Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki DV - Zmora u weterynarza

58 482  
271   23  
Dziś o zboczonym kucharzeniu, dosadnym pytaniu, rozwiązaniu problemu przez szefową oraz o zdziwieniu ekspedientki. Zapraszam.

PENISKI SĄ MOCNO PRZEREKLAMOWANE


Nabyłem metodą kupna piękne peniski. Blado-kremowo-różowiutkie, sprężyste i tak pięknie sterczące...
Sprawdziłem tak jak mówili: sztywne, twarde i soczek z końcówki wyciekał jak je lekko ucisnąłem.
Oczyściłem, umyłem, delikatnie obrałem ze skórki i ułożyłem w kąpieli.
Spróbowałem troszkę na surowo, smak cierpki, szczypie w język - ale delikatnie, nuta goryczy jak się połyka i świeży zapach zgniecionych strąków białej fasolki.
Ogrzałem, dodałem minerałów i ekstraktów roślinnych, dbałem żeby nie zmiękły, żeby jędrność została.
Już przedtem przygotowałem ptaka na nowe doznania.
Skubany, natarty oliwką, zapakowany w pelerynkę chciał wyjrzeć na światło, to Mu pozwoliłem.
Puścił soki i czekał na rozwój sytuacji.
Peniskowa Kamasutra mówi 15 minut, inaczej zmięknie i tyle z przyjemności więc dokładnie po 14 minutach i 50 sekundach wziąłem je i dałem im spocząć na chwilę.
Ptak pogodził się z tym, że nie będzie dzisiaj sam, peniski radośnie czekały, za oknem ćwierkały gołębie, nastrój, że tylko świec brakuje... no ale w sumie są peniski.
W końcu doszło do tego, wziąłem i ptaka i peniski na raz, soczek z ptaka i jędrność peniska razem.
Słono-cierpko, burza smaków i doznań...

... i ku@wa!!!
Kto powiedział, że szparagi są pyszne, smaczne i rewelacyjne?

by silber

* * * * *

DOSADNIE ZAPYTAŁ


Szedłem ja sobie dzisiaj z rodzicielką moją na cmentarz, korzystając z wiosennej pogody, a i na grobie porządek zrobić wypada po zimie. Wpadła ona (matula, nie zima) na pomysł zakupienia tulipanów, coby świętej pamięci nieboszczykom było wiosennie. Toteż mamy do wyboru - sieć kwiaciarni sygnowana nazwiskiem posłanki albo obwoźna sprzedawczyni kwiatów, w zaawansowanym wieku. Jedyny problem w tym, że rodzicielka lubi kontrasty, w sensie żywe kwiaty na grobie, a obwoźna sprzedawczyni ma tylko plastikowe. Niezrażony tym faktem podchodzę na odległość stołu zawalonego zniczem przeróżnym do handlarki kwieciem i niewiele myśląc wywalam:

- Szanowna Pani to wszystko ma sztuczne?

Szczęście, że szanowna Pani miała też poczucie humoru i nie oberwałem wkładem do znicza. A i jakby zabiła to i pogrzebać by było blisko...

by drago_93

* * * * *

SZEFOWA ZAWSZE ZNAJDZIE ROZWIĄZANIE


Przy okazji wiosennego wysiąścia korzonków wspomniała mnie się sytuacja, która miała miejsce wiek cały temu.
W roli głównej moja Szefowa ukochana.

Pracowałam sobie wykładając towar na najniższej półce w chłodni (fachowo zwanej regałem chłodniczym). Pozycja non stop pochylona. W pewnym momencie coś chrupnęło w plecu mym i po nieśmiałej próbie wyprostowania się, stwierdziłam że nic z tego nie będzie. W pozie nikczemnej wlokę się do kwatery głównej Szefowej i zagajam:
- Szefowa, strzyknęło mnie i pozycji zmienić nie sposób
Obdarzyła mnie królewskim okiem po czym rzekła:
- Świetnie, możesz zamiatać.

by elia


* * * * *

KONTROLA DROGOWA

Moja dziewczynka jeździ wysłużonym Peugeotem 206 i jak to często w tych modelach bywa, tylna oś się już cała rozklekotała.
Na początku tylko czasem coś tam stukało, pukało, aż w końcu tylne prawe koło przy jeździe zaczęło wpadać w turbulencje.
Nic nie zostało innego jak oddać samochód do mechanika.
Lecz nim moja dziewczyna oddała go do warsztatu, pojechała nim jeszcze raz załatwić jakieś sprawy. Po godzinie dzwoni i opowiada co jej się przytrafiło.
- Słuchaj jadę sobie samochodem, patrze, a za mną policja jedzie już od dłuższego czasu i coś pokazują palcami w kierunku mojego samochodu. Po jakimś kilometrze mnie zatrzymali, podchodzi dość młody policjant i mówi
- Dzień dobry, koło pani odpada.
Podszedł do feralnego kola i przyglądnął się uważnie, kopnął kolo ze dwa razy, pochylił się i ręcznie zaczął sprawdzać czy śruby są dokręcone.
Mówi do drugiego:
- Ty słuchaj śruby trzymają, ani drgną.
- A to ja tam nie wiem.
- No dobrze niech Pani jedzie ostrożnie do domu i proszę coś z tym zrobić.

Niby nic, zwykła historia i zwykła kontrola, ale śruby z którymi walczył dzielny policjant to tylko imitacja na kołpaku.

by Hormonkoguta

* * * * *

A teraz chwila przerwy na stare dobre czasy, czyli wspominki sprzed 300 odcinków. Tak, to się działo prawie 6 lat temu.

TŁUMACZENIE

Za Animal Planet:
- Dziś w programie nie będę zajmował się tylko wielkim waleniem...
Aż lektor się zająknął.

by kazan1


* * * * *

KOCHANA BABCIA

Syn mój rzekł do mnie dzisiaj:
- Ojcze, czy dzisiaj wraz z córką Twą a moja siostrą, jedziemy do Babci Gandzi?
Zadumałem się i odrzekłem:
- A którą to babcię nazywasz Babcią Gandzią?
I odpowiedział mi junior:
- No Babcię Marysię...

by JasNiemowa

* * * * *

POLSKIE DROGI

Goszczę ci ja pannice z Liverpoolu. Super dziewucha, ale jak coś powie, to... No, rozchodzi się o to, że dużo jeździmy pomiędzy różnymi miejscowościami. Dzisiaj podczas mijania kilku kobiet* na trasie, zagaja:
- Ale wiesz, dziwna ta Polska, śmiejecie się z Brytyjek, a te wasze prostytutki jakieś takie... Brzydkie, nieubrane, nieumalowane i do tego czekają nie wiem na co, na wszechobecnych plastikowych krzesłach.
Myślałam że dostanę zawału, uduszę się ze śmiechu, walnę w drzewo i obydwie pójdziemy do nieba/piekła.

(*)Kilka kobiet - sezonik w pełni to i się jagódki, grzybki czy tam insze runo sprzedaje...

by small_memo


I powracamy do autentyków teraźniejszych:


* * * * *

PO OPERACJI

Codziennie w drodze do pracy zatrzymuje się w ulubionej piekarni po ulubiona drożdżówkę. Trąci Monkiem ale tak mam. Parkuje praktycznie pod drzwiami, wskakuje po 2 schodkach do środka, kupuję, znikam.

Pewnego razu mimo, że pesel zaczyna się od ósemki - przyszło mi położyć się pod skalpel celem wycięcia żylaka w nodze. Po takiej atrakcji pacjent przez tydzień porusza się o kulach (jeśli w ogóle).

W dzień czy dwa po zabiegu, ponieważ pracuje na siedząco, postanowiłem pojechać do pracy. Po drodze jak zwykle przystanek i... Rutyna mnie zgubiła... Wyskoczyłem jak zwykle dynamicznie z samochodu, szybkie 2 kroki po schodach i... wtedy jednocześnie chyba otworzyło mi się wszystkie 5 dziur w nodze po niedawnym zabiegu. Uczucie nie do opisania, jakby mi ktoś 5 noży w nogę wbił. Z bólu złamałem się w pół naiwnie licząc, że zmniejszę w ten sposób obciążenie nogi na co ekspedientka podejrzliwym głosem zapytała:
- Co się Pan tak skradasz?

by borcenty

* * * * *

ZMORA U WETERYNARZA

Pies najmilszej jest suką i jak to suka dostał cieczkę. Dostała. Ze trzy tygodnie temu.
W związku z tym ukochana zabroniła mi spuszczać psa ze smyczy, żeby nie zaciążył, więc nie mogę go uczyć fajnych komend typu "przynieś patyk", "bierz kota", "właź w błoto i brnij" oraz "idź po tego zdechłego ptaka i zaniesiemy go do domu, zobaczysz jak pani się ucieszy".
Wychodzenie z psem przestało być dla mnie zabawne i wykonywania tej czynności stanowczo odmówiłem, dzięki czemu pies jest być może dłużej czysty jednak patrzy na mnie z wyrzutem ze swojej poduszki na fotelu a jego smutnych oczach widzę napis "ty cholerny zdrajco".

Takim samym wzrokiem popatrzyła w czwartek najdroższa.
- Musimy psa wysterylizować - orzekła. - Wtedy w przyszłości takich problemów nie będzie.
Następnie zajęła łazienkę, i przystąpiła do farbowania włosów lub malowania się, takie tam, jak to kobiety, dodać toporek i pióropusz i mogą z dzidą spać na stojąco.
- A ty mój kochany sprawdź gdzie możemy pojechać z sunią, żeby było dobrze.
Dla kogo dobrze, dla tego dobrze, biedne zwierzę, no ale unikając wzroku psa siadam do komputera.
- Słuchaj, tu piszą, że wykastrować - poprawiam się - wysterylizować można niedługo po pierwszej cieczce.
- No tak, a ile ta cieczka może potrwać? - dobiegło mnie pytanie z łazienki.
Klik, klik, klik:
- Od dawna wszyscy wiedzą - oświadczyłem dwie sekundy po tym jak sam się o tym dowiedziałem - że cieczka u psa trwa miesiąc. Ty, strasznie długi ten okres, jak u słonia!
- Cieczka to nie to samo co okres - z łazienki wyjrzała pokryta mazią głowa - ty nieuku.
- Gadasz, nie to samo?
- Psy się różnią nieco od ludzi. Nie to, że od ciebie, ale od większości się różnią.
Poklikałem znowu. Faktycznie, cieczka to nie to samo co okres, jasny gwint, tyle lat w błędzie. Klik, klik, szukam nieodległej przychodni dla psiaków.
- U tego weterynarza co byłaś można wysterylizować.
Tym razem kolor wychylającej się głowy wpadał w błękit.
- Ja cię proszę i10, nie bądź złośliwy, przez nich suni się pyszczek przefarbował.
Tak, sam się przefarbował.
Znalazłem inną przychodnię. Poszliśmy.

W poczekalni mała kolejka, usiedliśmy, nudy. Przeglądam czasopisma. Istnieje pięć rodzajów kleszczy, na każdego trzeba kupić psu inny rodzaj tabletek, obroży, czopków, maści lub deozdorantu, co za naciągacze. Przez otwarte drzwi wleciał bąk, psy się rozszczekały. Pieprznąłbym owada gazetą, ale pewnie zaraz ktoś przyjdzie go cucić.
Po chwili przyszła gruba pani z yorkiem. Wypchany, lub wizyta zdecydowanie spóźniona, bo się nie ruszał. Gruba pani poinformowała nas, że mamy ślicznego pieska, poczekała chwilę na rewanż, nie doczekała się, a jak się ten śliczny piesek wabi, naprawdę Zmora? Takie brzydkie imię dla takiego ślicznego pieska, podsunęła psu upierścionkowany palec, pies palec natychmiast ugryzł.
- Ten pies gryzie! - sprawdziła czy krew nie leci, nie leciała, więc wsadziła palec do buzi.
- Psy gryzą - odpowiedziałem aksjomatem za aksjomat.
- Powinni państwo uprzedzić.
- A to pani nie chciała, żeby ją ugryzł? - zdziwiłem się uprzejmie.
- Oczywiście, że nie.
- To po co dała jej pani palec?
- Z tym powinno się coś zrobić, taki agresywny pies .
A więc już nie ślliczna suczka? Po co pchać psu rękę jeśli się nie chce być ugryzionym? Ale nie chciało mi się gadać, wstałem, wziąłem psa i wyszedłem. Kłótnię z grubą panią zostawię najdroższej.
A! I jeszcze żeby miały temat:
- Przyprowadziliśmy ją bo ma jakieś parchy w pysku - rzuciłem.
Gruba pani mało sobie pierścionkiem zębów nie wytłukła wyszarpując palec z ust.

Zanim nadeszła nasza kolej zdążyłem spalić papierosa i nauczyć Zmorę reagować na komendę "sraj". Nie srała, ale przynajmniej podnosiła ogon. Pół sukcesu.
Weszliśmy do gabinetu, weterynarz był młody, sympatyczny i wyraźnie wypił za dużo kawy. Przywitał się z najdroższą, ze mną, z psem, przewrócił stołek, jeszcze raz przywitał się ze mną, pochwalił wygląd psa, wdepnął w miskę z wodą i zapytał co nas sprowadza.
- Chcemy ją wysterelizować.
Tak. My chcemy. Najbardziej pies chce.
- Pierwsza wizyta? To musimy założyć kartę.
Podaliśmy wszystkie dane, przy imieniu psa naspidowany weterynarz zawiesił się na moment i stwierdził, że śliczne imię, czym mnie zaskoczył. Obejrzał plamę na ryju psa, pokiwał głową, upuścił długopis, podniósł i wypisał receptę na maść oraz jakieś tabletki z delfina lub z rekina, nie zrozumiałem.
- A co do sterylizacji.. - zaczął, po czym otworzyły się drzwi i weszła babka w kitlu ubabranym krwią. Lekarka. Albo kręcą tu dzisiaj wyjątkowo ponury horror.
- Mogę cię prosić na chwilę? - powiedziała do znerwicowanego - mamy kota z wypadku.
Strój lekarki wskazywał, że wypadek musiał polegać na nieodpowiednim obchodzeniu się kota z materiałami wybuchowymi. Weterynarz przeprosił, przewrócił długopisy, jeszcze raz przeprosił i wyszedł. Zostaliśmy sami.

Rozejrzałem się po gabinecie.Na ścianie wisiał obrazek krokodyla z uszami, wyglądał jakby został namalowany przez niepełnosprawne dzieci. Podszedłem i przyjrzałem się podpisowi: "Dzienkujemy Pszychodni Dla Zwierzont za wyleczenie naszego zajonca. Niepełnosprawne dzieci". Cholera. Spojrzałem w drugą stronę:
- Zmora patrz! - pokazałem psu psiego kościotrupa w kącie - Duch!
- Ciekawe, ile to może potrwać - zastanawiała się ukochana.
Potrwało dziesięć minut. Akurat bez powodzenia uczyłem kościotrupa "podaj łapę" gdy wrócił "nasz" weterynarz. Zaczepił fartuchem o klamkę, powiedział, że mają pilną operację, kot przeżyje, bogu dzięki, straszny wypadek, a nasz piesek, eee, hmmmm, yyyy, Zmora, śliczne imię, no więc trzeba czekać, nie wiadomo ile, albo musicie przyjść kiedy indziej, nic nie płacicie, proszę zadzwonić, tu jest telefon, podał mi pięć dych, przeprosił, zabrał pieniądze, dał wizytówkę, potknął się na yorku grubej pani i poszedł sobie.

Zdecydowaliśmy się nie czekać nie wiadomo ile, też sobie poszliśmy. Przed domem spuściłem Zmorę ze smyczy, bo podnosiła ogon, chyba będzie srać, odbiegła sto metrów, dopadł ją jakiś burek i pięć sekund zajęło mu zmuszenie mnie do sprawdzenia w googlach kiedy możemy spodziewać się szczeniaczków.
Za dwa miesiące.

by i10

Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM W tytule maila wpisz Autentyk.


Oglądany: 58482x | Komentarzy: 23 | Okejek: 271 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało