cześć.
Zastanawia mnie, jak daleko w paranoję może zabrnąć mój ukochany Stary Kontynent. Tu, gdzie narodziła się idea wolnego słowa, gdzie tylu ludzi przejmuje się losem tzw. więźniów sumienia, miał miejsce następujący kwiatek:
David Irving, angielski historyk, został w Austrii skazany za zaprzeczenie holocaustu. Odsiedział osiem miesięcy (z trzech zasądzonych lat) za swoją dysertację na ten temat. Po krótce: został ukarany za swoje przekonania, spełnia więc standartowe warunki na więźnia sumienia. Jednak zaalarmowane Amnesty International, odówiło w tej sprawie interwencji. Odpowiedź rzecznika tejże organizacji na zapytanie publicysty jednego z prawicowych pism brzmiała: "Zaprzeczanie istnienia Holocaustu jest powszechnie pojmowane jako uefemistyczna forma hate speech". Gdzie w tym jest nienawiść, ni jasnej cholery nie wiem. Pomijając ten problem mam kilka pytań:
- jak do tego doszło, że na najbardziej tolerancyjnym kontynencie można pójść do kicia za przekonania?
- skoro holocaust jest oczywistą prawdą, to dlaczego nie spuścić na autora zasłony milczenia (jako na debila) lub nie obalić jego rewelacji w dyskusji o charakterze naukowym?
Poza tym, czy prawo powinno zabraniać mówienia największych choćby banialuk? A jeśli tak, to dlaczego tylko Holocaust? OGŁASZAM WSZEM I WOBEC: Mieszko I w pamiętnym roku 966 wcale nie był poganinem, czy prawosławnym, jak twierdzą skostniałe umysły, tylko muzłumaninem sunnickim i nie przeszedł na żaden katolicyzm, tylko na buddyzm zen, skutkiem czego Polska dbała o tradycję winna jak najszybciej wywalić na zbity pysk katechetów ze szkół i sprowadzić z Azji uczonych mnichów, by przywrócili wiarę Praojca.
Że co? Że bzdura piramidalna?To dlaczego p. Irving poszedł siedzieć, a nie pójdę ja? Dlaczego wszystkie inne epizody w historii mogą być przedmiotem naukowych sporów, a Holocaust akurat nie?
I najstraszniejsze chyba ze wszystkich: Dlaczego wśród moich kolegów z roku, młodych historyków, którym wolność prowadzenia sporów powinna leżeć na sercu, spora część uważa ukaranie Irvinga za powód do świętowania?
Pozdrawiam
PS. źródło informacji:
H. Szypko; Ministerstwo Prawdy International; w: "Najwyższy CZAS!" nr 1 (868) 6 Stycznia 2007
Zastanawia mnie, jak daleko w paranoję może zabrnąć mój ukochany Stary Kontynent. Tu, gdzie narodziła się idea wolnego słowa, gdzie tylu ludzi przejmuje się losem tzw. więźniów sumienia, miał miejsce następujący kwiatek:
David Irving, angielski historyk, został w Austrii skazany za zaprzeczenie holocaustu. Odsiedział osiem miesięcy (z trzech zasądzonych lat) za swoją dysertację na ten temat. Po krótce: został ukarany za swoje przekonania, spełnia więc standartowe warunki na więźnia sumienia. Jednak zaalarmowane Amnesty International, odówiło w tej sprawie interwencji. Odpowiedź rzecznika tejże organizacji na zapytanie publicysty jednego z prawicowych pism brzmiała: "Zaprzeczanie istnienia Holocaustu jest powszechnie pojmowane jako uefemistyczna forma hate speech". Gdzie w tym jest nienawiść, ni jasnej cholery nie wiem. Pomijając ten problem mam kilka pytań:
- jak do tego doszło, że na najbardziej tolerancyjnym kontynencie można pójść do kicia za przekonania?
- skoro holocaust jest oczywistą prawdą, to dlaczego nie spuścić na autora zasłony milczenia (jako na debila) lub nie obalić jego rewelacji w dyskusji o charakterze naukowym?
Poza tym, czy prawo powinno zabraniać mówienia największych choćby banialuk? A jeśli tak, to dlaczego tylko Holocaust? OGŁASZAM WSZEM I WOBEC: Mieszko I w pamiętnym roku 966 wcale nie był poganinem, czy prawosławnym, jak twierdzą skostniałe umysły, tylko muzłumaninem sunnickim i nie przeszedł na żaden katolicyzm, tylko na buddyzm zen, skutkiem czego Polska dbała o tradycję winna jak najszybciej wywalić na zbity pysk katechetów ze szkół i sprowadzić z Azji uczonych mnichów, by przywrócili wiarę Praojca.
Że co? Że bzdura piramidalna?To dlaczego p. Irving poszedł siedzieć, a nie pójdę ja? Dlaczego wszystkie inne epizody w historii mogą być przedmiotem naukowych sporów, a Holocaust akurat nie?
I najstraszniejsze chyba ze wszystkich: Dlaczego wśród moich kolegów z roku, młodych historyków, którym wolność prowadzenia sporów powinna leżeć na sercu, spora część uważa ukaranie Irvinga za powód do świętowania?
Pozdrawiam
PS. źródło informacji:
H. Szypko; Ministerstwo Prawdy International; w: "Najwyższy CZAS!" nr 1 (868) 6 Stycznia 2007
--
Kim jest ten ktoś? Sprawdź koniecznie na
www.ronpaul2008.com