Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Bardzo brzydki chłopak, męska logika i inne anonimowe opowieści

61 754  
257   49  
Dziś przeczytacie m.in. o bardzo nowoczesnym dziadku i dość nietypowym bukiecie, będzie też o kobiecie, która wykazała się sprytem w okrutnych czasach wojny, toksycznym związku i 500+ należnym na każde dziecko.


#1.

Mój dziadek, mimo szacownego wieku 90 lat, jest bardzo zaaferowany nowoczesnymi technologiami. Obsługuje komputer, jest aktywny w mediach społecznościowych, rodzinne konferencje urządza na Skypie, a kontaktuje się z nami (rodziną) najczęściej przez maila. Z drugiej strony jest bardzo nobliwym starszym panem, po którym nie widać, by w ogóle umiał obsłużyć coś więcej niż pilota do telewizora. Nawet przelewy nadal robi tradycyjnie, na poczcie lub w banku. I właśnie o takiej sytuacji z przelewem chciałam napisać.

Byłam z dziadkiem w banku, gdzie robił spory przelew na zakup mieszkania i pan z obsługi, z litościwym uśmiechem, mówi do mojego seniora:
- Ja panu wydrukuję to potwierdzenie przelewu w kilku egzemplarzach, bo może się jeszcze gdzieś przydać, prawda?
Na co mój dziadek, spokojnie i wolno, jak na starszego człowieka przystało, wypala:
- Może mi pan to wysłać na maila w PDF-ie, ale jak woli pan drukować 10 razy, to proszę uprzejmie.

Mina gościa z banku bezcenna. A ja siłą woli powstrzymałam się od parsknięcia śmiechem, po wyjściu natomiast przybiłam dziadkowi piątkę :D Mistrz!

#2.

Na pierwszych randkach z moim aktualnie mężem dostawałam bukiety kwiatów. Pewnego dnia zażartowałam, że jestem taką biedna studentką, że zamiast kwiatów mogłabym dostawać szczypiorek z rzodkiewką.
Mój luby wziął to dosłownie i przez blisko dwa lata dostawałam pięknie opakowany bukiet warzyw z jedną różą w środku.

Tak że z głodu nie umarłam na studiach.

#3.

O tym, jak sprytna kobieta pradziadkowi życie uratowała.

Moi pradziadkowie w czasie wojny mieszkali w niewielkiej wsi na Śląsku. Wiecie, kilkanaście domów na krzyż, każdy znał każdego. Pewnego dnia stało się to, czego wszyscy się obawiali - Niemcy urządzili łapankę. Wiadomo, zamierzali wysłać ich na przymusowe roboty do Rzeszy, albo co gorsza rozstrzelać. Wchodzili do domu, wyciągali silnych, dorosłych mężczyzn i szli do następnych mieszkań. Kiedy prababcia to zobaczyła, pobiegła do sąsiadów pracujących w polu, mówiąc że przyszli Niemcy i każąc im się schować. Wyśmiali ją i powiedzieli, że przecież nie ściągną chłopa z roli. Mylili się.

W tym czasie pradziadek stwierdził, że jedyną nadzieją będzie ukrycie się w lesie. Pobiegł tam, jednak żeby wejść między drzewa, musiał minąć pole, na którym pieliła siostra prababci. Kiedy go zauważyła i dowiedziała się o łapance oraz planie przeczekania jej w lesie, zdjęła z siebie sweter i czerwoną chustę z kwiecistym wzorem, ubierając w to pradziadka. Zrozumiał o co chodziło i schylił się, stając plecami do dróżki. Po jakimś czasie przeszli po niej Niemcy, ciągnąc ze sobą ponad dwudziestu mężczyzn. Pradziadka i siostrę prababci zaszczycili jedynie przelotnym spojrzeniem - nie obchodziły ich jakieś wiejskie baby. To uratowało mu życie.

Pradziadkowie już nie żyją, ale wspomnienia pozostaną w rodzinie na długo.

#4.

Jestem szczęśliwą posiadaczką kota syberyjskiego (dla niewtajemniczonych - jest to jedna z tych kilku ogromnych, kudłatych ras kota, z którymi można robić wszystko, a one i tak będą dzielnie to znosić, taki odpowiednik labradora, zresztą właśnie dlatego wykorzystuje się je do terapii m.in. dzieci z autyzmem).

Mój kocurek, ze względu na małą ilość obcych, którzy by zjawiali się w naszych progach, szalenie boi się gości. Po prostu, gdy zjawia się w domu ktoś nowy, on zajmuje jedną ze swoich kryjówek i czeka, aż teren się oczyści.

Pewnego razu tata musiał wezwać informatyka do nagłej awarii komputera. Obok biurka, na którym się znajdował, leżała szafka z wnęką, w której akurat leżał mój kot. Jako że pan wszedł dość niepostrzeżenie, zwierzak nie zdążył uciec, więc siedział nieruchomo, wpatrując się swoimi wielkimi niebieskimi oczami w przybysza. Informatyk grzebie, grzebie, po czym patrzy na szafkę i mówi: "o, jaka ładna maskotka!". W tym momencie kot mrugnął, a pan przerażony odskoczył z krzykiem.

W ten sposób mój kot strollował naszego gościa i pierwszy raz ktoś bał się bardziej od niego :D

#5.

Moja mama odbierając dzisiaj pocztę ze skrzynki znalazła list i w sumie nie byłoby w tym nic dziwnego, oprócz tego, że nadawcą był jej tata.
Kiedy otworzyła kopertę, znalazła w niej okrągłe 500 zł. Jak się okazało, jej chory na Alzheimera ojciec, a mój dziadek, każdemu z czwórki swoich dzieci wysłał 500 zł, bo usłyszał w telewizji, że na każde dziecko należy się 500 zł miesięcznie.

#6.

Przez prawie trzy lata byłam w toksycznym związku. Zakaz rozmawiania z mężczyznami, zakaz odsłaniania dekoltu, malowania się, ścinania włosów? Okej, przecież tak bardzo go kochałam.
Kłótnie zazwyczaj kończyły się to groźbami, że on się zabije, tak bardzo mu zależy. Wpadał ze skrajności w skrajność, raz byłam dla niego piękna, za chwilę byłam grubą dziwką, która i tak nie znajdzie sobie nikogo innego. Nikt z mojego otoczenia, przyjaciół, czy nawet rodziny mi nie wierzył, gdy próbowałam znaleźć wsparcie. Przecież on jest taki wspaniały, dba o ciebie...

Gdy przypadkiem dowiedziałam się, że on chce mi się oświadczyć, doznałam olśnienia. Tak, dopiero wtedy. Strach przed tak poważną deklaracją zmotywował mnie do działania. Ze studiów zaocznych po kryjomu przeniosłam się na dzienne, bardzo szybko załatwiłam sobie miejsce w uczelnianym akademiku. O zerwaniu poinformowałam go, gdy byłam już zakwaterowana w nowym miejscu. Po prostu uciekłam.

Rodzina odwróciła się ode mnie, on groził i prosił. Na wszystkie sposoby. Byłam nieugięta. Odłożone pieniądze i stypendium socjalne pozwoliły mi na bycie niezależną. W drodze uczelnia-akademik zawsze ktoś mi towarzyszył. Ścięłam te cholerne włosy, stałam się naprawdę szczęśliwa.

Po kilku miesiącach on dał sobie spokój, znalazł inną, młodszą. Pogodziłam się z rodziną, która dalej jednak nie rozumiała, że uciekłam od tak wspaniałego faceta. Przecież mogłabym być już szczęśliwą żoną. Nie miałam już sił słuchać tego, jaka to jestem niewdzięczna. Postanowiłam więc udowodnić im, jak jest naprawdę, gdy on niespodziewanie napisał mi, że żąda, abym oddała mu jego rzeczy zostawione w moim domu.

Zgodziłam się, przyszedł o ustalonej godzinie, a gdy tylko mimochodem zapytałam, czy pasuje mi moja nowa fryzura - wybuchł. Serii wyzwisk nie chcę tu nawet przytaczać. Nie widział tego, że w pokoju obok są moi rodzice, którzy jednocześnie nie byli świadomi jego wizyty - do czasu.
Reakcji ojca chyba nie muszę wam opisywać.

Powiem krótko - w końcu otrzymałam wsparcie i miłość od najbliższych. Zrozumieli, a ja im wybaczyłam.

PS Z kolegą, który często pełnił funkcję mojego ochroniarza w drodze na uczelnię niedługo będziemy obchodzić naszą piątą rocznicę ślubu.

#7.

Jadę busem. Duży tłok, więc stoję za przednimi siedzeniami. Nie to, że podglądam, ale chcąc nie chcąc widzę telefon chłopaka siedzącego na siedzeniu przede mną. Pisze SMS-a: „Kochanie, tak bardzo chciałbym być teraz koło Ciebie w łóżku. Gdybym tam był, macałbym Cię”.
Podrapał się po głowie, pokręcił głową i zamienił „macałbym” na „przytulałbym”.
Ot, męska logika.

#8.

Powiem prosto z mostu - mój chłopak jest brzydki. Nie jest atrakcyjnym mężczyzną z okładki magazynu o sporcie. Ma trądzik, pociągłą twarz, wystającą szczękę. Jest bardzo chudy, blady. Na bank nie jest to ten typ mężczyzny, o którym kobiety fantazjują przed zaśnięciem. I jaki mam z tym problem? Powiedziałabym, że żaden, ale jednak problem jest i jest nim moja rodzina, której brzydota mojego przyszłego męża przeszkadza. Babcia oraz mama cały czas mają nadzieję, że zerwiemy, że nie dojdzie do ślubu, że nie będzie dzieci.
„Patyczak, placek, kujon w brudnym sweterku!”
„Szczurza twarz!”
„Paszczur jakich mało, zęby jak u konia... nie obrażając konia, oczywiście”.
„Wyjdziesz za takiego i tylko brzydkich dzieci się dorobisz!”

Podobne zjawisko ma miejsce wśród moich koleżanek. Pytają, czy jest bogaty, bo skoro związałam się z takim brzydalem, to musi być bogaty. Uważają, że jestem z nim na pewno dla pieniędzy, ponieważ jest informatykiem („typowym informatykiem”) i matematykiem.

Kiedy przyjeżdżam do rodziców sama, wyśmiewają wygląd chłopaka przy stole, a ja siedzę zakłopotana. Śmiać się? Obrazić? Sama nie wiem.
Czasami słyszę, jak mama narzeka, że znalazłam sobie takiego brzydala i wstyd jej będzie na ślub córki przyjść. Babcia jest załamana wyborem. Rozumiałabym, jeśli byłby niegrzeczny, chamski, ale moja rodzina narzeka wyłącznie na wygląd i czasami na jego nieśmiałość. Nikt nie może zrozumieć, że ja go naprawdę kocham i jest dla mnie wszystkim. I to się liczy, ślub mimo wszystko będzie. I te „brzydkie dzieci” pewnie też.

Żeby było śmieszniej, sama jestem gruba, mam twarz jak księżyc w pełni i nie grzeszę urodą. Nie zależy mi na wyglądzie. Najlepiej czuję się bez makijażu, w dresach. Mam duży dystans do mojej otyłości, nie po drodze mam na siłownię, a najmniejsza chmurka na niebie decyduje o tym, że nie idę biegać. Skąd zatem przekonanie, że powinnam mieć wysportowanego, wyrzeźbionego modela za chłopaka? Oni naprawdę myślą, że ktoś taki spojrzałby na mnie w inny sposób, niż oni patrzą na mojego wybranka?

W poprzednim odcinku m.in. bardzo roztrzepana dziewczyna i niezbyt udana randka

8

Oglądany: 61754x | Komentarzy: 49 | Okejek: 257 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało