Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

5 filmów, które musiały zostać zmienione po testowych seansach

73 831  
299   74  
Zanim gotowy film w swojej ostatecznej wersji trafi do kin, organizowane są seanse testowe, podczas których bada się reakcję publiczności na kolejne elementy produkcji. Jeśli jakiś motyw widzom wyraźnie się nie podoba, producenci proszą wówczas filmowców o wprowadzenie zmian w ich dziele. Może to być wycięcie jakichś scen, dokręcenie nowych, kompletne przemontowanie całych sekwencji lub wręcz całkowita zmiana finału filmu. Zaskakujące jest to jak wiele znanych nam dzieł padło ofiarą takich modyfikacji. Uwaga! Znajdzie się parę spoilerów!

#1. „Chłopcy z ferajny” – zbędna brutalność!

Amerykański gangster Thomas DeSimone, na którego biografii (między innymi) oparty jest głośny film Martina Scorsese, był wyjątkowo brutalnym i bezlitosnym kawałem skurwysyna. Trudno się więc dziwić, że reżyser chciał tę postać pokazać w jak najbardziej „niegodziwy” sposób. I trzeba przyznać, że Joe Pesci w tej roli sprawdził się znakomicie! Kiedy jednak przyszło do badania reakcji widowni podczas pokazów testowych, już w ciągu pierwszych 10 minut salę kinową opuściło 40 osób! Ich zdaniem film był zdecydowanie zbyt krwawy i okrutny. Scorsese musiał więc wprowadzić sporo zmian. I tak na przykład w jednej z pierwszych scen Tommy masakruje pewnego człowieka, zadając mu dziesięć ciosów nożem. W finalnej wersji ich ilość zmniejszono do czterech…


W dalszej części filmu wprowadzono podobne zmiany, aby nieco stonować ilość, rażących delikatne oczęta, scen przemocy. Rozbudowano za to fragment, w którym Tommy i jego koledzy wpadają z niezapowiedzianą wizytą do matki tego pierwszego. Publiczności bardzo podobało się przedstawienie ciepłych relacji pomiędzy okrutnym gangsterem a jego rodzicielką. Warto tu dodać, że scena ta została w dużym stopniu improwizowana, a sympatyczną panią DeSimone zagrała mama Martina Scorsese.


#2. „Nostalgia anioła” – za mało brutalności!

Po wielkim sukcesie „Władcy Pierścieni” i „King Konga” Peter Jackson zrobił dość kameralny film o 14-letniej dziewczynce, która zostawszy zgwałconą i zamordowaną przez swojego sąsiada George’a Harveya, powraca z zaświatów jako duch obserwujący policyjne śledztwo w sprawie własnej śmierci. Podczas dochodzenia okazuje się, że pedofil zabił wcześniej sześć innych dziewczynek.
Ostatecznie Harvey, tuż przed dopadnięciem kolejnej ofiary, zostaje odpowiednio ukarany przez los i spada z klifu, ginąc na miejscu. Publiczność testowa nie była jednak usatysfakcjonowana takim finałem i domagała się, aby zwyrodnialec dostał większy wpier#ol przed śmiercią. Peter Jackson wziął te prośby do serca i nieco zmodyfikował tę scenę. W ostatecznej wersji George, zanim spotka się z twardą ziemią, roztrzaskuje się o skałę oraz łamie sobie gnaty, uderzając o drzewo.


#3. „Titanic” – jedyna scena „akcji” została z filmu bezpowrotnie usunięta

James Cameron dosłownie „podniósł” z głębin Titanica, aby na oczach rozentuzjazmowanych widzów ponownie go zatopić. Szkoda tylko, że całość okrasił bardzo nijakim klimatem smętnego romansidła rodem z tanich pisemek dla domowych kur. Czekający na wspaniały, nieunikniony finał rejsu bohaterów, widzowie zmuszeni byli przetrawić dość nudną historię miłości, która nie miała prawa przetrwać. Na szczęście reżyser dodał nieco „męskiej” akcji do filmu – w pierwotnej wersji, kiedy transatlantyk tonął, Jack i Rose ścigani byli przez uzbrojonego ochroniarza Hockleya – narzeczonego dziewczyny, któremu ta przyprawiła rogi, oddając się przedstawicielowi plebsu.


Między bohaterem granym przez DiCaprio a zakapiorem doszło nawet do konfrontacji, z której oczywiście ten pierwszy wyszedł obronną ręką.
Niestety, cała ta sekwencja nie spodobała się publiczności i Cameron zmuszony został ją usunąć.

#4. „Fatalne zauroczenie” – finalny zwrot akcji był naprawdę niezły, ale trzeba go było zmienić

Pamiętacie falę erotycznych thrillerów nakręconych na przełomie lat 80. i 90.? Sporo tego było i trzeba przyznać, że wiele z tych produkcji nadal świetnie się trzyma. Jednym z takich filmów jest „Fatalne zauroczenie” z Michaelem Douglasem i Glenn Close. Jak pamiętamy, w finale obsesyjnie zakochana w mężczyźnie niestabilna emocjonalnie bohaterka Alex włamuje się do jego domu. Wywiązuje się szarpanina, której zwieńczeniem jest kulka posłana w pierś agresorki przez żonę niedoszłej ofiary tego najścia.


Oryginalne zakończenie filmu było jednak znacznie bardziej interesujące. Otóż Alex, zjawiwszy się w domu swojego kochanka, podcięła sobie gardło kuchennym nożem, wrabiając tym samym mężczyznę w morderstwo. Przyznacie, że takie zwieńczenie seansu musiało wbijać w fotel! Niestety, testowa publiczność była innego zdania, więc trzeba było nakręcić cały finał od nowa. Dzięki temu dostaliśmy dość przewidywalny „happy end”.


#5. „Siedem” – uparty reżyser zgodził się jedynie na malutką zmianę

Jeszcze zanim zasiadł za kamerą „Siedem”, David Fincher miał już bardzo złe doświadczenia z producentami. To dzięki narzuconym przez nich zmianom jego debiutancki film („Obcy 3”) spotkał się z dość chłodnym przyjęciem fanów tej serii. Nauczony tym przykrym doświadczeniem reżyser nie chciał nawet myśleć o powtórzeniu takiego scenariusza. Niestety, było to jednak nieuniknione…
„Osoby odpowiedzialne za ten film powinny zostać rozstrzelane!” - to jedna z wielu negatywnych opinii, jaką widzowie wyrazili po testowym seansie „Siedem”. Publiczności nie podobał się finał, w którym policjant grany przez Brada Pitta w dość upiorny sposób dowiaduje się o tym, że John Doe – morderca, którego ścigał – zabił jego ciężarną żonę i obciął jej głowę. W ostatniej scenie roztrzęsiony bohater zabija Johna. Film kończył się nagłym cięciem.



Producenci mieli sporo pomysłów na zmianę, która mogłaby usatysfakcjonować widzów, jednak Fincher nie chciał słyszeć o jakimkolwiek gmeraniu w jego dziele. Ostatecznie jednak zgodził się na jeden malutki, symboliczny wręcz dodatek. Tuż przed pojawieniem się listy płac słyszymy głos porucznika Williama Somerseta (w tej roli niezrównany Morgan Freeman), wypowiadającego bardzo ciekawe zdanie: „Ernest Hemingway napisał kiedyś, że świat jest wspaniałym miejscem, o które warto walczyć. Zgadzam się z tą drugą częścią…”.

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
3

Oglądany: 73831x | Komentarzy: 74 | Okejek: 299 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało