Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Szkolna wyprawka, piękne niebieskie oczy i inne anonimowe opowieści

60 897  
290   59  
Dziś poznacie m.in. brata-śmieszka, przeczytacie o eksperymentowaniu w związku i poznacie poglądy pewnego fizjoterapeuty.


Głupio wyszło. Spotykałam się parę lat temu z chłopakiem, który był bardzo inteligentny, przystojny i opiekuńczy. Kiedy nasz związek był już w zaawansowanym stadium, mój facet zwierzył mi się, że marzy o tym, aby do naszej sypialni zaprosić jeszcze jedną osobę. Nie ukrywam – zawsze fantazjowałam o trójkącie, więc zgodziłam się. Zrobiliśmy to z jego przyjaciółką Moniką – radosną miłośniczką dziewczyn lubiącą „eksperymentować”. To było absolutnie nieziemskie doznanie, po którym wiele spraw w naszym życiu zmieniło się.
Zdałam sobie sprawę, że bardziej od facetów pociągają mnie kobiety. Rozstałam się więc z moim chłopakiem i związałam z Moniką. Jesteśmy ze sobą od dwóch lat. Ostatnio powiedziała, że marzy o trójkącie. Zgodziłam się. Zgadnijcie kogo przyprowadziła do naszego łóżka...

* * * * *

Byłem na imprezie z najlepszym przyjacielem, a jednocześnie narzeczonym mojej siostry. Przyjaciel nieroztropnie spił się jak świnia (pije bardzo rzadko) i nie był w stanie nawet kroku zrobić, by się nie wywalić.

Z racji tego, że mieszkam zdecydowanie bliżej, poszliśmy do mnie. Rozłożyłem wersalkę, gdyż mieszkam w kawalerce i nie mam nawet kanapy, na której mógłbym go walnąć.
Nie był to pierwszy raz, gdy u mnie nocował (ale pierwszy, gdy był tak pijany), więc wiedząc, że mu to nie przeszkadza, położyłem się po prostu z nim na tej wersalce (jako dzieciaki często tak spaliśmy, gdyż znamy się całe życie, poza tym obaj jesteśmy facetami, więc nie widziałem w tym żadnego problemu).

Tak więc zasypiam sobie na spokojnie, aż tu nagle czuję jego ręce wędrujące w miejsca zdecydowanie zbyt prywatne. Walnąłem go raz, drugi, w zamian zostałem nazwany imieniem siostry i przytulony. Skończyło się na tym, że nie mogłem temu pijakowi wyperswadować macania mnie po tyłku, a to z racji tego, że wiele siły to ja nie mam i nie miałem go nawet jak zrzucić za to z tej wersalki.
Koniec końców zabrałem trochę pościeli i zrobiłem sobie gniazdo w wannie.

Rano kolega za nic nie chciał uwierzyć i był przekonany, że to MOJA SIOSTRA przywiozła go do MNIE po imprezie, na której byli RAZEM i że to ONA spała z nim w łóżku!

Więcej z tym debilem nie piję.

* * * * *

Dziś poczułam się staro. Odkryłam swój pierwszy siwy włos na głowie. Jak to się stało? Wskazał go mój chłopak. Specjalnie przerwał uprawianie ze mną seksu, aby mnie o tym poinformować...

* * * * *

Podobny obraz

Moja dobra koleżanka ma brata debila. Nie wiem, czy znacie ten typ: nieco wyrośnięty, głupi, irytujący, robiący z siebie idiotę myśląc, że zaimponuje innym. Jako że chłopak z wiadomych względów nie miał kolegów, mama koleżanki kazała jej zabierać go wszędzie ze sobą.
Akcja właściwa działa się mniej więcej w 2010 roku - czasach "świńskiej grypy", którą wszyscy siebie nawzajem straszyli.

Był późny wieczór i wracaliśmy do domu. Akurat przechodziliśmy koło przystanku, przy którym stanął tramwaj. Kiedy debil zobaczył wychodzącą z niego powoli drobną kobietę, która miała na twarzy maseczkę chirurgiczną, podszedł do niej i wymachując rękoma zaczął krzyczeć "świńska grypa, świńska grypa atakuuujeee".
Debil nie zauważył, że za jego ofiarą wychodził jej facet, który zaatakował tego debila szybciej niż legendarna świńska grypa. Jeden cios w twarz wystarczył, żeby debil upadł na ziemię. Facet powiedział tylko "ona ma raka", wziął swoją kobietę za rękę i odeszli.

To był ostatni raz, kiedy debil żartował z przypadkowych ludzi. Mimo że nie popieram bicia po mordzie - zadziałało wychowawczo.

* * * * *

Chłopak, z którym spotykam się od ostatnich sześciu miesięcy zakochał się we mnie z powodu moich niebieskich oczu. Od pierwszego naszego spotkania aż do dziś ciągle powtarza mi, jak bardzo „utonął w moim turkusowym spojrzeniu” i że bardzo by chciał, aby nasze dzieci odziedziczyły oczy po mnie. Udaję zawstydzenie i fałszywą skromność, podczas gdy w środku panikuję i zastanawiam się, co się stanie, gdy mój ukochany dowie się, że noszę niebieskie szkła kontaktowe...

* * * * *

Mam 30 lat i mimo że już dawno nie chodzę do szkoły, to nadal co roku, gdy zbliża się wrzesień, a w telewizji zobaczę reklamy dotyczące przygotowania do nowego roku szkolnego, to jadę do supermarketu i kupuję sobie całą szkolną wyprawkę: zeszyty, długopisy, piórniczki, plastelinę, ołówki, kredki, bloki i inne przybory.

Kiedy w domu nie ma mojego narzeczonego, wyjmuję wszystkie rzeczy i rozkładam na dywanie. Oglądam kolorowe okładki zeszytów, rozplanowuję, który zeszyt przeznaczyłabym na dany przedmiot, wącham nowiutkie kartki, sprawdzam kolory brokatowych długopisów.

A kiedy te rzeczy już mi się znudzą, to dokupuję jeszcze trochę słodyczy, ubranek i zanoszę wszystko do pobliskiej świetlicy, która zajmuje się dziećmi z ubogich rodzin. Rzeczy przynajmniej się nie zmarnują i obie strony mają z tego korzyść :)

* * * * *

Jestem fizjoterapeutą i nie znoszę dzieci ani tych zdrowych, ani chorych. Podczas pracy zawodowej było mi dane spotkać się z najróżniejszymi przypadkami zarówno dzieci powypadkowych, jak i z wadami wrodzonymi lub okołoporodowymi. Mimo że na wierzchu muszę zaciskać zęby, zachowywać się profesjonalnie oraz jak najlepiej wykonywać swoją pracę, absolutnie nienawidzę (to nie jest za mocne słowo) pracować z dzieciakami z dwóch ostatnich wymienionych grup. Wynika to z moich osobistych poglądów, że jeśli płód jest uszkodzony lub dziecko urodzi się chore, to powinna być wykonana aborcja. Podobnie przy uszkodzeniach okołoporodowych powinna być dozwolona eutanazja. Jeśli dziecko będzie niezdolne do czegokolwiek, to przez 18 lat bez sensu będzie opłacana jego rehabilitacja, która nie wniesie nic. W tym samym czasie ludzie po wypadkach (też i dzieci) czekają na rehabilitację i słyszą: za pół roku, za rok, skończył się limit.

Nigdy nie zapomnę widoku zabiedzonej matki, która dosłownie przynosiła dziecko 17-letnie (potocznie nieładnie nazywane warzywem) na rehabilitację, a potem podczas terapii powiedziała, że dziecko zostało uszkodzone okołoporodowo i gdyby mogła, dokonałaby eutanazji, aby oszczędzić cierpienia dziecku i sobie. Bo miałaby wtedy szansę mieć kolejne dziecko, być może zdrowie.

Możecie mnie hejtować, mówić o zmianie zawodu, grupy, z którą pracuję (dzieci zdarzają mi się w terapii bardzo rzadko już na szczęście), że gdybym był rodzicem, to moje zdanie uległoby zmianie. Zawód swój kocham, ale patrząc na niego też pod względem czysto medycznym i biologicznym, to niestety selekcja naturalna. Normalnie nie mogę się głośno podzielić swoimi poglądami, więc chociaż tu się "wypiszę".
14

Oglądany: 60897x | Komentarzy: 59 | Okejek: 290 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało