Jednym z najgorętszych tematów politycznych ostatnich czasów jest niezłożenie oświadczenia majątkowego dotyczącego męża Hanny Gronkiewicz-Waltz. Nie chcę wnikać w prawnicze zawiłości całej procedury. Chcę tylko zwrócić przy tej okazji uwagę na następujące sprawy:
1. W obecnym sejmie zasiada niemało osób, które nie dopełniły tego samego obowiązku: złożenia oświadczenia majątkowego w ustawowym terminie po objęciu mandatu poselskiego. Z posłów rządzącej koalicji, która głośno krzyczy, że Waltz musi odejść, wymienić można takie nazwiska jak: Zbigniew Ziobro, Kazimierz Michał Ujazdowski, Jacek Kurski, Przemysław Edgar Gosiewski, Kazimierz Marcinkiewicz i Paweł Poncyljusz (za "NIE" nr 5 (853) z 1 lutego 2007). Kaczyści bronią się, że w momencie, kiedy wyżej wymienieni spóźnili się z oświadczeniami, żadna ustawa nie przewidywała za to sankcji w postaci wygaśnięcia mandatu.
2. Z powyższego jasno wynika, że obecna ustawa jest prawem ustanowionym przez obecny rząd. Można zwracać uwagę, że pomysł pojawił się jeszcze za poprzedniej kadencji (co jest zresztą zgodne z prawdą). Niemniej jednak uchwalili ją obecnie rządzący, a w kontekście tego, co się dzieje w stolicy, trudno mi nie odnieść wrażenia, że oto jeden z "najwyższych" ludzi w państwie głośno i dobitnie mi mówi: "Prawo to Ja!".
3. Ustawa ma sporo przeciwników. Najgłośniej wypowiada się oczywiście obecna opozycja, niemniej jednak istnieją dwa poważne argumenty przeciwko takiemu zapisowi, jaki jest. Poważne to znaczy takie, które po pierwsze: nie czepiają się sformułowań (choć niespójność ustaw jest również dużym minusem, ale to raczej pole do popisu dla prawników), a po drugie: mogą (choć nie muszą) być przyjęte przez każdego zdrowo myślącego człowieka, niezależnie od opcji politycznej, a na pewno można je przyjąć w warunkach politycznego obiektywizmu (to znaczy przyjmując utopijne założenie, że rozmawiamy o samej ustawie z człowiekiem, który nie wie, kto ją uchwalił, ani też nie wie, komu może się przez to stać krzywda). Oto one:
3a. Sytuacji przewidujących przedterminowe wygaśnięcie mandatu powinno być jak najmniej, najlepiej wcale (wyjąwszy przypadki oczywiste jak udowodnione fałszerstwo wyniku wyborczego lub śmierć wybranego), ponieważ każda taka ustawa w momencie jej zastosowania podważa zasadność wyboru, który został dokonany przez społeczeństwo drogą demokratycznego głosowania. Innymi słowy: każdorazowe użycie takiego przepisu oznacza w pewnym stopniu nieliczenie się z głosem ludu.
3b. Człowiek może żyć w formalnym związku z mężem/żoną na tak wojennej stopie, że obie strony (a przynajmniej druga strona) myślą tylko o tym, jak mu dopiec. W tym celu nie dają mu rozwodu i zatajają przed nim swój majątek, do czego jako osoby prywatne mają pełne prawo. Taki człowiek w żadnej mierze nie staje się przez to gorszym politykiem, kandydatem na radnego, etc. Można oczywiście pytać, jak chce rozwiązać sprawy miasta, skoro nie potrafi rozwiązać spraw własnej rodziny. Ale nie można dopuścić do sytuacji, że człowiek taki nie może być radnym, bo miał pecha związać się z kimś, kto okazał się pieniaczem, podczas gdy radzi sobie w kontaktach z 99% społeczeństwa, wyjąwszy pieniaczy właśnie.
I wreszcie clue moich rozważań:
4. Jakieś 50 lat temu Polska miała pewne normy prawne, miała również rząd, który starał się ściśle tych norm przestrzegać, miała mnóstwo obywateli, którzy uważali te normy za złe i potrafili podać rzeczowe argumenty przeciwko nim. Ludzie, którzy wówczas wykonywali prawo nie zastanawiając się nad jego zasadnością, na przykład funkcjonariusze UB, znajdują się dzisiaj na celowniku rządzących, którzy - o ironio! - wprowadzili w Polsce pewne normy prawne i starają się ściśle tych norm przestrzegać, chociaż Bliżej Niezdefiniowana Numerologicznie Rzeczpospolita ma sporo obywateli, którzy uważają te normy za złe i potrafią podać rzeczowe argumenty przeciwko nim. Co znakomicie tłumaczy, dlaczego Jednoręki Bandyta chce rządzić do 90-tki. W przeciwnym razie rychło poczuje na sobie zew historii w postaci obniżenia emerytury do najniższego poziomu w kraju i odebrania przywilejów.
Przypomina mi się w tym momencie rysunek z czasów Rewolucji Francuskiej, na którym na rynku stoi szafot, dookoła którego leżą poucinane głowy, a na szafocie Maksymilian Robespierre gilotynuje kata.
Pozdrawiam,
1. W obecnym sejmie zasiada niemało osób, które nie dopełniły tego samego obowiązku: złożenia oświadczenia majątkowego w ustawowym terminie po objęciu mandatu poselskiego. Z posłów rządzącej koalicji, która głośno krzyczy, że Waltz musi odejść, wymienić można takie nazwiska jak: Zbigniew Ziobro, Kazimierz Michał Ujazdowski, Jacek Kurski, Przemysław Edgar Gosiewski, Kazimierz Marcinkiewicz i Paweł Poncyljusz (za "NIE" nr 5 (853) z 1 lutego 2007). Kaczyści bronią się, że w momencie, kiedy wyżej wymienieni spóźnili się z oświadczeniami, żadna ustawa nie przewidywała za to sankcji w postaci wygaśnięcia mandatu.
2. Z powyższego jasno wynika, że obecna ustawa jest prawem ustanowionym przez obecny rząd. Można zwracać uwagę, że pomysł pojawił się jeszcze za poprzedniej kadencji (co jest zresztą zgodne z prawdą). Niemniej jednak uchwalili ją obecnie rządzący, a w kontekście tego, co się dzieje w stolicy, trudno mi nie odnieść wrażenia, że oto jeden z "najwyższych" ludzi w państwie głośno i dobitnie mi mówi: "Prawo to Ja!".
3. Ustawa ma sporo przeciwników. Najgłośniej wypowiada się oczywiście obecna opozycja, niemniej jednak istnieją dwa poważne argumenty przeciwko takiemu zapisowi, jaki jest. Poważne to znaczy takie, które po pierwsze: nie czepiają się sformułowań (choć niespójność ustaw jest również dużym minusem, ale to raczej pole do popisu dla prawników), a po drugie: mogą (choć nie muszą) być przyjęte przez każdego zdrowo myślącego człowieka, niezależnie od opcji politycznej, a na pewno można je przyjąć w warunkach politycznego obiektywizmu (to znaczy przyjmując utopijne założenie, że rozmawiamy o samej ustawie z człowiekiem, który nie wie, kto ją uchwalił, ani też nie wie, komu może się przez to stać krzywda). Oto one:
3a. Sytuacji przewidujących przedterminowe wygaśnięcie mandatu powinno być jak najmniej, najlepiej wcale (wyjąwszy przypadki oczywiste jak udowodnione fałszerstwo wyniku wyborczego lub śmierć wybranego), ponieważ każda taka ustawa w momencie jej zastosowania podważa zasadność wyboru, który został dokonany przez społeczeństwo drogą demokratycznego głosowania. Innymi słowy: każdorazowe użycie takiego przepisu oznacza w pewnym stopniu nieliczenie się z głosem ludu.
3b. Człowiek może żyć w formalnym związku z mężem/żoną na tak wojennej stopie, że obie strony (a przynajmniej druga strona) myślą tylko o tym, jak mu dopiec. W tym celu nie dają mu rozwodu i zatajają przed nim swój majątek, do czego jako osoby prywatne mają pełne prawo. Taki człowiek w żadnej mierze nie staje się przez to gorszym politykiem, kandydatem na radnego, etc. Można oczywiście pytać, jak chce rozwiązać sprawy miasta, skoro nie potrafi rozwiązać spraw własnej rodziny. Ale nie można dopuścić do sytuacji, że człowiek taki nie może być radnym, bo miał pecha związać się z kimś, kto okazał się pieniaczem, podczas gdy radzi sobie w kontaktach z 99% społeczeństwa, wyjąwszy pieniaczy właśnie.
I wreszcie clue moich rozważań:
4. Jakieś 50 lat temu Polska miała pewne normy prawne, miała również rząd, który starał się ściśle tych norm przestrzegać, miała mnóstwo obywateli, którzy uważali te normy za złe i potrafili podać rzeczowe argumenty przeciwko nim. Ludzie, którzy wówczas wykonywali prawo nie zastanawiając się nad jego zasadnością, na przykład funkcjonariusze UB, znajdują się dzisiaj na celowniku rządzących, którzy - o ironio! - wprowadzili w Polsce pewne normy prawne i starają się ściśle tych norm przestrzegać, chociaż Bliżej Niezdefiniowana Numerologicznie Rzeczpospolita ma sporo obywateli, którzy uważają te normy za złe i potrafią podać rzeczowe argumenty przeciwko nim. Co znakomicie tłumaczy, dlaczego Jednoręki Bandyta chce rządzić do 90-tki. W przeciwnym razie rychło poczuje na sobie zew historii w postaci obniżenia emerytury do najniższego poziomu w kraju i odebrania przywilejów.
Przypomina mi się w tym momencie rysunek z czasów Rewolucji Francuskiej, na którym na rynku stoi szafot, dookoła którego leżą poucinane głowy, a na szafocie Maksymilian Robespierre gilotynuje kata.
Pozdrawiam,
--
Pietshaq na YouTube