Szukaj Pokaż menu

Pomysłowe mobilne biuro

83 323  
690   17  
Dwa krzesełka, biurko, lampka i półka na segregatory są częściami ładnego przenośnego biura nazwanego Kruikantoor.  Ten wynalazek stworzony przez holenderskich projektantów może być przydatny dla biznesmenów, którzy dużo podróżują.

Kliknij i zobacz więcej!

Czyj to pałac?

127 351  
624   43  
Jak myślicie, czyj to pałac? Królowej angielskiej? Romana Abramowicza? A może mieszka tu jakiś saudyjski książę?

Kliknij i zobacz więcej!


Najgłupsza zabawa z dzieciństwa IV

42 045  
107   8  
Kliknij i zobacz więcej!No i stało się. Zabaw przychodzi coraz więcej. Dziś przypomnimy sobie kolejne dziwne zabawy wieku szczenięcego.

Kiedy byłem małym chłopcem, wśród nas królowały różne zabawy. Jedną z nich były zdecydowanie tzw. "Walki na rułkach". Zabawa polegała na tym, że trzy osoby skakały na trzepak, trzymając się rękami o wyżej wymienioną "rułkę". Następny etap to była walka, w której wykorzystywane były głównie nogi, jednym słowem kopaliśmy się ile wlezie. Wygrywała ta osoba, która najdłużej utrzymała się na trzepaku. Dodam jeszcze, że najgorzej miała osoba w środku, bo dostawała kopy z obu stron naraz.

Następna durna zabawa to było "Ryzyko piłek".
Polegała ona na wykopaniu piłki w jakieś niebezpieczne miejsce i pójście po nią. Zaczęło się od budowy wiaduktu, gdzie jeździły koparki, a my jako głupie dzieci kopaliśmy piłkę w miejsce budowy i lataliśmy za nią pomiędzy ciężkim sprzętem. Po zakończeniu budowy wymyślaliśmy inne niebezpieczne miejsca. Czasami lądowaliśmy w ogródku sąsiada, a czasami łowiliśmy piłkę ze ścieku.

by m.a.r.o.1992 @

* * * * *

Mając około 5-6 lat bawiłam się z siostrą w "królową i służącą". Zabawę zaczynało się od kłótni o to, która z nas zostanie królową. Gdy decyzja została podjęta, ta z nas, której przypadła mniej szlachetna rola, starała się zemścić na tej drugiej poprzez przygotowanie możliwie najbardziej obrzydliwej potrawy ze wszystkich dostępnych środków - piasek, brudna woda ze stawu, resztki warzyw i owoców z kompostu czy też niepotrzebne mamie przeterminowane śmietany, jogurty i tym podobne rzeczy. Królowa, chcąc sprawdzić, czy potrawa nie jest "zatruta", kazała najpierw spróbować służącej. Potem zawsze zaczynała się dyskusja, która z nas powinna to zjeść, zakończona fochem i komentarzem od drugiej osoby, że "nie umiem się bawić".

by stefanzbozejlaskikrolpolski @

* * * * *

To była 3-4 klasa szkoły podstawowej. Za domem kolegi było wysypisko śmieci. Zbieraliśmy dwie drużyny z bloków i z domków mieszkalnych. Następnie drużyny znajdowały sobie miejsce gdzie sobie zrobią bazę, okopy, jakieś doły nawet robiliśmy takie bunkry z cegieł (nie były one za bardzo wytrzymałe). Następnie braliśmy karabiny na kulki (żadna z drużyn nie miała pojęcia, gdzie jest baza przeciwnika). I całą zabawa polegała na tym, żeby wybić przeciwnika (wiadomo jak) i zająć jego bazę, wtedy przeciwnik miał kłopot, bo nie miał pojęcia gdzie jest baza przeciwnika, a nasza drużyna już wiedziała. To chyba jedyna taka głupia zabawa jaką pamiętam, ale z niej mam właśnie najlepsze wspomnienia.

by olo.malbork @

* * * * *

Miałam ok. 8 lat i pewnego dnia poszłam na plac, gdzie spotkałam koleżanki i kolegów, którzy powiedzieli mi o nowej zabawie. Polegała ona na tym, że jedna osoba siadała na drągu (trzepaku), a druga kopała w nią piłką nożną. Do wyboru były ponadto dwie moce uderzenia - 50 i 100 (odpowiednio słabiej i mocniej). Oczywiście też się chciałam w nią zabawić i usiadłam na trzepaku, wybrałam "moc uderzenia" (100, a co tam), a później zrobiło mi się ciemno przed oczami, wylądowałam na chodniku pod trzepakiem, robiąc dwa koziołki. Do domu miałam niedaleko. Na szczęście, bo idąc prawie nic nie widziałam (czasami jakieś plamy). W domu powiedziałam, że chce mi się spać (o supermega zabawie cisza), położyłam się spać i jak się obudziłam, to wszystko było ok. Został tylko guz. Tudzież miałam niemałego stracha, że oślepłam na dobre.

by angela @

* * * * *

Zabawa w syfa. Dziwna nazwa i dziwna geneza tej zabawy. Kupiłem sobie kiedyś piłkę zgniłozielonego koloru, któryś z kolegów z podwórka powiedział, że jej nie dotknie, bo ta piłka ma syfa. Rzuciłem w niego i tak się zaczęło. Jeden z nas miał piłkę, a wraz z nią "syfa", pozostali uciekali, a on musiał któregoś trafić piłką, wtedy trafiona osoba zostawała syfem. Ważne w tej zabawie było to, że nie można było stać i nic nie robić, trzeba było się ruszać. Toteż jeden skakał, drugi biegał dookoła krzaków itd.

Najazd Hunów. Brało się połówki cegieł lub podobnej wielkości kamienie, jeździło się na deskorolkach i rzucało się innym owe cegły lub kamienie pod koła. Cel zabawy oczywisty - tak rzucić kamień, żeby ktoś się o niego wywalił. Skąd się wzięła nazwa - pojęcia nie mam.

Zaraz wybuchnie! Kolejna głupia i spontanicznie wymyślona zabawa. Na osiedlu stoi stary, zdezelowany budynek Uniwersytetu Śląskiego. Na szklano-metalowych, rozklekotanych drzwiach kiedyś ktoś przykleił kartkę z wypisanymi na niej cyframi, co wyglądało jak terminal do wpisywania kodu. Któryś kolega podszedł, udawał że coś wpisuje, po chwili krzyknął
- Wpisałem zły kod! Zaraz wybuchnie! - po czym zaczął tłuc w drzwi powodując spory hałas. Dalsza część zabawy polegała na uciekaniu przed wkurzonym cieciem.

by bongmann @

* * * * *
Swego czasu, bodajże w drugiej klasie, zaczęliśmy konkurować, kto dalej i lepiej pluje. Oczywiście, samo plucie szybko się znudziło, więc zaczęliśmy wymyślać, jak by to ulepszyć. Wymyśliliśmy, że zaczniemy bawić się w "bombowce". W okolicy był wiadukt kolejowy, a pod nim mało uczęszczana droga, która prowadziła do pobliskiej ciepłowni. Weszliśmy na niego i pluliśmy na jeżdżące poniżej samochody. Zabawa była przednia (miałem chyba 2 miejsce), jednakże nie zauważyliśmy, że pewien samochód jeździ tam i z powrotem - ktoś chyba ćwiczył jazdy przed egzaminem. W pewnym momencie ze strachu skoczyliśmy w długą do pobliskiego lasu, gdy po otrzymaniu piątego shota z tego auta wyskoczył dresik i zaczął się na nas wydzierać.
Jednak nawet to wydarzenie nie ostudziło naszego zapału i wróciliśmy na wiadukt, kontynuując zabawę. Jedno plucie, drugie, trzecie... I znowu trafiliśmy w brykę dresika...
Po tym chyba już miał dość, bo wyskoczył z samochodu i zaczął nas gonić. Miałem nieszczęście być złapanym... Na szczęście, na groźbach się tylko skończyło, chociaż był tak wpieniony, że groził mi pistoletem na gaz.

by maszy

* * * * *

My z rodzeństwem u babci bawiliśmy się w "Strachajki"- gasiliśmy światło (koniecznie musiało być ciemno), siadaliśmy w pokoju, a jedno znikało za drzwiami i starało się stworzyć straszną postać: "Potworę" (dziwny, zgarbiony, ciągnący za sobą sztuczną nogę i wydający dziwne straszne dźwięki) no i po pewnym czasie wchodził do pokoju i próbował nas straszyć. Dziwne, że wiedzieliśmy kto to, ale i tak było przerażająco.
Druga zabawa to zabawa w "Laleczkę Chucky". Ja z siostrą siedziałyśmy na wielkim łóżku, a brat "laleczka Chucky" wchodził i tłukł nas.
To były czasy. No i te całonocne makabryczne straszne historie. Wyobraźnia dziecka nie ma granic.

by i2k4 @

A czy Ty także masz takie wspomnienia z dziwnych zabaw? Podziel się tą wiadomością ze mną. Kliknij w ten link, a w temacie wpisz Najgłupsza zabawa. Znaczek @ za nickiem oznacza osobę, która nie posiada konta w serwisie Joe Monster.
107
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Czyj to pałac?
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Martin A. Couney uratował tysiące dzieci, bo nie wiedział, że to niemożliwe
Przejdź do artykułu Miejska demolka ostatniego kowboja Ameryki
Przejdź do artykułu 12 faktów o pasie cnoty. Rzeczywistość była dość brutalna
Przejdź do artykułu Anegdoty z marszałkiem Piłsudskim w roli głównej
Przejdź do artykułu 4 współczesne problemy, które są dużo starsze, niż ci się wydaje
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy II
Przejdź do artykułu 7 oszustów i przekręty tak zwariowane, że aż trudno w nie uwierzyć!
Przejdź do artykułu Zombie Walk 2010
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy I

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą