Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Moja siostra lesbijka, logika dwulatka i inne anonimowe opowieści

61 704  
207   25  
Dziś przeczytacie także m.in. o spotkaniu kobiety idealnej, studenckich sposobach na obniżenie opłat za mieszkanie, pytaniu z podtekstem i rozczarowaniu starszej siostry.

#1.

Ostatnio moja żona po długim urlopie macierzyńskim wróciła do pracy, więc z wielką radością przejąłem obowiązki kury domowej. Powiem szczerze - nie spodziewałem się, że samotna opieka nad niespełna dwuletnim dzieckiem może być pełna tak wielu niespodzianek.

Dziś, robiąc obiad, włączyłem młodemu "Gdzie jest Nemo?" na mojej komórce. Film chyba całkiem go pochłonął, bo w domu zapanowała grobowa cisza. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że ten absolutny brak dźwięków może oznaczać, że gówniak coś przeskrobał (serio - nie ufajcie ciszy!). Rzuciłem więc nie do końca pokrojoną marchewkę i pobiegłem do salonu.
Znalazłem małolata siedzącego przed akwarium, na którego dnie spoczywała moja komórka. Młody uznał, że film spodoba się naszym rybkom i postanowił podzielić się z nimi swoim seansem.
Na rybkach takie kino nie zrobiło wrażenia. Pewnie dlatego, że telefon przestał działać pewnie jeszcze zanim dotarł do dna...

#2.

Wczoraj poznałem dziewczynę idealną. Jest szczupła, ma burzę rudych loków, uwodzicielskie spojrzenie i uśmiech, który dosłownie zwala z nóg. Jest też oczytana, słucha jazzu i uwielbia pikantną kuchnię meksykańską. Jednym słowem - to kobieta moich marzeń. Poznała mnie z nią moja młodsza siostra. Chwilę po tym, jak oznajmiła mi, że woli kobiety. I że ideał, który sprawił, że moje serce zabiło szybciej, to jej dziewczyna...

#3.

Pracuję w nieruchomościach.
Siedząc w kancelarii notarialnej, podpisywałam z klientką umowę zakupu mieszkania. Kancelaria znajduje się w zabytkowej części mojego miasta, toteż klientka (starsza kobieta) zaczęła opowiadać o swojej młodości. Wspomniała, że kiedyś, jeszcze na studiach, mieszkała na stancji znajdującej się przy tej samej ulicy pod numerem 3. Mieszkała razem z koleżanką u trochę od nich starszego mężczyzny, który mieszkanie odziedziczył po ojcu.
Czasy były ciężkie, razem z koleżanką zarabiały grosze i ledwo było stać je na opłaty, więc razem ze współlokatorką pozwalały się właścicielowi podglądać w kąpieli.

Ja - szok.
Notariusz - szok.
Moja babcia do swojego męża, kiedy opowiadałam tę historię - "Kochanie, czy to nie było twoje mieszkanie?".

#4.

Potrzebowałem coś załatwić u prezesa firmy.
Zapytałem koleżanki z biurka obok, jakie ma stosunki z szefem. Coś odburknęła, obraziła się i przestała się do mnie odzywać.

Opowiedziałem to na dymku i usłyszałem ryk śmiechu. Dopiero kumple mnie uświadomili, jakie plotki krążą po firmie. Ups...

#5.


Dziesięć lat temu szukałam pokoju do wynajęcia w mieście, w którym pracowałam. Mieszkałam jeszcze u rodziców, ale chciałam być bliżej pracy, na wynajęcie mieszkania nie było mnie stać.
Znalazłam pokój u pewniej z pozoru miłej starszej pani. Do końca miesiąca miał tam mieszkać chłopak, a ja miałam się wprowadzić po nim. Podczas rozmowy zapoznawczej pani zaczęła strasznie na niego narzekać. Wypowiadała mu umowę, bo nie odkurzał, nie kąpał się, nie prał ubrań i śmierdział, nie mył naczyń, nie spuszczał wody w toalecie i wracał bardzo późno do domu, tak że ją za każdym razem budził.
Wcale jej się nie dziwiłam, że chciała się pozbyć takiego syfiarza.

Pierwszy dzień mieszkania z tą panią był całkiem OK.
Niemniej po trzech dniach zaczęły się problemy. Najpierw było, że za często się kąpię i powinnam się kąpać raz na trzy dni. Potem zaczęło się czepianie o to, ile razy korzystam z toalety. Że każde spuszczenie wody słono ją kosztuje i powinnam chodzić się załatwiać tylko 3 razy dziennie i nie więcej.

O gotowaniu czy zmyciu naczyń mogłam zapomnieć, miałam jeść i pić z tych samych naczyń przez kilka dni, żeby nie marnować wody. Z pralki nie wolno mi było korzystać, brudne ciuchy woziłam do rodziców. O odkurzeniu pokoju też mogłam zapomnieć, bo szkoda prądu i worków, był tam dywan, który po prostu zwinęłam, żebym mogła chociaż zamieść gołą podłogę.

Wracałam z pracy po 14, dla niej to było za wcześnie i powinnam jeszcze iść gdzieś do znajomych czy na imprezę, byle nie siedzieć w domu i nie marnować jej prądu i wody. A jak zostałam na weekend, to wypominała, że powinnam pojechać do rodziców jak mam wolne. Czyli słowem, miałam płacić za pokój i najlepiej w nim nie mieszkać.

Ale że ja nie dam sobie w kaszę dmuchać, stawiałam się i po prostu robiłam swoje, kąpałam się, ile razy chciałam, korzystałam z toalety, ile razy chciałam itp. Potem wysłuchiwałam litanii, że marnuję prąd i wodę, ale za coś przecież płaciłam, prawda? I to niemało, bo pół mojej wypłaty za pełen etat.

Teraz pewnie zapytacie, dlaczego nie rozwiązałam umowy od razu, jak zaczęły się problemy. Otóż pani wzięła dużą kaucję i w umowie zastrzegła, że jeśli rozwiążę ją przed czasem, kaucji mi nie zwróci. Żałuję, że nie udało mi się wcześniej porozmawiać z tym chłopakiem, ale ja go nawet nie widziałam.
Wyniosłam się, jak tylko skończyła się umowa, na szczęście trwała tylko trzy miesiące. Pani była wielce zła, bo musiała szukać nową osobę i coś tam jęczała, że jak nikogo nie znajdzie, to się nie utrzyma sama, ale nie było mi jej ani trochę żal. Dodam, że wypalała dziennie półtorej paczki drogich papierosów (co sama mówiła) i przez to nie miała pieniędzy. Jak się wynosiłam, przyszła chętna na pokój dziewczyna, poczekałam na nią pod blokiem i jak wychodziła, powiedziałam co i jak.

#6.

Historia z czasów studenckich.

Wybrałam się ze swoimi przyjaciółkami na koncert. Z kasą nam się nie przelewało, dlatego też przed występem poszłyśmy do monopolowego po piwko. Oczywiście na jednym się nie skończyło. Po konsumpcji na schodach przy jakimś parkingu naszła nas nagła i bardzo mocna potrzeba. Wieczór, parking, do klubu kawał drogi (a w toalecie damskiej pewnie tłumy), więc postanowiłyśmy załatwić się pomiędzy samochodami. Wszystkie trzy znalazłyśmy sobie dogodne miejsca i sikamy. Wstrzymywałam wcześniej bardzo długo, więc byłam mega uradowana, że nie muszę już się męczyć. Coś tam sobie nuciłam (bo ten maraton wcale tak szybko się nie kończył). Niestety zapomniałam chusteczek, toteż wykonałam jeszcze zamaszysty ruch biodrami, by resztki wylądowały na ziemi (a nie na bieliźnie) i w tym momencie zorientowałam się, że w aucie obok siedzi koleś. Tak, widział mnie, bo mi pomachał.

#7.

Kiedy miałam 4 lata, moja mama była w ciąży. Nie wiem czemu, ale w mojej małej główce uroiło mi się, że urodzi mi starszego brata, którego tak strasznie chciałam. Gdy jednak okazało się, że będę mieć siostrę, i to jeszcze młodszą, byłam do tego stopnia rozczarowana, że kiedyś postanowiłam oddać ją Cygance w zamian za kota. Gdyby nie szybka reakcja dziadka, pewnie teraz nie miałabym siostry.

#8.

W liceum, w pierwszej klasie, na rosyjskim mieliśmy napisać list do dziadka. Kolega przyszedł z ładnym, napisanym pewnie z pomocą brata listem. Okazało się jednak, że na końcu brakuje pożegnania. Znajomy, widocznie spanikowany, poprosił mnie o napisanie mu "pozdrawiam" po rosyjsku do przepisania na swoim dziele. Ja naprawdę myślałem, że on to zauważy od razu...

Dwa tygodnie później babka oddaje te listy i mówi, że są całkiem niezłe, poza jednym, który ją bardzo oburzył. Możecie sobie wyobrazić jej zdziwienie, kiedy na końcu pięknego listu o wakacjach i tęsknocie za dziadkiem cyrylicą napisane było polskie "Spier*alaj! Piotrek".

#9.


Pochodzę z rodziny głęboko chrześcijańskiej. Ja jako dorosła kobieta osobiście wycofałam się z religii, ze względu na własne przekonania, ale to nie gra w tej historii roli.

Niestety los do mojego domu się nie uśmiechnął. Trzy lata temu zginęła tragicznie moja siostra. Nie wnikając w szczegóły (by zachować całkowita anonimowość), w mojej rodzinie był to czas rozpaczy... i rozpaczy. Nawet nie tyle, że umarła, tylko że wszyscy mieliśmy świadomość, że to nie była najbardziej święta panienka, dlatego bali się, że teraz cierpi w piekle.
Ta tragedia przerosła psychicznie moich rodziców. Nawet wiara im po czasie nie pomogła.
Moja mama w ciągu kilku miesięcy postarzała o 10 lat. Lament i płacz dzień w dzień.

I tu zaczyna się właściwa część. Zrobiłam coś paskudnego, na pewno wielu z Was tak pomyśli o tym, co zrobiłam przy niedzielnym śniadaniu.
Ogłosiłam im z powagą, że Ania pojawiła mi się we śnie i kazała im przekazać, że jest szczęśliwa.

To zdanie, to proste zdanie zmieniło - co może się wydawać absurdalne - sposób, w jaki do dziś moi rodzice od tego czasu żyją.
Modląc się, już nie płaczą nad losem Ani, ale dziękują Bogu, że jest bezpieczna. To był pierwszy krok, po którym poszli w stronę naprawienia swojego życia, a nie jedynie rozpaczania nad swoją zmarłą córką.

Od tego śniadania minęły dwa lata. A mnie dalej męczą wyrzuty sumienia, bo ten sen wymyśliłam.

<<< W poprzednim odcinku m.in. przerwa na kawę oraz zamykanie okna w autobusie

10

Oglądany: 61704x | Komentarzy: 25 | Okejek: 207 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało