Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Te filmy miały idealne zakończenia... które zostały całkowicie zepsute przez sequele

100 841  
295   61  
Niektórych filmowców należałoby, w ramach kary za „popełnianie” wymuszonych sequeli, zakuć w dyby i publicznie batożyć po policzkach spoconą knagą. Ci bezmyślni partacze potrafią jednym durnym seansem zadeptać, nieświadomie wykpić i ordynarnie zniszczyć cały sens oraz wartość pierwotnego filmu.
Spoilery nieuniknione!

#1. Terminator: Dark Fate

W skrócie – Wybucha wojna z maszynami, więc te wysyłają w przeszłość cybernetycznego mordulca, aby uśmiercił on matkę przyszłego dowódcy ruchu oporu. Misja kończy się fiaskiem, ale uparty komputer Skynet ponownie wypuszcza w podróż do przeszłości zabójcę z zadaniem ubicia wspomnianego lidera ludzkości, w okresie, kiedy jest on jeszcze nastoletnim gnojkiem.



Tymczasem niedoszły przywódca może liczyć na pomoc ze strony, wysłanego przez ludzki ruch oporu, robota o twarzy austriackiego sterydziarza. I to właśnie w drugiej, ostatniej z wyreżyserowanych przez Jamesa Camerona, części filmu, zobaczymy scenę, której poziom łzawości dorównuje jedynie (nie)sławnemu fragmentowi śmierci Mufasy z „Króla Lwa”.

Tytułowy terminator gotów jest dać się zgnieść i rozczłonkować, aby tylko obronić Johna. Kiedy udaje mu się powierzoną mu misję wykonać, poświęca swoje istnienie topiąc się w rozgrzanej stali – zaciera w ten sposób ślady po sobie i ma pewność, że ludziom nigdy nie uda się stworzyć technologii, która w przyszłości stanie za zbudowaniem Skynetu. Maszyna znika w rozgrzanej surówce, kciuk w górę, łezka w oku, finito.


Parę lat później terminator wraca, a potem jeszcze raz i jeszcze raz... I o ile można jeszcze jakoś przełknąć te wszystkie sequele traktując je jako produkcje niekanoniczne, to już są pewne granice fanowskiej tolerancji. Największym gwałtem na widzu jest pierwsza scena filmu „Terminator: Dark Fate”, w której już na dzień dobry John zostaje zabity w najbardziej chyba lamerski sposób, jaki można by sobie wyobrazić. W ten sposób cały sens wydarzeń z pierwszych filmów, wliczając w to śmierć Kyle’a Reese’a, wysadzenie fabryki Cyberdyne, samobójcza ofiara znakomitego uczonego, zostają spuszczone w kiblu niczym zużyta srajtaśma.



#2. Szczęki 2

W słynnej produkcji Stevena Spielberga poznaliśmy szeryfa, który usiłował ostrzec włodarzy wakacyjnego kurortu przed rekinem-ludojadem robiącym sobie z plażowiczów krwawą wyżerkę. Zniechęcony stanowiskiem władz, mężczyzna wraz z dwójką kumpli postanowił skopać bestii dupsko. W następstwie tej mobilizacji gumowy rekin rozerwany został na kawałki w eksplozji butli do nurkowania, która przypadkiem wylądowała w jego pyszczku. Brody i jeden z jego pozostałych przy życiu ziomeczków wrócili na plażę z poczuciem zwycięstwa i minami mówiącymi coś w stylu: „I kto miał, k#rwa, rację?”.

W zasadzie to druga część jest kalką pierwszej, a wydarzenia z poprzedniego filmu w żaden sposób nie zmieniły niczego – Kiedy na horyzoncie pojawia się kolejny wygłodniały rekin turyści nadal nic sobie nie robią z zasad bezpieczeństwa, a zarządcy kurortu wciąż udają, że problemu nie ma, bo przecież ludojad pożerający taplających się w wodze urlopowiczów to wykwit bujnej wyobraźni przewrażliwionego szeryfa.



#3. Halloween: Resurrection

Pewnie, że można pomalować gówno farbą z brokatem, ale nie zmieni to faktu, że nadal mamy do czynienia z gównem. Twórcy filmów mają tendencję do stawania na głowach, aby tylko nadać kolejnym ich skokom na kasę jakąkolwiek namiastkę głębszego sensu. Problem w tym, że bardzo często takie desperackie wysiłki kończą się w sposób wybitnie wręcz żenujący. Tak na przykład było z produkcją „Haloween: Resurrection”. W poprzedniej odsłonie słynnej serii, wracająca do swojej roli po wielu latach, grana przez Jamie Lee Curtis Laurie za pomocą topora obcięła łeb zamaskowanemu mordercy.



Można domniemywać, że w ten sposób filmowcy pragnęli upewnić się, że żaden hollywoodzki parówiak nie odważy się kolejny raz wskrzeszać Michaela Myersa. No, bo niby jak miałby to zrobić?

A jednak – da się! W „Halloween: Resurrection” okazuje się, że zbrodniciel założył swoje ubranie oraz maskę jakiemuś Bogu ducha winnemu, ciężko rannemu, sanitariuszowi, a Laurie przypadkiem zdekapitowała całkiem niewinną osobę. Nie chcąc, aby kobieta przez resztę filmu była pożerana przez wyrzuty sumienia (to by było strasznie nudne, a przecież mówimy o horrorze, a nie dramacie psychologicznym) oszczędzono jej cierpień i ubito ją w ciągu pierwszych 10 minut seansu.



#4. Obcy 3

Nie zrozumcie mnie źle – bardzo lubię trzecie spotkanie z ksenomorfami i mimo że klimatem oraz jakością film ten wyraźnie odstaje od swoich poprzedników, to „Obcego 3” ogląda się dobrze. Trudno natomiast nie przyznać racji fanom tej serii, którzy mocno wkurzyli się na Davida Finchera za sposób, w jaki potraktował on jedynych, którzy wyszli z życiem, bohaterów poprzedniego filmu – komandosa Hicksa oraz dziewczynkę, którą Ellen Ripley przez dużą część tamtej produkcji niańczyła i ratowała przed kosmiczną kreaturą. Zarówno grany przez Michaela Biehna marine, jak i małoletnia Newt giną poza okiem kamery tuż przed rozpoczęciem się akcji „Obcego 3”.



Co bardziej wtajemniczeni w historię tej produkcji fani wiedzą, że to nie Fincher ponosi winę za tak paskudny los tych postaci. Człowiekiem, który za punkt honoru postawił sobie ich ukatrupienie jest scenarzysta Vincent Ward. Przy okazji "usunął" też Hicksa. Sam Michael Biehn całkiem sensownie stwierdził, że nie miałby nic przeciwko, aby jego bohater skonał w tym filmie, ale do jasnej Anielki – niechże to wydarzenie będzie choć trochę bardziej bohaterskie niż roztrzaskanie się na jakiejś zapyziałej planecie statku z komorą hibernacyjną, w której słodko spał sobie komandos...

#5. Blues Brothers 2000

Dwójka uwielbiających bluesa cwaniaczków dostaje misję od Boga – mają za wszelką cenę uratować popadający w ruinę sierociniec, w którym wychowali się. Zdobycie forsy wiąże się niestety z całą masą czynów, które niekoniecznie są zgodne z prawem, a w wyniku pościgu za bohaterami jesteśmy świadkami jednego z największych, policyjnych karamboli w historii kina.



Dzięki wielkiemu poświęceniu tytułowi bracia wykonują swoje zadanie celująco – forsa trafia na szczytny cel, a przy okazji widz poczęstowany zostaje porcją wyśmienitej muzyki.
Osiemnaście lat po premierze „Blues Brothers” John Landis odgrzał kotleta. I niestety przez ten czas, kotlet zdążył już znacznie stracić na swej dawnej świeżości. W pierwszych minutach filmu wychodzący z więzienia Elwood Blues dowiaduje się, że jego brat nie żyje, a sierociniec będący głównym „powodem” prawnych problemów bohatera, został doszczętnie zniszczony.

#6. Blair Witch 2

„Blair Witch Project” - dziełko nakręcone za parę dolców, dzięki sprytnemu marketingowi i surowej, przemyślanej konwencji „found footage” stało się absolutną sensacją wśród fanów kina grozy. Największym atutem tego filmu było to, że został on zrealizowany z użyciem amatorskiej kamery, a widz miał wrażenie, że razem z bohaterami tej produkcji zagubił się w lesie, w którym to, jeśli wierzyć legendom, mieszkała zła wiedźma.



Zaledwie rok po premierze tego horroru, na ekrany kin wkroczył sequel. I już na dzień dobry widzowie zorientowali się, że filmowcy postanowili delikatnie powiedziawszy – wydymać ich używając jako zanęty miłego wrażenia, które zostawił po sobie oryginał. I nawet nie chodzi już o to, że w „Blair Witch 2” porzucono pomysł pseudoamatorskiego kręcenia filmu „z ręki”, ani nawet o drewniane aktorstwo czy drętwe dialogi. Otóż postanowiono wyjść z założenia, że wydarzenia przedstawione w poprzedniku to... mistyfikacja, oszustwo i materiał nakręcony dla zabawy oraz profitów z kinowych seansów.



#7. Star Wars: The Force Awakens

Zakończenie „Powrotu Jedi” było nieco przesłodzone, a pewnie nie jestem jedynym fanem gwiezdnej sagi, który bardzo życzyłby sobie, aby ewoki szlag trafił, psia ich mać! Co by jednak nie mówić o tym lukrowym happy endzie najstarszej, gwiezdnowojennej trylogii, jest to dość zgrabne domknięcie historii.


32 lata później z wielkim szumem na ekrany kin wjeżdża długo wyczekiwana kontynuacja losów naszych ulubionych bohaterów i od razu zostajemy smagnięci w twarz mokrą skarpetą. Okazuje się bowiem, że Han i Leia rozwiedli się, ich syn jest nienawidzącym swego ojca „trudnym dzieckiem”, Luke Skywalker na starość zdziwaczał i gdzieś go wywiało, a Ciemna Strona Mocy nie tylko ma się dobrze, ale i jej folołersi są silniejsi niż kiedykolwiek.


18

Oglądany: 100841x | Komentarzy: 61 | Okejek: 295 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało