Za sprawą niskokosztowych linii lotniczych Izrael dołączył do listy popularnych celów turystycznych Polaków – i to nie tylko tych, którzy w swoim wyborze kierują się głównie względami religijnymi.
#1. Opłakany jak Mur Zachodni
Mimo że Izrael interesujący jest pod bardzo wieloma względami, dla wielu osób to przede wszystkim miejsce pielgrzymek do Ziemi Świętej, areny wydarzeń opisanych w Starym i Nowym Testamencie. Nieodłącznym punktem każdej wycieczki jest zobaczenie Ściany Płaczu (co w tym wypadku nie oznacza akurat bankomatu). Każdego roku zostawianych jest w niej nawet milion karteczek z prośbami. A czym – z technicznego punktu widzenia – jest owa ściana? Wyjaśnienie skrywa jej druga nazwa – Mur Zachodni. To najprawdopodobniej pozostałość Świątyni Jerozolimskiej, którą raczyli zburzyć Rzymianie. To wydarzenie Żydzi, starym zwyczajem, opłakują co roku w sierpniu – i stąd popularne określenie "świętego miejsca".
Nadejście wiosny, pierwsze cieplejsze dni zachęcają wiele osób do sprawdzenia sił w amatorskiej uprawie roślin – w końcu nic nie smakuje lepiej niż samodzielnie wyhodowane pomidorki czy papryczki. Wystarczy tylko znaleźć paczkę z nasionami, pozostałą z poprzedniego roku i... przekonać się, że niestety, ich ważność zdążyła upłynąć. Czy należy się tym przejmować? Różnie bywa – ale warto mieć na uwadze fakt, że dla niektórych nasion coś takiego jak "termin ważności" w zasadzie nie istnieje. Dowiedli tego izraelscy naukowcy, którym udało się wyhodować pełnoprawne, zdrowe rośliny ze znalezionych na Pustyni Judzkiej nasion daktylowców. Ile lat liczyły? Najstarsze... około 2 tysięcy.
W położonym przy wschodniej granicy Izraela moszawie En Chacewa zobaczyć można niezwykle interesujące, choć może nie spektakularnie piękne drzewo. To jujuba uważana za najstarsze drzewo – a przynajmniej za najstarszego przedstawiciela swojego gatunku – w kraju. Jego konkretny wiek nie jest znany, niemniej jednak szacunki naukowców wahają się pomiędzy 1500 a 2000 lat, co znaczy, że drzewo było niemym świadkiem naprawdę sporego kawałka historii. Historii – dodajmy – wcale nie miłej i spokojnej, a obfitującej w wiele wydarzeń, które na stałe zapisały się w dziejach i pamięci Izraelczyków.
#4. Nawet w Tel Awiwie pada śnieg... znaczy spadł. Raz
Pojechać do Izraela i zmarznąć? Trzeba mieć sporego pecha, ale nie jest to niemożliwe – nawet pomimo tego, że ponad połowa przynależnych do kraju lądów to gorąca pustynia. Najwyższą temperaturę odnotowano w Izraelu w 1942 roku, było to w kibucu Tirat Cvi, kiedy temperatury pokazały obłędne 54 stopnie Celsjusza. Ale zaledwie kilka lat później – w 1950 – mieszkańcy Tel Awiwu doświadczyli jedynej odnotowanej w historii burzy śnieżnej. Spadło wówczas od 12 do 18 centymetrów śniegu, wzbudzając popłoch wśród Izraelczyków. Wielu mieszkańców tego miasta nigdy wcześniej w ogóle śniegu nie widziało, nie wspominając o doświadczeniu go w Tel Awiwie.
Shari Arison, urodzona w Nowym Jorku bizneswoman izraelskiego pochodzenia, zasłynęła nie tylko zgromadzeniem fortuny opiewającej na niemal 4 miliardy dolarów, co uczyniło ją – według magazynu Forbes z 2007 roku – najbogatszą kobietą na Bliskim Wschodzie. Zapoczątkowała też Dzień Dobrych Uczynków, międzynarodowe święto wolontariatu. W pierwszej edycji, właśnie w 2007, udział wzięło 7 tys. Izraelczyków. W 2019 roku skala była ogromna – w 108 krajach świata Dzień Dobrych Uczynków w jedynie słuszny sposób uhonorowało 3,9 miliona osób.
Izraelczycy lubią podkreślać swoją domniemaną wyższość nad innymi narodami – to oczywiście spore uogólnienie, ale niezupełnie pozbawione podstaw. Zwłaszcza jeśli mowa o narodzie, który publicznie chwali się chociażby tym, że... jego krowy dają najwięcej mleka. Jakkolwiek absurdalna wydaje się ta przechwałka, to jest przy tym prawdziwa. Przeciętna krowa w Izraelu jest w stanie dostarczyć 12 tys. litrów mleka – dwukrotnie więcej niż jej australijska siostra i to pomimo życia w dość podobnym klimacie. Skąd wzięła się tak ogromna różnica? Cytując kompletnie niezwiązane hasło reklamowe – to przewaga dzięki technice. Izraelczycy stworzyli technologię monitorującą wiele aspektów krowiej aktywności, co pozwoliło do maksimum wykorzystać mleczny potencjał zwierząt. I udowodnić, że przynajmniej w tym aspekcie faktycznie są najlepsi na świecie. Jednak krowa, która dużo muczy, wiele mleka daje...
Tanie loty do Izraela kuszą, ale jeśli ktoś liczyłby na niedrogie wakacje, mógłby się na miejscu mocno zdziwić. Izraelczycy przodują nie tylko w produkcji mleka w przeliczeniu na jedną krowę, ale też w wysokich kosztach życia – choć nie są bezpośrednim liderem, to wciąż znajdują się w pierwszej dziesiątce "najdroższych" krajów. Pierwsze miejsce zajmują Bermudy, gdzie "indeks kosztów życia" sięga 145, 07, zaraz za nimi jest Szwajcaria (122,4). Izrael zajmuje – według ostatnich raportów – miejsce 8., a jego indeks to 86,63. Dla porównania Polska – na pozycji 78. – może poszczycić się współczynnikiem na poziomie 42,04, lokując się tuż za Hondurasem, a przed Południową Afryką. W Izraelu drogo jest także w restauracjach (7. miejsce na świecie).
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą