Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Przerwa na kawę, zamykanie okna w autobusie i inne anonimowe opowieści

66 822  
195   26  
Dziś przeczytacie także m.in. o skutkach wróżenia z ręki, zabawkach dla dużych dziewczynek i zbiórce na chorą córkę.


#1.

O tym, jak niewinny żarcik może spowodować gigantyczne zamieszanie.

Poszedłem tego dnia do sekretariatu z jakimiś dokumentami. Sekretarka przygotowała sobie do wydrukowania plan zajęć na jutrzejsze szkolenie menedżerskie. Akurat odeszła od komputera i kłóciła się z kimś przez telefon. A że stała tyłem do mnie, szybko zmieniłem dwie literki i z PRZERWY NA KAWĘ zrobiła się PRZERWA NA KUPĘ.

Mieliśmy dużą salę konferencyjną z zapleczem socjalno-sanitarnym, więc zorganizowano u nas szkolenie dla ludzi z kilku firm, żeby było taniej.

Sala się już zapełniła i jak to na szkoleniach, jedni szukali w planie od czego zaczynamy i otwierali materiały szkoleniowe, a innych interesowało głównie to, o której są przerwy. I od razu ktoś zauważył tę "kupę". Pokazał kilku osobom obok siebie i z jednego rogu sali nagle gruchnął głośny śmiech. Pozostali nie wiedzieli co się dzieje i zaczęli chichotać (wiecie jak to działa). Największy śmiech wybuchł kiedy na salę wszedł nasz prezes, żeby uroczyście przywitać uczestników. Myślał, że to z niego się śmieją, bo miał dość specyficzną fryzurę, którą nieudolnie przykrywał łysinę i trochę mu się rozsypała.

Wściekły prezes tak tego nie zostawił, przeprowadził śledztwo.
Sekretarka jako osoba śmiertelnie poważna była poza podejrzeniem. Ktoś rzucił myśl, że to atak hakera (sic!). W sumie tylko na tym zyskaliśmy, bo informatycy, którzy zwykle trochę się opierdalali, bardziej wzięli się do roboty. Mnie nikt nie skojarzył, że wchodziłem do sekretariatu, bo zawsze był tam niezły młyn i do tej pory nikt nie wie, że ta "kupa" to moje dzieło.

#2.

Parę dni temu spotkałam na ulicy babinę, która dość napastliwie nakłaniała mnie do tego, abym dała sobie powróżyć z dłoni. „Za darmo. Pani nie zapłaci. Ja tak z dobrego serca...” - memłała swoją bezzębną buzią. W końcu, nie mogąc się jej pozbyć, dałam jej rękę i poprosiłam, aby się uwinęła. Podniosła swoje druciane okulary i z wielkim skupieniem przyglądała się przez dłuższą chwilę moim liniom papilarnym, pod nosem mamrocząc: „Taaaak… Nooo, taaaak… Ło, jeju jeju, olaboga”. Następnie spojrzała mi głęboko w oczy, aż mnie zmroziło. „Córeczko” - mlasnęła - „w najbliższym czasie stracisz coś bardzo cennego...”. Popatrzyła chwilę jeszcze na mnie, a następnie odkuśtykała gdzieś przed siebie.

W domu okazało się, że podczas gdy babina przepowiadała moja przyszłość, jakiś jej wspólnik w biznesie ukradł mi komórkę z plecaka.

#3.

Co ważne w tym wyznaniu, dalej mieszkam z rodzicami.

Kiedy dostałam się do pierwszej pracy, byłam z siebie bardzo dumna. Postanowiłam pierwszą wypłatę totalnie przewalić, dlatego za cel obrałam sobie zrobienie domowej, małej siłowni w moim pokoju. Robiłam przelewy i oczekiwałam dojścia paczek. Wkrótce zaczęłam zamawiać więcej gadżetów, niż początkowo zamierzałam. Potem złapałam się na tym, że kupuję totalnie niepotrzebne mi sprzęty, zagalopowałam się nawet do zakupienia taniego, chińskiego rowerka, którego nawet nie miałabym gdzie postawić. Jednak przebiłam samą siebie, kiedy zamówiłam sobie wibrator z totalnego rozmachu i przekonania, że przecież mi się przyda.

Udało mi się go odebrać bez wiedzy rodziców, mimo wszystko raczej głupio, kiedy to oni dostaliby tę paczkę - znając ich, otworzyliby ją, bo zawsze naruszali moją prywatność, a ich ciekawość była nie do zmierzenia. Mimo ukrycia gadżetu w miejsce, gdzie nikt poza mną nie zagląda - wibratory śledziły mnie na stronach internetowych. Wszędzie w reklamach wyskakiwały zabawki dla dorosłych. Nieraz weszła do mnie mama, dziwnie patrząc, kiedy po boku strony "latały" oferty zabawek erotycznych. Jednak wszystko przebiła reklama, która pokazała się na telefonie mamy, która zalogowanego smartfona ma na mojego maila - swojego konta założyć nie chciała, a ja leniwa dupa, kiedyś podałam jej swój mail. Zaczęła pytać, dlaczego jej to wyskakuje, skoro nie oglądała czegoś takiego w necie. A pod moją nieobecność wbiła na mojego maila i w koszu znalazła fakturę. Tak, tę fakturę.

Nie, nie kazała mi wyrzucić, nie zrobiła mi awantury. Zapytała, czy jestem zadowolona. A potem zamówiła sama dla siebie. Identyczny.

#4.

Moja ciocia parę lat temu wyszła za mąż. Nie układało im się za dobrze, a po jakimś czasie ciocia odkryła, że jej mąż ma kochankę. Gdy mu powiedziała, że wie, on odszedł do tej swojej panienki, co było dla cioci ciężkim przeżyciem.

Minęło pół roku. Ksiądz na kolędzie, moi rodzice przybyli wspierać ciocię, no i wiadomo, gadu gadu o pogodzie, o rodzinie itd. Ksiądz pyta:
- A mąż gdzie?
Ciocia ze smutkiem w głosie mówi:
- Odszedł...
A ksiądz na to:
- Odmówmy za niego modlitwę.
I zaczął się modlić:
- Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie...

Ciocia mało nie pękła ze śmiechu. No i od tamtej pory jakoś łatwiej jej mówić o ich rozstaniu ;)

#5.

Kiedy byłem studentem, jedną z dziewczyn należących do mojej grupy była Andzia – utleniona niewiasta o inteligencji przeciętnego gupika. Nie mam pojęcia jakim cudem ta biedna istota dostała się na uczelnię i zdawała egzaminy. Jej głupota była wręcz legendarna.
Pamiętam pewne wydarzenie z zajęć psychologii. Mieliśmy takie ćwiczenie, którego częścią było podzielenie się z grupą swoimi marzeniami. Kiedy padła kolej na mnie powiedziałem, zgodnie z prawdą, o moich planach podróży i uwiecznienia na zdjęciach Antarktydy.
Mój wywód przerwała jednak Andzia, która zaczęła ostentacyjnie śmiać się ze mnie. Uderzając swoją otipsowaną łapką w blat ławki, z trudem łapiąc oddech i dławiąc się rechotem, wysapała: „Co za głupek z ciebie! To ty nie wiesz, że Antarktyda nie istnieje? Przecież to tylko legenda!”.

Pomylić Antarktydę z Atlantydą, będąc na drugim roku studiów, no to faktycznie trzeba mieć już wybitny talent...

#6.

Chciałbym się podzielić wyznaniem, którego się wstydzę do dzisiaj.

Jako że wychowywałem się w dosyć nieciekawej dzielnicy, to gaz nosiłem już od 13 roku życia, takie były czasy wtedy. Kiedy dorobiłem sobie kilka groszy, kupiłem tani, ale dobry paralizator. Można ustawić sobie na nim program od 1-3. Pierwszy tak trochę szczypie, ale odczuwalny ból, dwójka boli strasznie, że przeciwnik się odsuwa, no i trójka, która powala przeciwnika.

Kiedy miałem 17 lat, jeździłem w weekendy do dziewczyny PKS-em. Raz podczas takiego wyjazdu było strasznie gorąco, upał jak diabli, a pojazd stary, nie miał klimatyzacji, więc wszyscy otwarli okna. I weszła taka stara baba i stwierdziła, że jej wieje, więc zaczęła te okna zamykać. Wszyscy zwracali jej uwagę, by tego nie robiła, a ta dalej swoje. Ja jeszcze miałem ok. 40 minut jazdy, więc pomyślcie sobie w jakim dojechałbym na miejsce, o ile bym dojechał. Otworzyłem okno, a ta stara baba idzie do mnie z myślą, że zaraz mi je zamknie. Niewiele myśląc wyjąłem paralizator, nastawiłem na program pierwszy. Podeszła. I CYK STARĄ BABĘ PRĄDEM. Odsunęła się, wszyscy znów otwarli okna. Babce już nie wiało.

#7.

Kilka miesięcy temu w pracy gruchnęła wieść: dziecko jednej z naszych koleżanek jest chore. Choroba groźna, ale wyleczalna, tyle że wymaga długiej i kosztownej terapii. No to jedna z jej psiapsiółek rzuciła pomysł: można by się umówić na oddawanie co miesiąc 1% pensji i wspomóc koleżankę w ciężkich chwilach. W sumie szkoda dziecka, a tych kilkadziesiąt PLN mnie nie zbawi. Głodny chodził nie będę, dołączyłem do inicjatywy. I tak kilkadziesiąt innych osób. Automatyczny przelew dodany, kasę miała zbierać jedna dziewczyna i przekazywać koleżance na leczenie córki. I spoko.

Przez pierwsze 2 miesiące dawała nam znać, że leczenie przebiega pomyślnie i potrwa prawdopodobnie jeszcze z rok. Potem jakoś człowiek przestał zwracać uwagę. Ale ostatnio wyszła akcja, że w kwietniu będziemy mieli jazdę na maksa bez trzymanki przez jakiś miesiąc - praca na 3 zmiany, bo trzeba coś do klienta dostarczyć nagle, na razie dogadują szczegóły zamówienia, a potem będzie zapierdol. No i jak ktoś miał na ten okres urlop zaplanowany - to będą urlopy skasowane, trzeba przełożyć. No i koleżanka od chorego dziecka z szefową dogadała się, że jej urlopu nie można przełożyć, bo mają na wtedy już wykupiony lot na wycieczkę na Hawaje.

Ktoś słyszał tę rozmowę i dał nam znać. Ej no. Chwila... Dziecko chore, leczone, ledwo wiążecie koniec z końcem, a wy sobie na Hawaje lecicie? W kilka osób pojechaliśmy po pracy do niej do domu i koleżanka została przez kilka osób postawiona pod ścianą. Albo mówi co jest grane, albo zgłaszamy na policję wyłudzenie. No i się wydało.

Dziecko chore faktycznie było. Ale ta choroba była w tak wczesnym stadium i dość słabej odmiany, że dało się to wyleczyć w krótkim czasie. Ale koleżance tak się spodobało to, że w następnym miesiącu miała nadwyżkę pieniędzy (naszych), że nie poinformowała o tym ludzi. "Tłumaczyła się", że miała wydatki, bo pralka padła i potrzebowali nowej i akurat te pieniądze były dla niej darem z nieba. A potem jeszcze coś i jeszcze. Stwierdziliśmy że mamy w dupie jej wydatki. Ma oddać równowartość wszystkich tych pieniędzy z wyłączeniem kasy za leczenie dziecka. W przeciągu miesiąca. Inaczej sprawa wyląduje na policji i powiadomimy firmę. W dupie mamy jak to zrobi, najwyżej niech samochód sprzeda.

Termin mija za tydzień. Zobaczymy, co z tego będzie. "Koleżanka" chodzi smutna, faktycznie szukają kupca na samochód, bo wyszło, że tej kasy trochę było, na szczęście nie wydała wszystkiego od razu. W sumie po takiej akcji z jej strony - mało mnie to boli.

#8.

Razem z mężem podjęliśmy najtrudniejszą decyzję w życiu i odebraliśmy jedynej córce i jej mężowi dzieci.

Ala (nasza córka) związała się z Jankiem na pierwszym roku studiów. Od początku nam się nie podobał. Widać było, że jest o wszystkich zazdrosny i ma bardzo zmienne nastroje, domagał się pełni uwagi Alicji. Wiele innych osób także zwróciło na to uwagę. Córka jednak była zakochana po uszy, nie chciała nikogo słuchać. Aby jej nie stracić, odpuściliśmy. Wkrótce potem Ala zaszła w ciążę. Uparli się na ślub, a prawie osiem lat temu urodziła się Iza. Pomagałam jak mogłam. Janek jedynie pracował, kategorycznie odmawiał opieki nad córką. Ala nie widziała w tym nic złego, twierdziła, że Jankowi należy się wyrozumiałość. Aby córka dalej mogła studiować, to ja opiekowałam się małą, dopóki nie poszła do przedszkola. Ala obroniła licencjat, dostała lepszą pracę. Szybko jednak znów zaszła w ciążę, urodził się Damian. I zaczął się istny horror.

Janek został dyscyplinarnie zwolniony z pracy za agresję wobec potencjalnego klienta. Zaczął jeszcze bardziej izolować Alę od znajomych i rodziny. Iza wyraźnie się go bała, ale kiedy pytaliśmy z mężem mówiła, że tatuś jest miły. Kiedy zauważyliśmy u niej siniaki, poważne porozmawialiśmy z Alą. Okazało się, że Janek ma zaburzenie, które powoduje częste zmiany humoru. Leki odstawił, bo go otępiały. Bał się terapii, aby nie trafić do szpitala, bo raz tam był i podobno przeżył koszmar. Kiedy zagroziliśmy zgłoszeniem do opieki społecznej, sytuacja na jakiś czas w miarę się uspokoiła, zięć dostał nową pracę. Spokój trwał aż dwa lata. Potem było o wiele gorzej. Choroba Janka pogłębia się, na zmianę ma depresję i napady szału. Córka uważa, że on potrzebuje jedynie miłości, wsparcia i zrozumienia. Gdy się uspokoi płacze i na kolanach błaga, by go nie opuszczała. Wszystko wskazuje na to, że jej na szczęście nie bije. Od Izy wiemy, że kiedy ma atak, rzuca czym popadnie, wrzeszczy i klnie. Widzieliśmy z jaką złością patrzy na dzieci, nawet kiedy wydaje się spokojny. Alicja nie chciała słyszeć o odejściu. Pół roku temu w środku nocy zadzwoniła do nas przerażona Iza. Pojechaliśmy do nich i zabraliśmy do siebie. Janek trafił na obserwację psychiatryczną. Wyszedł, odmawia dalszej terapii. Ala wybrała jego. My poszliśmy do sądu i jesteśmy rodziną zastępczą dla wnuków. Damianek jest za mały, by wszystko zrozumieć, Iza jednocześnie tęskni za mamą, ale boi się mieszkać z ojcem. Ala odwiedza ich u nas, lecz niestety uważa, że tak jest lepiej dla jej męża (ma spokój i pełnię jej uwagi), a dzieci niedługo zrozumieją. Nie widzi, że mimo wizyt u psychologa Iza coraz częściej myśli, że ich mama kocha tylko męża.

<<< W poprzednim odcinku m.in. zakochana w filmach dla dorosłych oraz słodki smak zemsty

8

Oglądany: 66822x | Komentarzy: 26 | Okejek: 195 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało