Mówi się, że przestępcy są zawsze o krok przed tropiącymi ich
śledczymi. Interpol dba o to, aby ten krok był tak mały, jak to możliwe.
Organizacja, którą dzisiaj znamy jako Interpol, założona została w 1923 roku w Wiedniu. Nazywała się wtedy
International Criminal Police Commission i łączyła policje szesnastu państw. Jej historia sięga natomiast jeszcze nieco dalej wstecz, bo do 1914 roku, kiedy książę Monako zorganizował kongres z udziałem funkcjonariuszy z 24 krajów, chcąc poradzić się w kwestii zwalczania przestępców, którzy za cel postawili sobie okradanie monakijskich kasyn.
Podczas kongresu w 1914 roku dyskusja dotyczyła sposobów obrony kasyn w Monako, ale nie tylko – szybko wykroczyła poza zakładany z początku zakres. Pojawił się też postulat nawiązania ścisłej współpracy pomiędzy policjami różnych krajów, a wśród tzw.
dwunastu życzeń znalazły się m.in. bezpośrednia komunikacja, wspólny język, szkolenia czy współdzielone bazy danych, ułatwiające chociażby identyfikowanie przestępców na podstawie odcisków palców. Obecnie Interpol zrzesza policje z aż 195 krajów.
Wybór wspólnego języka, którym posługiwaliby się wszyscy członkowie Interpolu, okazał się dość problematyczny – było to w czasach, kiedy angielski nie stanowił jeszcze „oczywistości”. Stąd też pomysł wykorzystania francuskiego, a nawet… esperanto. I podobnie jak w przypadku innych pomysłów na wykorzystanie esperanto, także i ten spalił na panewce. Obecnie więc oficjalnym językiem pozostaje francuski, ale równorzędnie z nim stosowany jest angielski, a także hiszpański oraz arabski.
Niewiele brakowało, a Interpol w ogóle przestałby istnieć. To wątpliwa zasługa nazistów, którzy w 1938 roku postanowili obalić ówczesnego przewodniczącego organizacji, w rezultacie czego z jej szeregów wystąpili niemal wszyscy członkowie. Był nim pochodzący z Austrii Michael Skubl. Naziści przenieśli organizację do Berlina, a posiadane przez nią zasoby wykorzystywali do celów… cóż… zdecydowanie dalekich od założonych. Po wojnie na szczęście – przy dużym udziale m.in. Belgii – udało się odbudować struktury organizacji, na której siedzibę wybrano tym razem Paryż.
Kiedy przydaje się Interpol? Między innymi wtedy, kiedy przestępca da nogę za granicę, myśląc, że tam będzie bezpieczny i uniknie sprawiedliwości. Czasami rzeczywiście ucieczka kończy się w ten sposób… ale to temat na zupełnie inną opowieść. W mocy Interpolu pozostaje wystawianie listów gończych –
red note czy też
red notice, co może, ale wcale nie musi, oznaczać jakąś spektakularną historię. Spośród ok. 70 tys. pozostających w mocy w danym momencie listów, zaledwie nieco ponad 10% zostało upublicznione.
Gdyby ktoś chciał dostać się do siedziby Interpolu w Paryżu, to… już na to za późno. Ta obecnie znajduje się w Lyonie. Jedną z przyczyn
przeprowadzki był atak z 16 maja 1986 r., kiedy to w podparyskim Saint Cloud doszło do dwóch eksplozji. Na szczęście w wyniku ataku nikt nie zginął, ranny został policjant. O organizację ataku oskarżono terrorystów z grupy Direct Action, których zresztą później aresztowano. Samą siedzibę przeniesiono więc w inną część Francji.
Operując w niemal dwustu krajach, Interpol musi być potężną organizacją, prawda? Nie do końca… ale pomyłka wynika najczęściej z niezrozumienia, czym właściwie Interpol jest. W ramach organizacji pracuje zaledwie ok. 650 osób – i nie zajmują się one śledztwami czy aresztowaniami. Zajmują się natomiast ułatwianiem współpracy służbom z różnych krajów. W tym kontekście bardzo słuszne jest stwierdzenie, że Interpol to nie policja, to bardziej „internet dla policji”. Całkiem skuteczny zresztą – choć nie w każdej sprawie. Z założenia Interpol nie angażuje się w sprawy na tle politycznym czy religijnym, w praktyce zdarzają się wyjątki.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą