 1964 roku nie powinien być już pokazywany dzieciom bez nadzoru osób dorosłych. Zmieniono mu bowiem kategorię z „U” (Universal) na „PG”.

#5. Netflix sprawił, że osoby korzystające z tej formy opłaty za abonament zapłacą teraz o 1/3 więcej. Szykują się też nowe podwyżki


Netflix się w tańcu nie pie***li. Po brutalnej walce przeciwko osobom współdzielącym konta, przyszedł czas na uporanie się z tymi, co płacą za mało. Chodzi o osoby opłacające abonament za Netflixa za pośrednictwem iTunes.

W 2010 roku Apple postanowiło wprowadzić możliwość opłacania subskrypcji przez ich wewnętrzny system. Netflix nie chciał na to przystać przez wzgląd na konieczność uiszczenia 30% opłaty. W 2015 roku serwis jednak przystał na taką współpracę, która nie potrwała długo. W 2018 roku zawieszono bowiem możliwość opłacania abonamentu w ten sposób, ale tylko dla nowych osób. Użytkownicy, którzy robili to już wcześniej, mogli nadal korzystać z płatności iTunes.

Mocną stroną tej metody był fakt, że... nie dotykały ich żadne podwyżki. Za standardowy plan jeszcze kilka miesięcy temu płacili więc starą kwotę w wysokości 9,99 USD. Dla kontekstu dodam, że normalni użytkownicy w tym samym czasie płacili już 15 USD.

No ale eldorado musiało kiedyś się skończyć, a nastąpiło to w lutym tego roku. Ludzie zostali zmuszeni do migracji na normalne systemy płatności i zaczęła obowiązywać ich normalna stawka abonamentowa:


Nikt nie powinien jednak dziwić się takim decyzjom. Netflix szuka bowiem pieniędzy, gdzie tylko się da. Jak sami twierdzą, chcą w ten sposób sprawić, aby użytkowników nie dotykały agresywne podwyżki stawek abonamentowych. Niestety i to ma wkrótce dobiec końca.

Jeden z przedstawicieli koncernu, komentując wyniki finansowe za 2023 rok, zapewnił, że firma powróci do standardowego podejścia do podwyżek cen i przestanie się cackać. Podobno wdrożenie nowego cennika na terenie USA, Wielkiej Brytanii i Francji przebiegło pomyślnie. Pora więc docisnąć użytkowników jeszcze mocniej, a na pozostałych rynkach wyrównać różnice. W Polsce możemy więc spodziewać się skoku cen abonamentu jeszcze w tym roku. Firma zapewne przy okazji wprowadzi u nas tańszą alternatywę w postaci planu z reklamami.

W poprzednim odcinku: Netflix blokuje treści w najtańszym abonamencie

3

Oglądany: 43848x | Komentarzy: 63 | Okejek: 147 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało