Najsłynniejszym statkiem w historii pozostaje Titanic – choć powód jego sławy nie należy do najbardziej chlubnych. Z pewnością nie jest to jedyny parowiec godny uwagi. Innym był zbudowany na zlecenie Cunard Line RMS Lusitania.
RMS Lusitania został zwodowany 7 czerwca 1906 roku, stając się – obok bliźniaczego RMS Mauretania – największym i najszybszym transatlantykiem. Jego budowa pochłonęła ogromne pieniądze, ale armator – Cunard Line – otrzymał bardzo duże wsparcie od brytyjskiego rządu (statek pływał pod banderą Wielkiej Brytanii). Nie było to jednak wsparcie całkowicie bezinteresowne – choć ze względu na niskie odsetki, a wręcz coroczne dopłaty, na takie mogło wyglądać. W umowie znalazło się pewne zastrzeżenie.
Oczywiście powodami, dla których Wielka Brytania zdecydowała się tak mocno wesprzeć Cunard Line finansowo, mogły być prestiż i sława związane z posiadaniem tak imponującego statku. Tyle że rząd brytyjski był – przynajmniej na początku XX wieku – zdecydowanie bardziej pragmatyczny i dlatego zawarł w umowie wspomniane już zastrzeżenie. Wymusiło ono na armatorze budowę statków zgodnie z wymogami marynarki wojennej oraz zobowiązanie do udostępnienia ich na wypadek działań wojennych. I tak też się stało – na RMS Mauretania w pewnym momencie zorganizowano pływający szpital.
Zabezpieczenie na wypadek potencjalnych działań zbrojnych nie wykluczało innych celów, jakie przyświecały budowie RMS Lusitania i Mauretania. Brytyjczycy bardzo chcieli zdobyć prestiż, pokazując, że brytyjskie statki mogą znaczyć więcej niż jednostki niemieckie czy amerykańskie. Zanim na wody wypłynęły dwa wspomniane okręty, rekordy – pod względem rozwijanych prędkości czy zaawansowania technologicznego – dzierżyli Niemcy. Do czasu… ale historia jeszcze zatoczy koło, do czego za chwilę wrócimy.
Statek RMS Lusitania był wolniejszy od Mauretanii, za to bardziej od niej luksusowy – to właśnie on przykuwał więc największą uwagę, drażniąc konkurentów nie tylko z innych krajów, ale też wewnątrz Wielkiej Brytanii. Z Cunard Line konkurować chciał też White Star Line, armator odpowiedzialny za budowę wspomnianego we wstępie Titanica. WSL zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest w stanie konkurować z Lusitanią i Mauretanią pod względem szybkości. Zdecydował się więc na budowę parowca większego i bardziej luksusowego… a przy okazji – jak się wkrótce potem okazało – jeszcze mniej fortunnego.
W swój dziewiczy rejs RMS Lusitania wyruszył 7 września 1907 roku, opuszczając port w Liverpoolu i kierując się w stronę Nowego Jorku z przystankiem w Cobh (wówczas Queenstown) w Irlandii. Wydarzenie było niezwykle głośne, a według relacji sam moment wypłynięcia Lusitanii z portu obserwowało nawet 200 tysięcy osób. Na pokładzie znajdowało się miejsce dla niemal 2,2 tys. pasażerów, a także dużego ładunku. Statek wykorzystywany był między innymi do przewożenia poczty na drugą stronę oceanu.
I wojna światowa wybuchła w lipcu 1914 roku, ale jeszcze przez jakiś czas RMS Lusitania kursował przez Atlantyk bez większych przeszkód. Tak było do maja 1915 – na początku miesiąca w amerykańskich gazetach ogłoszenia opublikowała ambasada Niemiec, przypominając potencjalnym pasażerom, że Niemcy i Wielka Brytania (każde z sojusznikami) znajdują się w stanie wojny, co niesie za sobą zagrożenie bezpieczeństwa. Gdzieniegdzie ogłoszenie niemieckiej ambasady sąsiadowało bezpośrednio z ogłoszeniami Cunard Line zachęcającymi do zakupu biletu na podróż przez Atlantyk. Pasażerowie także nie wydawali się szczególnie przejęci – bo przecież wcześniej nie wydarzyło się nic złego.
1 maja 1915 roku RMS Lusitania wyruszył w swoją 202. i zarazem ostatnią drogę. Pierwsze sześć dni rejsu upływało bez przeszkód, siódmy natomiast skończył się tragicznie. Statek został trafiony torpedą wystrzeloną z niemieckiego okrętu podwodnego U-20 i zatonął. Wskutek zdarzenia śmierć poniosło niemal 1200 pasażerów, nieco ponad 750 udało się uratować. Wokół zatonięcia Lusitanii wciąż jest wiele pytań i kontrowersji. Niemiecki kapitan U-20 mówił między innymi o wystrzeleniu zaledwie jednej torpedy – a było to zbyt mało, by posłać na dno tak wielki statek. Przyczynił się do tego drugi wybuch na pokładzie. Wybuch nieznanego do dzisiaj pochodzenia. Pewne jest zaś jedno – że od zatonięcia Titanica zaledwie trzy lata wcześniej, była to katastrofa morska, która przyniosła najwięcej ofiar.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą