Każdy kto pracuje z klientami wcześniej niż później natknie się na jakiegoś oryginała. Czasem jest to typ meczący, czasem wkurzający, ale czasem trafi się zabawny.
#1.
Typowy problem. Klientka zarezerwowała i odebrała ręczną lampę błyskową, co jest standardową usługą w naszej wypożyczalni sprzętu fotograficznego. Zadzwoniła do nas później, spanikowana. - Daliście mi lampę, która nie działa! Wesele zaczyna się za 30 minut! Moja duma zawodowa nieco ucierpiała, bo zawsze sprawdzamy cały nasz sprzęt. - Czy na pewno ma pani naładowane baterie? - Oczywiście! Myśli pan, że poszłabym na sesję zdjęciową z nienaładowaną lampą? Rzuciłem wszystko, co robiłem w biurze, w tym naszych klientów i telefony, i sam wskoczyłem do samochodu (dostawca był zajęty). Nie mogę zawieść klienta. 15 minut jazdy i byłem po drugiej stronie miasta, ładując baterie do lampy błyskowej. Zadziałało! Nie czując się wcale zakłopotana, klientka powiedziała: - Ups, myślałam, że były naładowane... Odwróciłem się do wyjścia i usłyszałem pytanie: - Czy ma pan ze sobą pendrive’a? Mój fotograf zapomniał... Ślub zaczyna się za 5 minut!
#2.
Pracuję w centrum serwisowym zajmującym się naprawą i konserwacją sprzętu AGD. Kiedyś klient zgłosił się do nas w sprawie naprawy gwarancyjnej zmywarki. Miał następujące skargi – ze zmywarki wypadło kilka części, a potem zaczęła głośno pracować i źle zmywać naczynia. Od razu powiedziałem klientowi, że te części nie są związane ze zmywarką. Wtedy on naprawdę się zdenerwował – zapytał, jacy z nas specjaliści, i powiedział nam, że jest pewien, że nigdy czegoś takiego nie miał, że te części na pewno wypadły ze zmywarki i bla bla bla. Sprawa utknęła w miejscu, ponieważ klient nie zgadzał się z naszą diagnozą, pisał skargi i listy do producenta i sprzedawcy oraz robił inne podobne rzeczy. Dziś pracowałem nad zleceniem od innego klienta. Przeprowadziłem oględziny jego zmywarki i voilà! Na dole urządzenia znajdowała się ta sama gumowa rzecz, którą widziałem w tamtym urządzeniu. Zapytałem właściciela zmywarki: „Czy wie pan, skąd się wziął ten element?”. A on odpowiedział: „Och, to z tarki IKEA, ciągle wypadają”. Więc... zrobiłem zdjęcie i wysłałem je do naszego drogiego klienta. Odpisał: „O, to jest to. Mam taką. Przepraszam”. Nie, nie przyjmujemy twoich „przeprosin”.
#3.
Zajmuję się odnawianiem sufitów. Skończyliśmy trudną robotę, pracowaliśmy dwa dni po 12-13 godzin. Nasz klient, młody chłopak, uznał, że jest dobrze, wskazał kilka drobnych błędów i od razu je naprawiliśmy. Minął tydzień, gdy nagle odebrałem telefon z nieznanego numeru i kobiecy głos powiedział: - Dzień dobry! Jestem mamą klienta, dla którego odnawialiście sufit. Jestem w jego mieszkaniu i nie podoba mi się, jak zainstalowaliście lampy – wyglądają nierówno! - A gdzie klient? - Wyjechał służbowo, i teraz ja zajmuję się remontem. - W porządku! Jaki jest problem? - Lampy są w jednej linii, ale nierówno względem siebie. Wszystkie! W tym momencie moja szczęka zaczęła trochę drżeć, bo w mieszkaniu było 47 lamp na 6 sufitach, a jeśli kobieta miała rację, to znaczyło, że oprawy zostały źle zamocowane i że trzeba będzie wymieniać płyty sufitowe. A to dość upierdliwe. Dotarliśmy pod adres. Kobieta była bardzo zła i zaczęła na nas od razu naskakiwać. Powiedziałem: - Proszę, żeby pani się uspokoiła i pokazała nam, które lampy są nierówno zainstalowane. - Nic wam nie pokażę, sami znajdźcie. Chodziłem z pokoju do pokoju, stałem w każdym kącie i wytężałem wzrok. Ale nie widziałem niczego złego. Przynajmniej gołym okiem. Więc zacząłem tracić panowanie nad sobą: - Jaka lampa pani nie pasuje? Co to za cyrk? Sądzi pani, że umiem czytać w myślach? - Ta! – eksplodowała złością kobieta. – Jest bliżej ściany niż sąsiednia! Zmierzyłem 58 cm od ściany za pomocą taśmy mierniczej. Następna lampa znajdowała się w odległości 58 cm, podobnie jak pozostałe 5 lamp w rzędzie. Były tak precyzyjnie równo, że nawet ja byłem oszołomiony. Krótko mówiąc, zmierzyliśmy wszystkie 47 lamp z tą kobietą i spędziliśmy nad tym 40 minut. Sama wspięła się po drabinie, przyłożyła taśmę mierniczą, zmrużyła małe oczka... I nic. Koniec końców rzuciła we mnie taśmą mierniczą, odwróciła się do mnie plecami i powiedziała: - No cóż, wciąż wydaje mi się, że są nierówno zainstalowane... Nawet nie przeprosiła.
#4.
Pracuję w turystyce. Dziś odbyła się wycieczka grupowa. Zaczęła się o 10 rano i trwała 5 godzin. Klient zadzwonił do mnie: - Witam! Dlaczego tak krótko? - Nie bardzo rozumiem, co było krótkie? - Nasza wycieczka była bardzo krótka, właściwie nic nie zobaczyliśmy. Proszę to wyjaśnić! Zadzwoniłem do przewodnika. Zapewnił mnie, że pracował zgodnie z harmonogramem, i rozpoczął wycieczkę punktualnie o 10 rano, a zakończył ją o 15:30. Oddzwoniłem do klienta i powiedziałem mu, że przewodnik potwierdził, że wszystko było w porządku. Klient odpowiedział: - Czy to w porządku, że zaczęliśmy wycieczkę o 12:30?! ZASPALIŚMY! W NOCY W HOTELU BYŁO GŁOŚNO! NIE WYSPALIŚMY SIĘ! Nie jestem w żaden sposób związany z ich hotelem. Sprzedałem im tylko wycieczkę i wysłałem wszystkie szczegóły z góry. Powiedziałem więc: - Hmm... Trasa trwała 5 i pół godziny, zaczęła się punktualnie, grupa zobaczyła wszystko, co było napisane na liście. Czego właściwie dotyczy pana skarga? - Nie widzieliśmy pałacu! Przewodnik nic nam nie powiedział!!! - No cóż, nie stawiliście się o wyznaczonej godzinie, spóźniliście się o 2 i pół godziny. Nic na to nie poradzę. - Musimy zobaczyć pałac. - Już zamknięte. Ale nawet gdyby był otwarty, przewodnik nie może was oprowadzić, bo zakończył już swoją pracę na dziś. - Proszę zapisać nas na jutro! - OK, więc chcecie być częścią grupy tylko przez 2-3 godziny? Zobaczyć pałac? - Tak! - W porządku. Podałem mu cenę (która była o połowę niższa od zwykłej) i ogłuchłem na jedno ucho z powodu jego krzyku: - OSZALAŁ PAN?! WŁAŚNIE POWIEDZIAŁEM, ŻE SPÓŹNILIŚMY SIĘ, PONIEWAŻ SIĘ NIE WYSPALIŚMY!
#5.
Pracuję w salonie kosmetycznym. Pewnego razu przyszła do nas wystrojona pani, żeby zrobić sobie fryzurę na uroczystość. Ułożyła włosy, zapłaciła za usługę i szła do wyjścia, wyjmując z torby butelkę. Przy drzwiach spryskała się obficie czymś, co wyglądało jak dezodorant, krzyknęła i padła jak długa. Fryzjerzy i recepcjonistka pospieszyli jej z pomocą. Niektórzy z nich padli tuż obok niej, podczas gdy inni zaczęli strasznie kaszleć. A potem wszyscy odczuli działanie sprayu... Klienci i fryzjerzy, którzy byli dalej od kobiety, zaczęli się czerwienić i zalewać łzami, a mnie brakowało tchu. Okazało się, że pomyliła dezodorant z gazem pieprzowym..
#6.
Moja babcia była krawcową. Kiedy miała do czynienia z wymagającymi klientami, którym nie podobał się efekt końcowy i prosili ją o przerobienie wszystkiego od nowa, mówiła, że oczywiście to zrobi i po prostu odwieszała zamówienie do szafy. Kiedy klienci wracali o umówionej godzinie, wyjmowała niezmienione ubranie i pokazywała im. Co ciekawe, klienci zawsze mówili: „Widzi pani! Właśnie o to chodziło!”. Taaa... nie wiem, co ci ludzie mają w głowach..
#7.
Pracowałam w kwiaciarni i klienci często przynosili nam zdjęcia bukietów, według których robiliśmy dla nich kompozycje kwiatowe. Pewnego dnia przyszła do nas kobieta i powiedziała: „Powiedziano mi, że robicie bukiety ze zdjęć”. Odparliśmy: „Oczywiście”. I pokazała nam zdjęcie... swojej teściowej. Ze łzami śmiechu spełniliśmy jej prośbę
#8.
Call center każdego operatora sieci komórkowej ma takich klientów, którzy dzwonią bardzo często. W większości przypadków mają problemy psychiczne i dzwonią, bo się nudzą. Pracowałam jako starsza specjalistka i zajmowałam się takimi rozmowami. Zadzwonił jakiś gość, przedstawił się jako Kiciuś i miauknął do telefonu. Ani słowa więcej! Nie możemy po prostu zerwać połączenia, trzeba spróbować rozpocząć rozmowę. Kiedyś się złamałam i po prostu odmiauknęłam. Cisza. Potem klient zaczął płakać. Powiedział, że dzwonił od 2 lat i czekał, aż ktoś do niego miauknie.
#9.
#10.
Uwielbiam, gdy klienci pytają mnie: „Jesteś pewien, że ten tatuaż utrzyma się przez całe życie?”. To po prostu moje ulubione pytanie.
#11.
W sklepie byli klienci, którzy znieważali mnie prosto w twarz. Często pytali innych sprzedawców: „Kim jest ten dziwak, który tu pracuje?”. Gdy Melissa (najpiękniejsza dziewczyna) to słyszała, mówiła, że jestem jej chłopakiem. W takich chwilach miny klientów były bezcenne.
#12.
Materac to nie trampolina!!! Wielu klientów narzeka i obwinia producenta za to, że materace szybko się zużywają z powodu skaczących po nich dzieci. Materac służy do spania, nie do skakania! Sprężyny mają również maksymalne dopuszczalne obciążenie — najczęściej 110-140 kilo.
#13.
#14.
Widziałam notatkę pod zamówieniem pizzy Margarity: „Bez sera i pomidorów”. To nie żart! Margarita to pizza tylko z serem i pomidorami. Albo czasem odwrotnie – prośba o dodanie wszystkich składników mięsnych do pizzy i wszystkich rodzajów sera (ser twardy, mozzarella, parmezan), w podwójnej porcji.
#15.
Kiedyś klient zamówił burgera bez żadnych dodatków. Tylko bułka i kotlet. Koniec końców nawet go nie ugryzł, zapłacił i odszedł. Cóż, jest wielu dziwnych gości, nawet nie zwróciliśmy na to uwagi. Ale! Później widziałam na Twitterze zdjęcie tego właśnie burgera z podpisem: „Hej, patrzcie na to – ta lokalna restauracja zapomniała dodać składników do mojego burgera”. Kiedy widzę takie posty jak ten, przychodzi mi do głowy jedna myśl ktoś próbuje sobie nabić punkty w internecie.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą