Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Inteligentna jazda > Śmierć
Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
anieliczka - Dziewica w łokciach · przed dinozaurami
Generalnie źle się kojarzy, prawda?
I strasznie boli.

Ale już nie tego, co umarł. On ma się dobrze.
To my zostajemy z tym bólem. Trudno znaleźć ukojenie. I jeszcze trudniej dać upust złym emocjom. Bo te emocje siedzą w człowieku.
Masz człowieka całe życie. Masz i nie doceniasz. Bo masz.
Próbujesz się ukryć z tym żalem, ale nie dajesz rady.
Wyżywasz się więc na żyjących, na rodzinie, na przyjaciołach, na wszystkich. I kółko się zamyka. Bo ich też możesz stracić. A nie chcesz.

Nienawidzę go za to, że mi to zrobił. I za to, że zrobił to w taki sposób.

Jak sobie z tym radzić?

--

Iskierka
Może zacznę od samego końca. Dlaczego w naszym kraju śmierć jest tematem tabu? Jest czymś o czym się nie chce rozmawiać, by nie psuć innym nastroju, lub z samego strachu przed nią wolimy nie wywoływać wilka z lasu. Tymczasem w innych krajach nawet małe dzieci są oswajane z tym elementem ludzkiego życia, bo pomimo postępu techniki i wszelakich zmian- śmierć jest elementem niezmiennym, jak była tak i jest. Jeszcze szczepionki nikt na nią nie wynalazł, ale radzić sobie z nią jakoś trzeba, a większości z nas nikt tego nie uczy..
Moim zdaniem przede wszystkim nie wolno skrywać bólu i żalu w sobie i oszukiwać siebie i innych, że jest wszystko ok, że sobie poradzimy. Jeżeli człowiek nie radzi sobie z własnymi emocjami musi zwrócić się o pomoc do innych i to nie jest żaden wstyd, bo nie może być tak, że nasze cierpienie przysparza cierpienia innym, zwłaszcza dzieciom i osobom najbliższym. Zatem rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać, niech ten ból z nas się cały wysączy... A jeżeli dobre słowo nie pomaga, a często właśnie tak jest, to niestety, ale trzeba udać się do specjalisty. Do kogoś, kto NAPRAWDĘ WIE, jak sobie z tym radzić. I nie ma co się zapierać, że się samemu wie lepiej, że żaden psycholog nie pomoże! Bo jak mamy taką wiedzę, to i powinniśmy wiedzieć, jak sobie samemu pomóc! A nie wiemy prawda?
Bo może to wcale nie cały świat jest winny, tylko w nas jest coś takiego,co nie pozwala nam na zaakceptowania odejścia innych..
I na sam koniec. Jak mawiała moja babcia "żeby mogło coś pięknego się narodzić, najpierw musi coś umrzeć..więc nie bójmy się śmierci" Tylko czy ta świadomość cokolwiek pomaga? Może z czasem..jak opadną emocje..

--
klikaj klikaj...

https://polskajestnaprawdefajna.blox.pl/html

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
anieliczka - Dziewica w łokciach · przed dinozaurami
rozmowa już nie pomaga, było ich wiele
mnóstwo łez
pocieszeń
gratuluję cierpliwości temu, który się nią wykazywał
gratuluję, że mimo tego, że ciągle go obrażałam, że wywalałam cały gnój złych uczuć na niego, naprawdę cierpliwie to znosił
do czasu

boli strasznie
w specjalistów nie wierzę
poza tym jak się otwierać przed kimś, komu z założenia nie ufasz?

ja sobie w końcu z tym poradzę
ale po swojemu

--

lysy2
jak napisała Is śmierć jest mało popularnym tematem, a powinna być naturalnym zagadnieniem - dlatego się źle kojarzy.
czy zmarły ma się dobrze, tego nie wiemy, ale wg. założenia tak właśnie jest i czemu się tego nie trzymać?
co do doceniania to myślę, że się człowieka docenia, a częściej po prostu tego nie okazuje. a jeśli się nie docenia to się doceni wg. starego porzekadła:
"szlachetne zdrowie
ten tylko się dowie
jako smakujesz,
aż się popsujesz"
i tak jest z większością spraw-to wręcz naturalne, choć miło jest czasem się zastanowić nad swoim życiem i dostrzec jasne jego strony- polecam spróbować
wyżywanie się, nie ma sensu, bo można w końcu kogoś stracić z tego powodu (odsunie się) i warto o tym pamiętać....
nienawiść... a za co go nienawidzieć? on Ci to zrobił? on raczej jest ofiarą i tak samo cierpi jak Ty.
załóżmy, że On jest gdzieś obok i widzi cały świat i czuje cały świat - w tym momencie on zdaje sobie sprawe jak Ci jest cięzko i raczej współczuje, więc nienawiść nie ma sensu.
a tak bardziej optymistycznie - przy tym założeniu On wie, że go doceniasz i nie ma co się o to martwić.
trzeba po prostu żyć tu dalej najlepiej ja się umie

PS.
wiem, że łatwo się gada, ale może to gadanie ma sens i w czymś pomoże. jak nie to nic się nie traci za wyjątkiem 2 min. na czytanie

--
Jechać - nieważne dokąd. Ważne żeby bokiem...

Ezafet
Ciężko coś sensownego napisać, zwłaszcza, jak się nie zna sytuacji...
Zawsze jest problem, kiedy trzeba sobie radzić ze stratą. Jaka by ona nie była. Po prostu, nagle robi się wyłom w normalnej codzienności, który z czasem dopiero zaczyna być nieco oswojony.
Wiesz, , chyba najtrudniej przestać grać twardszego, niż się jest. Gniew świetnie maskuje żal i frustrację- wiem, bo sam tę metodę na sobie wypróbowuję. Tyle tylko, że to nic nie daje, bo wciąż chodzę i dodatkowo się nakręcam. Jasne, że najłatwiej byłoby po prostu uczciwie się przy kimś zaufanym załamać. Ale na to nie jestem gotowy.
Życie jest dostatecznie ponure i zimne. Nie ma co go sobie jeszcze utrudniać.
A jeśli nie działają tradycyjne metody, typu "zająć się czymś, co lubisz, żeby się wyżyć", to pozostaje tylko, moim zdaniem, wyjście od obowiązku. Obowiązek i posłuszeństwo mu nie dają radości, ale są pożyteczne. Jeśli i tak nie możesz się cieszyć z życia, to nie stracisz, a przynajmniej będziesz miała napęd i siłę, żeby dalej działać. "Własna powinność niedoskonale wypełniona lepsza jest od cudzej, spełnionej nienagannie; we własnej śmierć lepsza od cudzej, co strach przynosi".
I spróbuj nie wpadać w nienawiść. Poszedł, bo musiał; ani on tego nie wybrał, ani Ty nie mogłaś go zatrzymać. On musiał wypełnić swoją powinność- Ty też musisz, ale żyjąc.
Ja wiem, że to się łatwo gada. I wiem też, że wygląda na koszmarnie pompatyczne, nadęte i bez sensu.
Z tym, że nie wiem, jak inaczej zejść na ziemię i mocno jej się trzymać wobec jakichkolwiek poważniejszych kłopotów osobistych...
Trzymaj się, , masz za sobą naprawdę sporo życzliwych ludzi.

--
בשׁוב יהוה את־שׁיבת ציון היינו כחלמים׃ 

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
A propos współczesnego podejścia do śmierci.
Ostatnio oglądałam jakiś program, gdzie pani się bardzo oburzała, bo w okolicy chciano wybudować hospicjum - no jak to tak, rzecze pani, człowiek sobie grilla zrobi, dzieci na podwórko wypuści, a za płotem... no, no co pani chciała dodać? że za płotem zombie?
Ludziom się chyba w dupach poprzewracało. Umieranie traktuje się wstydliwie. Albo ze wstrętem. Jak niedoskonałość. Jak taki megagigacellulit, który trzeba zakryć, i Boże broń nie przyznawać, że się przydarza. Przeraża mnie to.

Jeśli odczuwa się emocje po odejściu bliskiej osoby - żal, złość, poczucie niesprawiedliwości, aż się ma ochotę ryczeć, kopać i bić, to w gruncie rzeczy dobry objaw. Świadczy o człowieczeństwie.
Okropne są sytuacje, gdy ludzie, jeszcze nim ciało zdąży ostygnąć, zaczynają się kłócić o książeczki oszczędnościowe nieboszczyka, lub na pogrzebie patrzą ze zniecierpliwieniem na zegarek, a potem odchodzą, i nic już ich więcej nie obchodzi...

hobo
hobo - Superbojownik · przed dinozaurami
Każde odejście jest bolesne to prawda i każde jeżeli odchodzi osoba bliska zostawia piętno na człowieku. Można zgrywać twardą osobę, można naśladować inne kultury mówiąc, że ktoś odszedł w lepsze miejsce, ale z moich doświadczeń to tylko maska. Pod nią kryją się i tak uczucia, które nami targają. Oczywiście o ile ktoś ma serce, a zakładam, że chociaż w małym stopniu ma je każda istota żyjąca. Uczucie beznadziejnej pustki, bólu, zadawanie sobie pytania czemu jest praktycznie nie odzowne. Nie polepsza to naszej sytuacji ale nie da się tego uniknąć, tak będzie przy każdej śmierci osoby bliskiej.... Dopiero czas zagoi rany tylko on może powoli wymazać to co nas boli po kolejnym odejściu... a im osoba była bliższa tym gorzej jest przejść w całej sytuacji do porządku dziennego. Dużo gorsza jest sytuacja, w której mamy do czynienia z samobójstwem. Sam przeżyłem sytuację gdy parę ładny już lat temu, mój jeden z najlepszych wtedy przyjaciół popełnił samobójstwo. Był to szok jak dowiaduje się człowiek o czymś takim, mimo że poprzedniego wieczoru normalnie się rozmawiało. Wtedy człowiek dopiero zadaje sobie pytania, które jeszcze bardziej pociągają go w czarną rozpacz. Zaczynając do czemu... poprzez czemu kur.. nie mogłem temu zapobiec, czy to czasem nie moja w tym wina itd. Ja szczerze mówiąc po informacji o samobójstwie mojego przyjaciela przez ponad 4 godziny błąkałem się po mieście paląc fajkę za fajką i rozmyślając dlaczego, jak po co... Stałem się żywym trupem... a później przez długi czas żyłem w całkowitej apatii. Przy samobójstwie trauma po śmierci bliskiej osoby jest dużo większa i dużo bardziej się rozmyśla, a o wiele ciężej jest się otrząsnąć. Ale z czasem trzeba przejść znów do normalnego życia, nie ma wyjścia... ale wyciągajmy wnioski nawet ze śmierci i nie popełniajmy błędów poprzedników, a także "kochajmy ludzi, bo tak szybko odchodzą" to nie jest w cale pusty slogan....

P.S. Mój przyjaciel powiesił się przez dziewczynę... ale do dziś rozmyślam czy nie dało się mu pomóc i czy nie było innych czynników... takie rzeczy naprawdę rozpamiętuje się długo.

myszsza
myszsza - Superbojowniczka · przed dinozaurami
11 sierpnia ubiegłego roku opuścił mnie na zawsze mój ukochany Tata. Przez długie lata był mi matką i ojcem i przyjacielem.
mam takie same myśli, jak anieliczka, nie mogę się pogodzić z tym, że nigdy, nigdy, nigdy. To były pierwsze święta wielkanocne bez Niego, wiglia bez niego była koszmarem. On zaszczepił mi chęć gotowania, cieszył się, że załapałam bakcyla. Przyprawiając kolejną potrawę, okraszałam ją łzami, że Tata tego nie skosztuje, jak umierał w szpitalu, a jeszcze miałam nadzieję, obiecywałam mu golonkę i grochówkę. I znowu to cholerne nigdy...Od ponad siedmiu miesięcy nie mogę przestać o nim myśleć, i pewne nigdy nie przestanę. wszystko mi Go przypomina, rozsady pomidorów i śliwkowe wino. I kotka, która ulubiła sobie jego kolana, i sterty słoiczków na strychu, które mi znosił każdej jesieni. ja wiem, że lepiej, żeby dzieci żegnały rodziców, niż odwrotnie.
Ale to tak strasznie boli.
Iskierka przekierowała mnie tutaj sygnaturką. Płaczę.

--
Ratując jednego psa, nie zmienisz świata, lecz zmienisz świat dla tego jednego psa.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
anieliczka - Dziewica w łokciach · przed dinozaurami
myszsza, z moim ojcem nie miałam dobrych kontaktów, nauczył mnie wiele, ale zawsze był wobec mnie szorstki, uważał, że krytyka jest najlepszym sposobem wychowawczym, z drugiej strony wiem, że był ze mnie dumny...
był kucharzem, pracował w najlepszych warszawskich hotelach i restauracjach
jak teraz coś gotuję, to odczuwam tylko złość i nienawiść
podczas pogrzebu chciałam wyrzucić urnę z jego prochami przez okno, tylko obecność moich dzieci mnie powstrzymała
rodzina oczekiwała, że coś powiem, że się chociaż rozpłaczę
ale nie, nie zrobiłam nic takiego
z drugiej strony... był niezwykłym człowiekiem, z każdym był w stanie podjąć dyskusję na każdy temat, był otwarty, wiedzę miał wręcz encyklopedyczną, geografię w małym palcu, znał wiele ciekawych historii, nikogo nie uważał za kogoś gorszego od siebie, dbał niezwykle o moje dzieci, ale nie dbał o siebie, nie szanował się. Zakończył życie tak, jak na to zasłużył.
Ale zostawił mnie. Jestem na niego taka zła, że pojęcia nie masz...

--

myszsza
myszsza - Superbojowniczka · przed dinozaurami
a jednak myślisz o nim, od tego nie da się uwolnić. ojciec dla córki jest kimś tak niewyobrażalnie ważnym, że tego nie da się opowiedzieć, nie da się tego wyprzeć. obserwuję to również w relacjach Agaty i jej ojca. bywa dobrze, bywa źle, ale ta więź decyduje o prawie całym jej życiu, podejmowanych decyzjach i wyborach kolejnych mężczyzn w jej życiu. ja też czasem nienawidziłam, często uwielbiałam, ale teraz to nie ma żadnego znaczenia. Po prostu, nie ma Go. I zawsze pozostanie w moim życiu ogromna pustka, poczucie strasznej straty, nieodwracalnej, żebym nie wiem jak chciała. Żadne kwiaty, świeczki, znicze nie pomogą.

--
Ratując jednego psa, nie zmienisz świata, lecz zmienisz świat dla tego jednego psa.
Forum > Inteligentna jazda > Śmierć
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj