Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Przepis na głos idealny, czyli o kastracji i kastratach słów kilka IV - Najwspanialszy ze wspaniałych po raz pierwszy

34 699  
139   18  
Dziś spróbuję przybliżyć Wam, przynajmniej częściowo, postać człowieka, który śpiew operowy wyniósł na prawdziwe wyżyny. Nie ukrywam, że jest on moim ulubieńcem.

Oczywiście, nie jestem w tej swojej fascynacji szczególnie oryginalna – postać tego genialnego kastrata przez cały okres jego kariery wzbudzała wielkie emocje i do dziś rozpala do białości wiele umysłów. Drodzy Państwo, przed Państwem signor Farinelli.

Carlo Maria Michelangelo Nicola Broschi, zwany Farinelli lub Farinello, urodził się 24 stycznia 1705 r. w położonej w Królestwie Neapolu Andrii, w dobrze sytuowanej, muzykalnej rodzinie. Decyzję o jego kastracji podjął jego ojciec, pragnący zachować wyjątkowy głos syna. Co ciekawe, Farinelli nigdy nie miał o tę decyzję pretensji do rodzica (który zresztą dość szybko zmarł), a nawet wydawał się być wdzięczny za to, że obrano mu taką ścieżkę. Młody kastrat trafił pod opiekę mistrza Nicola Porpory, z którym, mimo surowego traktowania, nawiązał bardzo bliską więź. Według kontratenora Philippe Jaroussky'ego, więź tę można wyczuć w utworach, które Porpora pisał dla swojego ucznia, chociażby w poniższym „Alto Giove”:

https://www.youtube.com/watch?v=NiBj8pguc7Q

Warto zwrócić uwagę, że kariera Carla nie rozpoczęła się od chóru kościelnego, jak to miało miejsce w olbrzymiej większości przypadków. Debiut sceniczny Farinellego miał miejsce w 1720 r. w Neapolu, w wieku 15 lat, przy okazji urodzin cesarza Austrii. Carlo od razu zdobył serca słuchaczy. I tu można by przytaczać skomplikowane, fachowe opisy głosu śpiewaka. Nie będę tego robić, ale uwierzcie mi na słowo – robią wrażenie. Nadmienię tylko, że był on w stanie wyśpiewać pasaż złożony ze stu pięćdziesięciu nut na jednej sylabie i jednym oddechu... W bardziej „ludzkim” języku jego głos był opisywany jako jasny, pełen słodyczy i przenikliwy, a nawet pojawiają się takie określenia jak elegancki czy akrobatyczny. Dość powiedzieć, że na zawsze już pozostał niedoścignionym wzorem.
Po odniesieniu sukcesu w Neapolu Farinelli udał się do Rzymu, gdzie również zaskarbił sobie przychylność widowni. Wkrótce mógł pochwalić się sukcesami odniesionymi na wszystkich ważniejszych scenach operowych Włoch i jeśli wierzyć zachowanym relacjom – ludzie potrafili bić się o możliwość posłuchania jego śpiewu. Znana jest anegdota mówiąca o jego bitwie muzycznej z pewnym flecistą, z której Farinelli wyszedł zwycięsko. Poniżej filmowe wyobrażenie tego wydarzenia, z małą korektą flecisty na trębacza:

https://youtu.be/P5C7731EZcY?t=95

W 1727 r. nastąpił przełom w karierze Farinellego. Wtedy to, w Bolonii, spotkał hrabiego Sicina Pepolę, będącego szarą eminencją życia artystycznego. Ów wziął Carla pod swoją opiekę, dzięki czemu jego kariera nabrała prawdziwego rozmachu. Dość powiedzieć, że już w wieku 23 lat był najbogatszym śpiewakiem swoich czasów.


Warto wspomnieć, że niemalże równolegle z sukcesami Farinellego rozwijała się również błyskotliwa kompozytorska kariera jego starszego brata – Riccarda. Chociaż działali oni zupełnie niezależnie od siebie, to zdarzało się, że Carlo wykonywał utwory napisane specjalnie dla siebie przez brata. Niestety, większość jego twórczości przepadła. Mimo że kontakty między braćmi były dość sporadyczne, to Farinnelli żywił dla Riccarda bardzo dużo uczucia. Szczególnie martwił i irytował go hulaszczy tryb życia brata, jednakże nigdy nie odmawiał mu pomocy.
Mimo oszałamiającego sukcesu, życie oparte o ciągłe podróże i występy było dla Carla bardzo męczące. Do tego dochodziła irytacja jakością librett, na których treść nie miał żadnego wpływu.

Zachowana korespondencja z tego okresu ukazuje, że mimo odniesionego sukcesu pozostał on skromny, a nawet nieśmiały. Również do swoich scenicznych konkurentów odnosił się z dużą wyrozumiałością i szacunkiem. Niestety, nie działało to w drugą stronę i Farinelli bywał obiektem zjadliwych ataków, które zresztą bardzo źle znosił. Z listów dowiadujemy się również o dręczącej go samotności, na którą był skazany jako kastrat.
W marcu 1732 r., dzięki poparciu Pepoli, Farinelli udał się do Wiednia na dwór cesarski. Pierwszy występ przed parą cesarską był dla śpiewaka wielkim przeżyciem, ale też sprawił mu wielką radość. Dwór cesarski najzwyczajniej urzekł Carla, ale można też powiedzieć, że znalazł tam namiastkę domu. Para cesarska darzyła go wielkim szacunkiem, często prowadząc z nim rozmowy na bardzo przyjacielskiej stopie. Szczególnie mocno przywiązał się do cesarzowej Elżbiety Krystyny. Nie bez znaczenia jest też fakt, że w Wiedniu mieszkał bliski przyjaciel Carla, pisarz Pietro Antonio Domenico Trapassi, znany pod pseudonimem Metastasio. To właśnie Metastasio wprowadził Farinellego w świat wyższych sfer.

Metastasio

Carlo wkrótce zdobył honorowy tytuł Śpiewaka Dworu i Kamery, a jego fortuna pęczniała w takim tempie, że nawet nie przejął się zbyt mocno bankructwem księcia Pernellego, któremu powierzył swoje oszczędności.
Farinelli z wielkim żalem opuścił Wiedeń na początku lata 1732 r. i, mimo gorącego zaproszenia pary cesarskiej, nigdy już tam nie powrócił. Niemniej Austria na zawsze już pozostała mu bliska. Bardzo wymierną pamiątką po tym pobycie była dożywotnia renta, przyznana mu przez cesarza w dowód uznania dla jego kunsztu. Carlo nigdy więcej nie zobaczył też swojego przyjaciela Metastasia, z którym jednak do końca życia utrzymywał kontakt korespondencyjny.
Po opuszczeniu Wiednia Farinelli powrócił do Bolonii. Pozostawiwszy tak przychylny mu dwór cesarski, śpiewak ze wzmożoną siłą odczuł swoją samotność. Prawdziwym wybawieniem okazał się jego protektor Pepola, okazujący mu niesamowite wsparcie.
Mimo dalekich podróży, które jeszcze go czekały, Carlo już na zawsze związał się z Bolonią. Niedługo po swoim powrocie z Wiednia przyjął bolońskie obywatelstwo oraz zakupił działkę, na której w przyszłości stanął dworek, będący jego domem w ostatnich latach jego życia. Oczywiście, cały czas cieszył się niesamowitym zainteresowanie wśród impresariów i właścicieli teatrów. Niezmiennie skromny i pełen szacunku dla kunsztu swoich rywali, występował m.in. w Wenecji, Florencji, Lukce...
No właśnie... Lukka. W liście z 24 września 1733 r. po raz pierwszy Carlo zwierza się z fascynacji kobietą – poznaną właśnie w Lukce tancerką Vittorią. Jest to miłość bardzo romantyczna i czysto platoniczna. Chociaż w życiu Farinellego było miejsce również na takie uniesienia, to jednak nic nie wiadomo o jakimkolwiek jego poważniejszym związku lub też o przygodach erotycznych. Carlo był bardzo dyskretny, dbał o prywatność zarówno swoją, jak i swoich wielbicielek (wiadomo nawet, że niszczył liściki miłosne w trosce o to, by nie przyczyniły się do utraty dobrego imienia autorek) i dziś trudno jest natrafić na informacje na ten temat. Opinie są skrajne – od takich, że coś chyba jednak musiało być, po takie, że niczego być nie mogło, bo Farinelli był najprawdopodobniej impotentem. Carlo był też osobą bardzo religijną, co zapewne miało duży wpływ na jego postawę gdyż, jak już pisałam, kościół katolicki odmawiał kastratom prawa do zwierania małżeństw. Niemniej to wszystko to są tylko domniemania.


Farinellemu przytrafiały się także momenty wręcz komiczne. Pod koniec włoskiego etapu swojej kariery w jednym z listów do hrabiego Pepoli wspomniał o swoim udziale w operze z wyjątkowo kiepskim librettem, którą ratowały jedynie dwie jego popisowe arie. Bardzo źle znosił to inny kastrat, który wcześniej olewał próby, a potem na scenie okazał się żałosny. Po pierwszym przedstawieniu zaczął narzekać na muzykę, odmówił wyjścia do ukłonów i siedział w swojej garderobie płacząc i zarzekając się, że już nigdy więcej nie chce występować z Farinellim. Carlo skwitował to krótko: „...można przy tym wszystkim umrzeć ze śmiechu”.
Niewątpliwy sukces Farinellego miał też swoją ciemną stronę – jego popularność wzbudzała zazdrość i wywoływała kąśliwe plotki. Poza tym był on świadom, że jego występy, poza krótkim epizodem wiedeńskim, nigdy nie wykroczyły poza granice Włoch, gdy tymczasem inni śpiewacy podróżowali po całej Europie. Dodatkowo Carlo nie miał blisko siebie nikogo, z kim byłby emocjonalnie związany. Metastasio pozostał w Wiedniu, bliski mu brat Riccardo prowadził wędrowny tryb życia, ojciec zmarł dawno, z matką, mimo jej niewątpliwej troski o syna oraz jego przywiązania, widywał się rzadko, a z siostrą praktycznie nie miał kontaktu. Można więc przypuszczać, że w tej sytuacji śpiewak nie zastanawiał się zbyt długo nad przyjęciem zaproszenia do Anglii, które złożył mu lord Essex. Pod koniec lata 1734 r. Carlo już na zawsze rozstał się ze zrozpaczoną tym faktem włoską publicznością i udał się do Londynu, by tam, wraz ze swoim mistrzem Porporą, stać się podporą zespołu montowanego w tym czasie przez księcia Walii, Fryderyka, jako konkurencja dla zespołu Haendla.


Przybycie do Londynu tak sławnego śpiewaka wywołało wielkie poruszenie. Entuzjazm, z jakim go przywitano, nieco przytłoczył Carla i wywołał w nim obawę, że może nie sprostać oczekiwaniom. Jednak obawa ta okazała się bezpodstawna. Publika, mimo że była już przyzwyczajona do popisów kastratów, szalała z zachwytu, kobiety mdlały, a niekiedy na widowni dało się słyszeć okrzyki „One God, one Farinelli!”. Jego pierwszy londyński występ miał miejsce 29 października 1734 r. i był uświetniony obecnością pary królewskiej, która specjalnie tego dnia przybyła ze swojej rezydencji w Kensington. Sukces był niezaprzeczalny i przez jedenaście kolejnych wieczorów teatr pękał w szwach. Wielkim hitem okazała się skomponowana przez Riccarda aria „Sol qual nave ch'agitata”, którą Farinelli odśpiewał aż czterdzieści razy.

https://www.youtube.com/watch?v=piYvb6wtjZY

Powyższe wykonanie pochodzi z filmu o Farinellim. Na marginesie dodam, że widzimy tam Riccarda w roli dyrygenta, co dość mocno rozmija się z prawdą, gdyż brat Carla nigdy w Londynie nie był.
W swoim londyńskim okresie Farinelli występował między innymi z wybitną śpiewaczką Franceską Cuzzoni oraz kastratem Senesino, który został „podkradziony” z teatru Haendla. Haendel z kolei na jego miejsce sprowadził innego wybitnego rzezańca – Carestiniego. Jednak mimo silnej konkurencji, Farinelli niezaprzeczalnie królował.

The Toilette, czwarty obraz z satyrycznego cyklu Williama Hogartha Marriage A-la-Mode. Po lewej śpiewak wzorowany na kastratach Giovannim Carestinim i Senesino, być może trochę również na Farinellim.

Farinella podziwiano nie tylko za wspaniały śpiew, ale także za wytworne maniery i ujmujący sposób bycia. Jednakże, rzecz jasna, także tu pojawiły się plotki i oszczerstwa. W jednym ze swoich listów do hrabiego Pepoli Carlo napisał: „Tu plotkuje się więcej niż gdzie indziej (…), czasem jest to bardzo bolesne”. Szczególnie mocno atakowano jego drewnianą grę aktorską, którą porównywano np. do zręczności ciężarnej krowy. Kastraci musieli też mierzyć się z protestami tych, którzy otwarcie sprzeciwiali się „wynaturzonemu” śpiewowi trzebieńców.

Karykatura przedstawiająca występ Farinellego w towarzystwie Franceski Cuzzoni

Londyńska kariera Farinellego toczyła się w cieniu konfliktu dwóch wielkich teatrów: haendlowskiego Theatre Royal oraz The Opera of the Nobility, w której sam występował. Film o Farinellim sugeruje, że to Carlo ostatecznie przechylił szalę i doprowadził do bankructwa Haendla. Prawda jest jednak zgoła inna. Oba teatry opierały się na operze włoskiej, która nigdy nie wykroczyła poza granice Londynu i, pomimo początkowej fascynacji, nigdy nie zdołała na dobre zakorzenić się na angielskiej ziemi. Do tego dochodziły wygórowane żądania gwiazd obu trup (Carlo też nie pozostawał pod tym względem w tyle), przez co opera włoska stawała się coraz kosztowniejszą rozrywką. Splot tych czynników spowodował stopniowy odpływ publiczności i doprowadził oba teatry na skraj bankructwa.
W 1737 r. Farinelli postanowił skorzystać z zaproszenia królowej Hiszpanii, Elżbiety, i uciec z tonącego statku. Ucieczka jest tu jak najbardziej właściwym określeniem, gdyż jego kontrakt zobowiązywał go do pozostania w Londynie i według oficjalnej wersji pod koniec roku miał tam powrócić. Po drodze zatrzymał się jeszcze na krótko na dworze francuskim. Mimo że jego śpiew również tam wywołał spore poruszenie, to jednak jego przyjęcie było stosunkowo chłodne. Ale nie powinno to dziwić – w końcu Francja generalnie nie była przychylna kastratom.
Dwór hiszpański był miejscem, w którym borykający się z samotnością i skłonny do melancholii śpiewak znalazł namiastkę domu. Spędził tam ponad 20 lat. Jednakże jego przybycie do Hiszpanii wiązało się też z bodajże największym wyzwaniem, z jakim kiedykolwiek przyszło mu się zmierzyć. Ale o tym będzie już w kolejnej części.

<<< W poprzednim odcinku

1

Oglądany: 34699x | Komentarzy: 18 | Okejek: 139 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało