Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Mściwe opiekunki kolonijne, potęga telewizji i inne anonimowe opowieści

77 057  
268   41  
Dziś przeczytacie także m.in. o niezbyt miłym sąsiedzie, dowiecie się jak się zdobywa stałego klienta, przeczytacie o walce z zatrzaśniętą bramą i przekonacie się, że opiekunki kolonijne też potrafią się mścić.


#1.

Mam sąsiada sku#wiela. To starszy pan, który zatruwa wszystkim życie. Na milion sposobów i z czystej złośliwości. Tak przynajmniej twierdzili mieszkańcy mojej klatki, kiedy parę miesięcy temu wprowadzałam się do kupionego przeze mnie mieszkania na dziewiątym piętrze.

Dziś wreszcie natknęłam się na tego pana. Z pełnym pęcherzem biegłam po schodach, aby zdążyć wsiąść do windy. „Proszę poczekać na mnie! Bardzo się spieszę!” - krzyknęłam do niego. Zamknął mi drzwi przed nosem. Wściekła, pogodziłam się z faktem, że zostałam zmuszona do czekania. Jak się okazało – na tym nie skończyło się draństwo sąsiada. Po chwili usłyszałam bowiem, że winda zatrzymuje się na każdym piętrze. Tak, dziadyga specjalnie skomplikował sobie podróż tylko po to, abym poczekała sobie jeszcze dłużej.

#2.

Pierwszy dzień przedszkola. Podekscytowanie nowym miejscem i nowymi kolegami oraz koleżankami. Poszedłem do toalety na kupkę. Po wyjściu z toalety udałem się do przedszkolanki, ściągnąłem spodnie, wypiąłem się i grzecznie zapytałem, czy dobrze wytarłem pupę.

Patrząc na to z perspektywy chwili teraźniejszej aż trudno mi to jakoś skomentować.

#3.

Latem pracowałam w kebabie. Był 40-stopniowy upał, więc gdy tylko miałam chwilkę, pobiegłam po zgrzewkę wody do sklepu obok. Stanęłam przy kasie i czekałam aż starszy pan około 70 lat zakupi gazetę z programem TV. Szuka portfela po kieszeniach, robiąc się już czerwony, i w końcu oznajmia "Zapomniałem pieniędzy!". Zmieszany bardzo przeprosił, wytłumaczył się i wyszedł.

Zrobiło mi się go żal, bo być może kawał drogi szedł po gazetę, a tu wraca z pustymi rękoma, więc zakupiłam ją dla niego. Podbiegłam do tego pana szybko, wręczyłam gazetę rzucając tylko "to drobiazg" i uciekłam.

Od tamtej pory ten pan był u mnie codziennie w kebabie choćby po małe frytki, życząc miłego dnia. Tak oto zdobyłam stałego klienta. Było warto choćby dla tego uśmiechu i życzliwości tego pana :)

#4.

Nie lubię dzieci. Nigdy nie lubiłem. Mam dwoje.

Jakoś nikt nigdy mi nie powiedział, że nie muszę się żenić, a jak już się ożeniłem, to że nie muszę mieć dzieci. Asertywność nie była moją mocną stroną. Żona chciała dzieci, to spełniłem jej wolę.

Czy kocham moje dzieci? No pewnie, w końcu to moje dzieci. Ale ich nie lubię. Zawsze mnie irytowały. Że nie robią co im się każe, że nie chcą jeść co im się da, że mają własne zdanie "bo tak" i nie trafiają argumenty, że są.

Nie mogę się doczekać aż dorosną i się wyprowadzą.

#5.

Marzec tego roku. W związku z pandemią firma, w której pracuję, została zamknięta. Część pracowników poszła na postojowe, inni wzięli urlopy opiekuńcze lub zostali wysłani na zaległe urlopy wypoczynkowe. Ponieważ firma znajduje się na uboczu, parę kilometrów od miasta, część pracowników miała pozostać w pracy. Pełniliśmy jednoosobowe dyżury – polegające głównie na pilnowaniu obiektu i ew. odbieraniu telefonów czy odpisywanie ma maile. Po powrocie z zaległego urlopu także miałem pełnić takie dyżury. W firmie wszystkie drzwi, okna i bramy były pozamykane. Co istotne, część drzwi posiada mechanizm umożliwiający zamknięcie jedynie od zewnątrz, od wewnątrz by otworzyć wystarczy nacisnąć klamkę. Podczas pierwszego dyżuru usłyszałem głośny łomot od strony podwórza – wiatr wywrócił śmietnik, który uderzał o szybę. Wyszedłem przestawić śmietnik w inne miejsce i oczywiście przypomniałem sobie o drzwiach dopiero gdy się zatrzasnęły - zawsze były otwarte i zapomniałem, że teraz są zamknięte.

Brawo, ty idioto! – pomyślałem. Obszedłem cały budynek, sprawdzając, czy może coś jest otwarte – wszystko było pozamykane. Sytuacja robiła się nieciekawa, wszystkie klucze od firmy, telefon służbowy i prywatny, kluczyki od auta, nawet ciepła kurtka - wszystko zostało w budynku, a było chłodno na zewnątrz. Co tu robić? Wyważyć drzwi? Wybić szybę? Iść po pomoc? - do najbliższej cywilizacji było jakieś 5 km. Wezwać straż pożarną, policję? Zadzwonić do kogoś z firmy? Zresztą i tak nie znam do nikogo numeru - wszystko było zapisane w telefonie. Może udałoby się u kogoś zalogować do Facebooka z nadzieją, że jakiś kolega czy koleżanka z pracy będą online i skontaktują się z szefem, co wcale by nie poprawiło mojej sytuacji, bo jakby szefostwo się dowiedziało, co właśnie odwaliłem, tobym chyba wyleciał. Próbowałem podnieść bramę garażową – nawet nie drgnęła, waży chyba z 200 kg, ale w bramie są kratki wentylacyjne. Próbowałem je wyłamać – nic z tego, przecisnąć rękę i sięgnąć do przełącznika – za wąskie. Ale olśniło mnie - fotokomórka! W pobliskim lesie znalazłem odpowiedni kij, do którego końca przywiązałem znalezioną w śmietniku szmatę. Kij ze szmatą przecisnąłem przez kratkę i machając nim w środku udało się uruchomić fotokomórkę. Brama się otworzyła. Uff, jestem uratowany!

Cała ta akcja spowodowała, że zmarzłem i zgłodniałem. Zamówiłem sobie coś do jedzenia z dowozem. Płacąc kurierowi, oczywiście znowu zapomniałem o drzwiach, ale kij ze szmatą na szczęście zostawiłem na zewnątrz.

#6.

Kiedyś pojechałam na protest ws ACTA do Warszawy, mówiąc przy tym rodzicom, że idę spać do koleżanki parę bloków dalej. Takie małe kłamstewko...
Jestem już w Warszawie, wszędzie aparaty i kamery. Nagle słyszę, że dzwoni mój telefon - ''Mama''. Odbieram i mówię, że jestem u koleżanki. Dawno nie usłyszałam tylu przekleństw przez telefon. Okazało się, że byłam na Polsacie...

#7.

Dwa lata temu byłam opiekunką na kolonii. Zaznaczę, że wyglądam naprawdę bardzo młodo. Już tydzień przed kolonią wiedziałam, że będę mieć najstarszą grupę, ale nie przewidywałam większych problemów. O godzinie 19 dojechały dzieci - przywitanie, ognisko i rozejście do domków na rozpakunek i ustalenie harmonogramu na następny dzień.
Koło nas mieszkały 4 najstarsze dziewczyny, byłam u nich z 5 razy w ciągu godziny. Przy ostatnim spotkaniu zauważyłam coś niepokojącego w ich oczach, ale powiedziały, że to od soczewek (nie znam się, więc uwierzyłam). O godzinie 22:30 jedna z nich nie mogła wejść do domku, bo koleżanki zamknęły na klucz. Jak się okazało, dwie damy były pijane w trzy d*py, wymiotowały pod siebie, przewracały się itd., czyli stan upojenia alkoholowego. Zaskoczyła mnie reakcja rodziców, do których zadzwoniła kierowniczka, a oni odpowiedzieli: "Niech śpią, jutro będą cierpieć" - a dzieci po 15 lat. No cóż, karetka, policja i tak dzięki nim jechałam karetką pierwszy raz w życiu.

Tu dochodzimy do meritum, bo musiałam się nimi zająć, aż będą przytomne. Fajnie, ale nie chcieli mnie wpuścić na oddział, bo myśleli, że jestem ich koleżanką. Musiałam pokazywać dowód, dawać rodziców do telefonu, aby potwierdzili wszystko itd. Pielęgniarki widząc co przechodzę podeszły i zapytały mnie, czy chcę się zemścić. Ja z błyskiem w oku czekałam na reakcję dziewczyn na pomysł, który bardzo mi się spodobał.

Następnego dnia piętnastolatki obudziły się z pozakładanymi pampersami.

#8.

Znajomi mają kilkuletniego synka, lubimy z żoną do nich czasami wpadać. Gdy któregoś razu ich odwiedziliśmy, mały jeszcze nie spał i wyleciał do przedpokoju zobaczyć, kto przyszedł. "Ooo, ciocia i wujek" - ucieszył się i z bananem na twarzy pobiegł do salonu.

Gdy wszyscy weszliśmy do salonu, ujrzeliśmy małego wyciągającego kieliszki do wódki z szafki...

<<< W poprzednim odcinku m.in. nie rozumiem was kobiety oraz złapałem koronawirusa

4

Oglądany: 77057x | Komentarzy: 41 | Okejek: 268 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

08.05

07.05

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało