Mamy swoją wiejską grupę na Facebooku i jej najbardziej aktywnym czasem jest ten, kiedy naszą miejscowość odwiedza lodziarz. Ludzie dzielą się aktualizacjami na żywo, gdzie aktualnie jest samochód i w którym kierunku zmierza.
Ruch na „głównej ulicy” mojego miasta jest tak niewielki, że dwóch kierowców jadących w przeciwnych kierunkach może zatrzymać się i porozmawiać ze sobą przez kilka minut bez powodowania jakichkolwiek problemów.
Ktoś w naszym miasteczku obrabował bank i wszyscy od razu wiedzieli, kto to był. Kasjerka nie odzywa się do niego do dzisiaj.
Mieszkam w małym miasteczku. Kiedy się tu sprowadziłem, wszyscy pytali „po kim kupiłeś dom?”.
Mieszkam w miasteczku, gdzie żyje niecałe 5 tys. ludzi. Pewnego dnia w lokalnym urzędzie widziałem taką scenę: w kolejce do okienka stały trzy osoby. Wtem weszła czwarta, kobieta, która widząc to wszystko, powiedziała tylko, że wpadnie później, kiedy będzie mniejszy ruch.
Kiedy byłem w pracy, mój pies jakoś wydostał się za ogrodzenie i uciekł. Policja przyjechała do szkoły mojej siostrzenicy, aby zawiadomić ją, że znaleźli jej psa i poprosić, aby wpuściła go do domu.
W moim miasteczku otworzyli bar ze striptizem, akurat kiedy kończyłem 18 lat. Razem z kumplami byliśmy mocno nakręceni, aby odwiedzić ten przybytek. Z jakiegoś powodu wyobrażałem sobie, że striptizerki, które tam pracują, będą całkowicie nieznajomymi kobietami. Nie spodziewałem się, że będzie to Judy, którą znam z zajęć matematyki, oraz Aubrey, która pracuje w Wendy's.
W moim mieście w 1976 roku otworzyli pierwszego McDonalda. Z tej okazji urządzili paradę.
Zrobiłem zakupy, spakowałem i zapomniałem zabrać torby do domu. Inny klient, który to zobaczył, zabrał ją za mnie i przywiózł do mojego domu.
Mój narzeczony zabrał mnie kiedyś na festyn do swojego małego miasteczka. Pewien gość zobaczył go i mu pomachał. Zapytałam narzeczonego, kto to był, a on na to, że to jedyny koleś w mieście, który miał tak samo na imię jak on i to ich połączyło.
Mówił też, że jego ojciec ostrzegł go kiedyś, żeby nie umawiał się z pewną laską z miasteczka, bo może być jego siostrą.
Tam gdzie dorastałem, kiedy dzwoniło się na policję w nocy, operatorka kazała czekać, bo musiała „obudzić szeryfa”.
Znany bandzior z okolicy kandydował na szeryfa.
Był kilka razy w więzieniu w swoim życiu.
Jego slogan brzmiał „Znam więzienie na wylot!”.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą