Post inspirowany dzisiejszym wrzutem o Żydach na KM, który dostał strzałkę. W komentarzach oczywiście większość repostów w stylu "ić stąd", ale nie zabrakło też kilku uśmiechów. I to właśnie wywołało u mnie (nie po raz pierwszy zresztą) refleksię na temat czasami dziwnych ograniczeń rzeczy, z których "wolno się śmiać". Cudzysłów pojawił się celowo, bo samo sformułowanie jest dla mnie wręcz bez sensu. W końcu śmiech to reakcja spontaniczna i jako taka raczej nie podlega normom. To trochę tak, jakby ktoś ustalił, że boli nas ukłucie tylko w lewą rękę, a w prawą już nie.
Kolejną sprawą jest dobór rzeczy, z których "wolno" bądź nie się śmiać. Wróćmy, w ramach przykładu, tu do tych Żydów, którzy są wręcz tematem tabu. Zaraz pojawiają się głosy, że nie wolno sobie żartować z ludzkiej tragedii. W sumie stwierdzenie brzmi OK. Jest tylko jedno ale: prawie cały czas śmiejemy się z ludzkich tragedii i nikt z tego powodu nie ma poczucia winy. Śmiejemy się z dowcipów o wojnie, wypadkach, chorobach, katastrofach lotniczych i wielu innych rzeczach. Śmiejemy się także ze śmierci samej w sobie. A przecież za każdym razem taka śmierć oznacza tragedię dla najbliższych zmarłej osoby. Gdyby podliczyć ilość osób ginących w tych wszystkich okolicznościach, które wcześniej wymieniłem ( i w tych, których nie wymieniłem) i porównać do ilości osób, które zginęły w obozach zagłady, to okazałoby się, że obozy to tylko niewielki ułamek.
Dlaczego więc akurat z tego nam się "nie wolno" śmiać? Ktoś zaraz powie, że holocaust to co innego, bo miał miejsce naprawdę. Ale tak samo miały miejsce wojny toczące się od zarania dziejów, codziennie mają miejsce wypadki samochodowe, co jakiś czas zdradzony mąż zabija kochanka żony i dzieją się wszystkie inne rzeczy, o których wcześniej wspomniałem.
Oczywiście jest jeszcze wiele innych tabu, jak na przykład geje, Murzyni itd, których w ramach równości wywyższamy, uznając dowcipy o nich za niepoprawne.
Uprzedzając wszystkie oskarżenia: nie jestem ani nazistą, ani rasistą. Po prostu nie uznaję czegoś takiego jak poprawność polityczna w humorze. Bo albo śmiejemy się z czegoś spontanicznie, albo odstawiamy godną pożałowania szopkę.
Kolejną sprawą jest dobór rzeczy, z których "wolno" bądź nie się śmiać. Wróćmy, w ramach przykładu, tu do tych Żydów, którzy są wręcz tematem tabu. Zaraz pojawiają się głosy, że nie wolno sobie żartować z ludzkiej tragedii. W sumie stwierdzenie brzmi OK. Jest tylko jedno ale: prawie cały czas śmiejemy się z ludzkich tragedii i nikt z tego powodu nie ma poczucia winy. Śmiejemy się z dowcipów o wojnie, wypadkach, chorobach, katastrofach lotniczych i wielu innych rzeczach. Śmiejemy się także ze śmierci samej w sobie. A przecież za każdym razem taka śmierć oznacza tragedię dla najbliższych zmarłej osoby. Gdyby podliczyć ilość osób ginących w tych wszystkich okolicznościach, które wcześniej wymieniłem ( i w tych, których nie wymieniłem) i porównać do ilości osób, które zginęły w obozach zagłady, to okazałoby się, że obozy to tylko niewielki ułamek.
Dlaczego więc akurat z tego nam się "nie wolno" śmiać? Ktoś zaraz powie, że holocaust to co innego, bo miał miejsce naprawdę. Ale tak samo miały miejsce wojny toczące się od zarania dziejów, codziennie mają miejsce wypadki samochodowe, co jakiś czas zdradzony mąż zabija kochanka żony i dzieją się wszystkie inne rzeczy, o których wcześniej wspomniałem.
Oczywiście jest jeszcze wiele innych tabu, jak na przykład geje, Murzyni itd, których w ramach równości wywyższamy, uznając dowcipy o nich za niepoprawne.
Uprzedzając wszystkie oskarżenia: nie jestem ani nazistą, ani rasistą. Po prostu nie uznaję czegoś takiego jak poprawność polityczna w humorze. Bo albo śmiejemy się z czegoś spontanicznie, albo odstawiamy godną pożałowania szopkę.
--
Jestem księciem z bajki. W końcu Shrek to też bajka... | Free speech includes the right not to listen, if not interested. Robert Heinlein |