Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

List, którego do dzisiaj się wstydzę, obserwacje domu uciech i inne anonimowe opowieści

48 349  
253   32  
Dziś dowiecie się m.in. czym jest perpetuum mobile, poznacie dziecięcy sposób na rozwiązanie rodzinnej kłótni oraz przekonacie się, że gliniarz też człowiek.

#1.

Wiecie, co to jest perpetuum mobile? Ja już wiem.

Kilka dni temu, po długim okresie problemów z układem trawiennym, poszłam do lekarza, który uzmysłowił mi, że mój stan zdrowia to efekt lat pracy w dość napiętej, korporacyjnej atmosferze. Okazuje się, że mam ataki chronicznej biegunki za każdym razem, gdy się stresuję.

Informacja ta wcale mi nie pomogła, a wręcz przeciwnie. Teraz dostaję bowiem jeszcze częstszych ataków sraczki, bo denerwuję się tym, że się zdenerwuję i dostanę ataku sraczki. Pomocy...


#2.

Moi rodzice zawsze mocno się kłócili. Taka natura, ale jako że byłam dosyć wrażliwym dzieckiem, za każdym razem mocno to przeżywałam. Nieraz brałam winę na siebie i zawsze myślałam, co mogę zrobić, żeby ich pogodzić/uniknąć kłótni w przyszłości.
Gdy miałam ok. 8 lat, po jednej z większych kłótni, gdy nie odzywali się do siebie kilka dni, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Usiadłam przy biurku i uruchomiłam wszelkie pokłady kreatywności, jakie tliły się w mojej główce. Owocem mojego dziecięcego "geniuszu" był list miłosny napisany do mamy w imieniu taty. Podrzuciłam go mamie na szafkę nocną i zadowolona czekałam na efekty. Oczywiście mama od razu domyśliła się, kto ten list napisał (nie miałam wtedy komputera, a pomimo wszelkich starań moje dziecięce pismo za żadne skarby jakoś nie chciało przypominać pisma mojego taty), jednak osiągnęłam upragniony efekt. List ją tak rozbawił, że pokazała go tacie, a później wszystkim znajomym... Ba! Jeden ze znajomych miał dostęp do kserokopiarki i nie omieszkał porobić kopii mojego listu...

I generalnie historia jest dosyć urocza i słodka, dopóki nie dojdziemy do treści listu... Do tej pory palę się ze wstydu i nie mam pojęcia, skąd wzięły mi się teksty typu:
"Twoje oczy są jak jezioro, w którym chciałbym się utopić, Twoje włosy są jak las, w którym mógłbym się zgubić, Twoje usta..." itd.

#3.

Pewnego popołudnia, jak co dzień, udałam się ze swoim psem na spacer. Spuściłam go ze smyczy, w końcu niech się mały wybiega. Zazwyczaj się słucha i nigdzie nie ucieka, ale akurat na tym jednym spacerze zachciało mu się porozrabiać. Nagle wystrzelił jak z procy przed siebie i zniknął w oddali. Ja przestraszona i dość mocno zdezorientowana pobiegłam za nim.

Na końcu ścieżki, którą podążył, stał wóz policyjny. Podchodzę bliżej, widzę, jak pies siedzi w samochodzie przy policjancie i już naprawdę przestraszona zaczynam przepraszać, po czym drugi z panów mnie uspokaja, mówiąc:
- Niech się pani nie denerwuje, psa po prostu ciągnie do swoich.

Widać gliniarz też człowiek.


#4.

Co tu dużo mówić...

Mieszkam na 5 piętrze i na mojej ulicy są dwa konkurujące ze sobą burdele, które widać z mojego okna jak na dłoni.

Jak mi się nudzi, to wyciągam lornetkę i sprawdzam, kto wchodzi lub wychodzi i robię zdjęcia twarzy, a następnie sprawdzam ich profile na Facebooku (czasem nawet liczę punkty dla każdego domu – żonaci liczą się podwójnie).

Nawet nie wiecie, jaką mam satysfakcję, jak przyłapię jakąś znajomą twarz.

#5.

Historia pewnego znajomego. Jego siostra pracowała na Filipinach, wiec postanowił się wybrać ją odwiedzić.

Przyleciał, ale siostra akurat była w pracy i nie mogła go odebrać z lotniska, tylko zostawiła mu u portiera klucze do mieszkania. Pojechał więc do jej mieszkania, budynek niczego sobie, taki elegancki drapacz chmur, wszystko odpicowane, wchodzi do mieszkanka na 18. piętrze, też wszystko Francja-elegancja. Czuł się trochę niepewnie, bo w końcu pierwszy raz w obcym mieszkaniu, w dodatku bez właściciela i nie bardzo wiadomo co robić. No ale głód doskwiera po tak długiej podróży, więc wchodzi do kuchni i decyduje się odgrzać sobie coś w mikrofalówce. Wkłada sobie zupkę do mikrofalówki, naciska na niej jakiś czerwony guzik, który wygląda na start... i w tym samym momencie podłoga ucieka mu spod stóp, meble zaczynają się trząść, szklanki i sztućce zderzać, coś spada na podłogę...

Zajęło mu ładnych parę chwil zrozumienie, że nie zrobił nic złego i przypomnienie sobie, że Filipiny są dość aktywnym tektonicznie regionem.

#6.

Sytuacja z dzisiaj. Siedzę z mamą w salonie, gdy nagle ktoś do niej zadzwonił. Była to moja cioteczka, która dzwoniła dzisiaj już kilka razy. Łzy, użalanie się nad swoim życiem i takie tam. Generalnie trochę stało się to już męczące.

Mama po około 20 minutach rozmowy przez telefon wstała i wyszła z domu. Usłyszałam tylko dzwonek do drzwi i głos mamy "Ktoś przyszedł i dzwoni do drzwi. Muszę otworzyć. Będę już kończyć. Pa", po czym mama przyszła do salonu i spokojnie usiadła obok mnie.

Mistrzostwo świata :D

#7.



Jechałam kiedyś z koleżanką pociągiem na majówkę, nocnym pociągiem. Jako że jest dzień przed długim weekendem, pociąg wypełniony po brzegi. A jeśli ktoś nie wie, co znaczy "po brzegi", odpowiadam: znalazłyśmy miejsce o powierzchni łącznej mniejszej niż potrzeba na postawienie wszystkich naszych czterech stóp. Pociąg jedzie, my stoimy, trudno się nawet odkręcić, a czeka nas 6 godzin jazdy.
Po 2 godzinach pan X staje na początku korytarza w wagonie i każdemu popchniętemu i nadeptanemu pasażerowi tłumaczy, że on "do kolegów na końcu przedziału", w ręku sześciopak. Po trupach, ale jakoś przeszedł, nawet jak go nie było widać, to po jękach pasażerów można się było zorientować, gdzie aktualnie jest. Pół godziny później facet wraca z tym samym tłumaczeniem, w ręku tylko 4 piwa.

Sytuacja powtarza się, Pan X coraz bardziej pijany i w coraz gorszej koordynacji ruchowej, mijając nas, przygważdża moją koleżankę do ściany i ciężko na nią dyszy, więc łapię gościa za chachoły i przepycham dalej. W kolejnej edycji przejścia Pan X rzyga na dziewczynę i dostaje w pysk od jej ojca, zaczyna się jatka. Na pierwszym przystanku ludzie, którzy dopchnęli gościa do końca wagonu, mówią do niego "Panie, to twoja stacja!" on na to "A to już jesteśmy w Gdyni?!" (okolice Olsztyna). "Tak, panie! Gdynia! Wysiadaj pan!" i wykopsali go z pociągu :D
Reszta trasy minęła nam bez większych ekscesów :)
5

Oglądany: 48349x | Komentarzy: 32 | Okejek: 253 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało