Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Inteligentna jazda > Edukacja seksualna
AyA_Mrau
AyA_Mrau - różowa grzywa · przed dinozaurami
Nawiązując do wątku z HP, gdzie starałam się jednak lekko żartem temat potraktować, chciałam i nieco poważniejszą dyskusję tutaj rozpocząć.

Otóż interesuje mnie niezmiernie opinia Wasza na temat edukacji seksualnej. Czy taka jest potrzebna? Czy powinna być w szkołach? Czego i kto powinien uczyć?

Osobiście uważam, że takowa jest naprawdę potrzebna. Podstawowym powodem jest ochrona przed niechcianymi ciążami, ale ważna jest także wiedza, jak się chronić przed różnymi chorobami przenoszonymi drogą płciową.
Jednak edukacja seksualna, to nie tylko sprawy związane bezpośrednio z seksem. Dodatkowo należało by zadbać o naukę o prawach człowieka, ze względu na jego płciowość. Naukę o prawach kobiet, czy o stosunku do preferencji seksualnych.
Tak naprawdę tematyka jest tu bardzo rozległa i ma poważny związek ze stosunkami w rodzinie, społeczeństwie i kontaktach międzyludzkich.

Uważam, że wiedza taka powinna być przekazywana w szkołach przez osoby związane z tym naukowo. Niedopuszczalnym jest, by sprawy takie przedstawianie były przez pryzmat nauki kościoła.
Wszystkie informacje powinny być dokładne, dające indywidualną możliwość wyboru.

W tej chwili w szkołach nauka taka istnieje tylko teoretycznie, a dodatkowo każdy nauczyciel, tak naprawdę, może uczyć wg. własnych przekonań. I chociaż, wg. tego co mówi nasz minister edukacji, ma być jakaś kontrola tego i chcą zadbać, żeby te zajęcia się odbywały, to obawiam się o program nauczania.

Przy okazji, jeśli ktoś miał styczność ze szkolnictwem w ostatnich latach, to chętnie się dowiem, czy zdarzyło mu się mieć kontakt z takimi zajęciami i jak wygląda takie nauczanie.
Bo dla przykładu w moim liceum dano nam możliwość wyboru, albo przygotowania do matury z matematyki (w klasie mat.-inf.), albo właśnie wychowanie do życia w rodzinie. Wybór był oczywisty, ale mam wrażenie, że takie działania mają na celu odciążyć szkołę i nauczycieli, którym się po prostu nie chce tymi tematami zajmować.
A ja tak sobie myślę, po co komu tony wiedzy ogólnej, jeśli zbabra sobie życie niechcianą ciążą lub jakąś poważną chorobą.

A jak wygląda wasza opinia na ten temat?

--

Xavrazz
Xavrazz - Superbojownik · przed dinozaurami
Mam pewną znajomą. W moim wieku tj. prawie-że-dziewiętnaście-lat. Styl życia ma swój własny. Taki jak jej odpowiada. Ulubionym zajęciem w owym życiu jest (mówiąc bez ogródek i wprost) polowanie i puszczanie się z facetami z baru/pubu/dyskoteki/jakiejkolwiek innej imprezy. Oceniać jej tu nie zamierzam, bo nie jestem żadnym autorytetem by wypowiadać się na temat stylu życia innych i tego jak oni go postrzegają i co z nimi robią. Tak czy inaczej przejdę do meritum. Po każdym takim "polowanku" owa znajoma zbiera się wspólnie ze swoimi koleżankami i ze szczerym śmiechem przeprowadza test ciążowy. Jak do tej pory - na szczęście dla niej - wynik zawsze negatywny. Nadmienić przy tym trzeba, że znajoma nie martwi się, jak sama to określa "duperelkami" w rodzaju pigułek, prezerwatyw czy x-dziesięciu innych dostępnych dziś środków.
Jesteśmy z tego samego rocznika, w szkole mamy te same zajęcia, zdarzyło się między innymi znaleźć się na lekcji WD(ż)R, czyli wychowania do życia w rodzinie. Głównym i chyba jedynym tematem na wszystkich tych zajęciach było nic innego jak antykoncepcja.

Do czego zmierzam? Ano do tego, że wszystkie te zajęcia można rozbić o kant dolnej części pleców, jak ktoś ma w mózgu dziury jak pięciozłotówki to i tak całą to wiedzę o "zapobieganiu" najzwyczajniej w świecie oleje. Można tych "Edukacji seksualnych" wrzucić w tygodniu dwie, trzy, pięć, dwadzieścia ale i tak bez rozumu ani rusz.
Podsumowując moją wypowiedź: zajęcia Edukacji seksualnej są niepotrzebne, bo ludzie (przynajmniej Ci w wieku licealnym) doskonale wiedzą co to jest ciąża, jak do niej nie doprowadzić itp. tylko nic sobie z tej wiedzy nie robią.

--
Nie wierzę w dysleksję! Robisz błędy ortograficzne, bo nie czytasz książek!

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
:Xavrazz Każdy ma taką znajomą/koleżanke, nie można na takim przykładzie opierać twierdzenia, że edukacja seksualna jest zbędna i ogolnie niepotrzebna. Uważam, że edukacja seksualna powinna być obowiązkowa od pierwszej klasy gimnazjum. Wiedze o edukacji seksualnej wzbogaciłbym całkowicie bezpłatną antykoncepcją, bo teoria teorią, a dla 16 latka który ma ochote wejść w świat sexu nawet 4 złote na prezerwatywy jest czasem problemem. Starałbym sie tak skonstruować program by wizyta u ginekologa, urologa seksuologa nie była wyprawą na marsa tylko czymś normalnym. Można zadać pytanie ilu z Twoich kolegów ma za sobą tzw. pierwszy raz i ilu z nich było u seksuologa?? Bo według mnie wychowanie seksualne powinno uczyć natury ludzkiej,a nie mówić co zrobić zeby nie było dzieci, bo to jak zauważyłeś młodzi już wiedzą.

--
Facet to świnia, ale rasowa bo ogonek ma z przodu...

lysy2
o dupach piszą .... to ja się chętnie przyłączę

IMO edukacja seksualna/do życia w rodzinie (czy jak tam zwał) powinna być wprowadzona już w wieku przedszkolnym, bo wtedy tak naprawdę człowiek jest na tyle duży, by do tematu starać się podejść (oczywiście w przystępny dla 6-cio latka sposób), a jednocześnie zaczyna się interesować swoją i cudzą seksualnością.
Człowiek świadomy swojej seksualności jest też generalnie lepszym wychowawcą dla swoich dzieci i człowiekiem tolerancyjnym dla innych.
Mam na myśli ogół, a nie mniejszościowe przypadki, które "mają w mózgu dziury jak pięciozłotówki"
W liceum niby wszyscy wszystko wiedzą, a jednak nie do końca i nie wszyscy i w dodatku jakoś musieli się dowiedzieć, a chyba lekcje (profesjonalne) są lepszym źródłem niż bravo girl czy niedoedukowani koledzy/koleżanki.
Przykład na poparcie mojego zdania o wychowywaniu od przedszkola:
znajoma mieszkająca od 18 lat w Danii ma córkę (obecnie 20 lat), która wychowała się w takim systemie. Jako dziecko przyjeżdżała do PL, do dziadków na wakacje. Kiedyś, jak jej dziadzio tłumaczył, że ją bocian przyniósł, to uświadomiła dziadka skąd się biorą dzieci
(w przedszkolu były książeczki z obrazkami - nie porno, ale uzmysławiające mniej więcej jak to jest)
dziadek spurpurowiał i zaczął wyzywać matkę oraz duńczyków od zboczeńców itp.
jednak jaki jest rezultat takiego wychowania - znajoma nie bała się o córkę, o jej ciążę, o choroby itp. była spokojna i mogła pogadać z nastolatką o jej problemach w tej kwestii jak o czymś zupełnie naturalnym.
przykłąd nr 2 (tym razem z PL):
rodzice mojej koleżanki z podstawówki widząc brak edukacji w szkole sami ją edukowali. Rozsądnie, nie wywalając córki z pokoju gdy były sceny erotyczne w filmie (piszę o latach 80'ch - czasy gdy erotyki było mało w TV) i wyjaśniając o co biega.
Efekt ten sam, co w 1 przykładzie.
Obie dziewczyny są zupełnie inne, ale obie świadome i wyszło im to tylko na dobre.
Napisałem o dziewczynach, bo takie przykłady znam.Co do chłopców to ma sie to podobnie mimo odmienności charakterów w czasie dojrzewania. Sam żałuję, że nie było rzetelnej edukacji, gdy mi to było potrzebne, bo opinia rówieśników czy czasopism miała się nijak do fachowości.Wyedukowanie się samemu nie jest łatwe, a jeśli dodać do tego ogólną niechęć nastolatków do pogłębiania wiedzy, to mamy wiele problemów.A po co?

--
Jechać - nieważne dokąd. Ważne żeby bokiem...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
gandziu - Superbojownik · przed dinozaurami
:jesh ja nie mam takiej koleżanki, weź mnie zapoznaj

A moje zdanie jest takowe: dopóki w kraju będą rządzić pewni ludzie, którzy propagują kalendarzyk małżeński i mentalnie jeszcze są dewotami z księżycowej planety Melmak to nic się nie zmieni. Zresztą uważam, że kwestia uświadamiania nie leży głównie w gestii państwa ale rodziców, a że niektórzy są pierdołami i nie potrafią sklecić zdania to już ich wina. I żadne zakazy czy inne bzdety nic nie pomogą bo kto chce to i tak dopnie celu, taka już ludzka natura, nie widzę też celu żeby komuś odbierać przyjemność odkrywania pewnych uroków życia na własną rękę (oczywiście w rozsądnych granicach, nie tylko wiekowych) ale z odpowiednim przygotowaniem teoretycznym. Nie mówię tu o odbębnieniu 30 godzin zajęć z grubym babsztylem po 50-tce na temat "życia w rodzinie" bo to każdego może zniechęcić ale o odpowiedniej edukacji mniej więcej już od 4-5 klasy podstawówki.

W kwestii rządowej dodam jeszcze, że w naturze każdego państwa jest podążanie z duchem czasu a nie cofanie na siłę w przeszłość.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Kvak - Superbojownik · przed dinozaurami
>Naukę o prawach kobiet, czy o stosunku do preferencji seksualnych.

Czyli co? Miłość, równość i braterstwo? Free love? Czy może w drugą stronę, ogień piekielny a co najmniej butelki z benzyną i kamienie?

A jeśli antykoncepcja to co? Używajcie, bo to ważne, używajcie bo to ułatwia życie, czy może nie używajcie, bo to grzech?

Nie istotne jest, jak ja bym to widział - problem w tym, że każda próba stworzenia programu WDŻWR zakończy się urażeniem którejś ze stron. Pewnie, byłbym bardziej niż szczęśliwy, gdyby zamknąć usta Kościołowi i fanatykom, i propagować równouprawnienie, antykoncepcję etc., ale... Primo, to niewykonalne, przynajmniej nie w tym kraju i nie teraz. Secundo - czy państwo ma prawo dyktować obywatelom co jest słuszne a co nie? Zwłaszcza, jeśli oznacza to naruszenie praw religijnych czy tradycyjnych.

Moim zdaniem wychowanie do życia w rodzinie powinno odbywać się... w rodzinie. W domu. To rodzice powinni uzmysłowić dziecku zagrożenia, wytłumaczyć co i jak.

Zgodzę się również, że "bez rozumu ani rusz". Głupcy głupcami pozostaną, i dopóki ich głupota mi nie zagraża, niech robią co chcą.

Ja "przysposobienie do życia w rodzinie" miałem w podstawówce. Generalnie polegało to na poprawnych politycznie pogadankach, które tak bardzo były ugrzecznione, że nikomu raczej pożytku nie przyniosły. Ciekawostka: po 6 klasie podstawówki w ręce wpadł mi - z jakiegoś kramu "tania książka" - niedopuszczony do użytku przez ówczesnego MEN (Łybacka? Nie pamiętam...) podręcznik do WDŻWR. Nie został dopuszczony, gdyż twierdził, że seks to nic złego, że antykoncepcja jest dobra itd. Ba, nawet były rysunki poglądowe (w stylu zdecydowanie kreskówkowym, nie bardziej poprawne anatomicznie co Calvin czy Gaturro ;) ) przedstawiające sposoby uprawiania seksu. Dokładnie nie pamiętam już, co jeszcze tam było, ale zdecydowanie podchodził do sprawy rzeczowo, naukowo i... no tak jak należy. Nie dziwię się jednak, że go odrzucono - znajoma mojej mamy, gdy to przeczytała, była niesamowicie oburzona, cytat: "Oni piszą, że seks to nic złego!". Ot, błędne koło...

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
tyla - Bojowniczka · przed dinozaurami
Edukacja seksualna powinna byc obowiazkowa. Wazne jest to by uczyly jej osoby, ktore potrafia o tym rozmawiac. W mojej szkole (typowe panstwowe liceum w Londynie) w klasie 7 (odpowiednik 1 gimnazjum) dzieciaki ucza sie o roznicach miedzy chlopcami i dziewczynkami i o higienie osobistej (rece opadaja ile rodzicow nie mowi dziewczynkom o higienie podczas pierwszej miesiaczki) i zmianach zachodzacych podczas procesu dorastania. Bardzo powierzchownie mowi sie o tym co to seks ale bez wchodzenie w szczegoly bo wiekszosc 11latkow nie jest jeszcze na to gotowa. Warsztaty odbywaja sie w oddzielnych grupach (chlopcy/dziewczynki) Wszystkie szkolenia sa prowadzone przez osoby z organizacji pozaszkolnych specjalizujacych sie w takich szkoleniach. Wychowawacy tylko nadzoruja zachowanie.

W roku 10 (lat 15) odbywaja sie kolejne szkolenia. Tez prowadza je osoby z organizacji pozaszkolnych. Mlodziez uczy sie o metodach zapobiegania ciazy, chorobach przenoszonych droga plciowa, opcjach gdy sie w ciaze zajdzie oraz innych homoseksualizmie. Ogladaja filmy o masturbacji i ucza sie zakladac gumki na ogorki.

Czy to pomaga? Na pewno wiedza wiecej i sa bardziej odpowiedzialni. Pewnie sa tacy co licza na szczescie, ale to sa raczej przypadki, ktore w domu ucza sie takiego podejscia. Nie jest idealnie, ale przynajmniej ucza sie o wszystkim z odpowiedzialnych zrodel a nie jak ja czy moje kolezanki od kolezanek z podworka nie zawsze najlepiej poinformowanych.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Tak naprawdę wychowanie seksualne, to integralna część wychowania ogólnego. Już w przedszkolu trzeba uczyć szacunku do drugiego człowieka, a to zaczynek do prawidłowych relacji płciowych w późniejszym życiu. Antykoncepcja jest jedynie narzędziem, coś jak obsługa komputera (żeby nie nabroić z niewiedzy...) I oczywiście w przyswajaniu podstaw, to pierwsze skrzypce grają rodzice. Jeśli oni dobrze przygotują latorośl w temacie, to nawet podwórko ani niekompetentni nauczyciele nie wypaczą.
Myślę, że ścisły podział na przedmioty w tym wypadku wzbudza niepotrzebne emocje u młodocianych. Chyba lepiej byłoby poruszać interesujące kwestie przy okazji biologii, etyki, prawa, czy na godzinach wychowawczych (nazwy przedmiotów obecnie mogą brzmieć inaczej...)
P.S. Jeśli zamiast etyki uczeń zalicza religię, to tam automatycznie poznaje jedynie słuszną linię w temacie.

--
poszukam póżniej (potem? to gorzej brzmi)

AyA_Mrau
AyA_Mrau - różowa grzywa · przed dinozaurami
Są przypadki, że nawet najlepsza edukacja nic nie da, bo ktoś i tak będzie robił co zechce. No ale chodzi o to, zeby ludzie, którzy jednak chcieliby pewną wiedze mieć mieli szansę ją zdobyć.
Bo jakoś drgawek dostaję jak słyszę od dziewczyny w wieku licealnym, że kobieta jest płodna tylko w czasie okresu .
Zresztą miałam "przyjemność" słyszeć wiele takich ciekawych twierdzeń, bo matka moja swojego czasu uczyła w szkole i to między innymi prowadząc WDŻR dla osób w szkołach ponadpodstawowych.
(A z tym to się jeszcze jedna "ciekawa" historia wiąże, ale to zaraz)

Dodatkowo nawet, jeśli ktoś już nie gada głupot, to też jednak nie do końca wie o co chodzi. Tutaj mogę przywołać przykład moich koleżanek z liceum, którym wykładałam na osobności jak to jest z cyklem u kobiety.

Jeśli o mnie chodzi, to się z edukacją seksualną spotkałam w podstawówce (babka się wstydziła o seksie gadać. I mieliśmy takowe zajęcia tylko jeden raz), gimnazjum (i się wyjaśniło skąd babka miała nieplanowane dzieci), a w liceum to mieliśmy jedną lekcje na biologii poświąconą odpowiedzialnemu rodzicielstwu - ja ją prowadziłam, starając się jak mogłam, ale też ja nie jestem jakaś szkolona w temacie.

Co do tematyki i sposobu przedstawiania pewnych spraw. Tu nie chodzi o to, żeby kogoś nakłaniać, lub nie do danego podejścia czy metod. Trzeba po prostu przedstawić jakie są fakty.
Straszenie chorobami z powodu masturbacji, to raczej nie najlepszy pomysł - ale oczywiście można wspomnieć, że w pewnych religiach jest to uważane za czyn niewłaściwy. Tak, żeby każdy mógł to odnieść do innych wyznaczników w jego życiu.

>>Naukę o prawach kobiet, czy o stosunku do preferencji seksualnych.

>Czyli co? Miłość, równość i braterstwo? Free love? Czy może w drugą stronę, ogień piekielny a co najmniej butelki z benzyną i
kamienie?

Mam nadzieje, że te prawa kobiet, tam przypadkiem wlazły, bo raczej wszyscy wiemy, że kobieta też człowiek ;).

Co do preferencji seksualnych - na pewno nie przedstawiania tego, tak jak miałam okazję słuchać na lekcjach religii, że homoseksualizm to poważna choroba, którą trzeba leczyć, a poza tym geje to pedofile i trzeba ich piętnować.
Znów należy powiedzieć, że to też są ludzie, takie coś się zdarza, ale wg. religii takiej, a takiej uważa się to za coś niewłaściwego.
A krzywdzić i tak nikogo nie wolno. Tutaj nawet (ponoć) kościół katolicki uczy, że najwyżej należy takim ludziom pomagać wrócić do normalności, a nie wytykać palcami i wykluczać ze społeczeństwa.

Jeśli chodzi o wychowanie ze strony rodziców, to najpierw trzeba by rodziców wyedukować, bo jak się można przekonać owi rodzice też niezłe farmazony potrafią pie... .
Poza tym, niestety większość z nich nie potrafi takich rozmów przeprowadzić. Wstydzą się lub nie mają podejścia.
Najłatwiej jest po prostu zabronić i liczyć, że jak dziecko dorośnie to wiedza ta na niego spłynie sama.
Tutaj też moje szczęście, że moja matka, która odpowiednią wiedzę posiadła postanowiła mi ją przekazać, co do najdrobniejszego szczegółu.
No a w szkole to powinni właśnie mieć ludzi wyedukowanych w tym zakresie i potrafiących rozmiawiać z dziećmi czy młodzieżą.

Niestety z tego wynika jeszcze jeden wniosek dość problematyczny - w naszym kraju całe społeczeństwo wymaga takowej edukacji.
Tutaj przytoczę właśnie ową historię związaną z moją matką, z czasów, jak jeszcze rząd "nie przeszkadzał".
Chciała kobieta być dobrą nauczycielką, która sumiennie realizuje program (wtedy akurat z biologii w szkole podstawowej) no i zgodnie z nim przeprowadziła tą pierwszą, podstawową lekcje na temat budowy układu rozrodczego u człowieka. Jak się następnego dnia rodzice do szkoły zlecieli to jej szczęka spadła do samej piwnicy.
Otóż rodzice zażądali usunięcia nauczycielki, za uczenie ich dzieci takich "świństw i zbereźnictw", bo jak tak można w ogóle o czymś takim rozmawiać.
Od wylotki z pracy uratował ją jedynie fakt, że taka lekcja jest w programie...
W tej szkole już takich rzeczy nie uczyła, ale nie przeszkadzało jej to prowadzić ćwiczeń z nakładania prezerwatywy na banana w szkołach średnich (tam już ludzie do rodziców nie latają ;)).
Oczywiście chciała dobrze. [A ja to chyba po niej mam takiego fiołka na tym punkcie]

Moim zdaniem trzeba jednak się troche postawić temu religijno-kościelnemu oburzeniu, bo co to da, jeśli młodzi i tak spróbują różnych rzeczy prędzej czy później (w końcu mamy wbudowany popęd seksualny), nie przejmując się tym, jaki to wielki "grzech" i lepiej, żeby robili to z głową.
Bo jak powiedziała moja koleżanka (wielce religijna, do kościoła co niedziele i jeszcze dziewica): "Jakby Bóg nie chciał żebyśmy seks uprawiali, to nieczynił by go przyjemnym."

Się rozpisałam...starczy już ;).

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
Po pierwsze, pozwolę sobie zgodzić się z :Kvakiem, że "każda próba stworzenia programu WDŻWR zakończy się urażeniem którejś ze stron." - tyle tylko, że to żaden argument za niewprowadzaniem WDŻWR. Nauka historii uraża prawdziwych patriotów, którzy chcą i potrafią logicznie myśleć (fakt, że jest to mniejszość w zaniku) poprzez gloryfikowanie strategicznej bzdury, jaką było powstanie warszawskie (przez małe "p" i małe "w"). Czy to oznacza, że historii należy uczyć w domu?

Moje zdanie jest następujące:

1. Rodzina powinna odgrywać główną, pierwszorzędną rolę w nauczaniu seksualnym. A konkretnie rodzice, którzy muszą między sobą się dogadać, jak wpajają dziecku tę wiedzę, i konsekwentnie tak to robić. Jest też rola dla cioć, wujków, babć, dziadków i innych: nie wtrącać się. Powiedzieć rodzicom dziecka raz (z naciskiem na RAZ), co się o tym myśli, a co rodzice zrobią z tą wiedzą, to ich sprawa. Natomiast za żadne skarby nie robić dziecku wody z mózgu stwierdzeniami typu: "mamusia powiedziała ci, jak to jest, to teraz ja ci powiem, jak jest naprawdę".
To wszystko powyżej nawiasem mówiąc tyczy się również religii IMHO, no chyba że rodzice są niewierzący i z tej racji nawet nie pokazują dziecku, w co można wierzyć i w co i w jaki sposób wierzą inni ludzie. Ale to jakby off-topic.

2. W szkole WDŻWR jak najbardziej powinno być prowadzone. Przy czym niezależnie od tego, którą ze stron to urazi, należy ten przedmiot prowadzić tak, żeby przekazać uczniom maksimum wiedzy sprawdzonej naukowo bądź empirycznie. I tyle. Zadaniem szkoły jest przekazywanie uczniom wiedzy i umiejętności, a nie domniemań wynikających z takiego czy innego światopoglądu. Jeśli przedstawiać antykoncepcję, to wszystkie jej metody, z informacją, jak działają, jakie jest ryzyko, że nie zadziałają, czym grożą dla zdrowia według obecnego stanu wiedzy, a jakich zagrożeń lub ich braku nie udało się jeszcze zdiagnozować. Można dodać do tego informację w stylu: "Drogie dzieci, większość znanych mi religii traktuje temat seksu i antykoncepcji jako dość ważny. Jeśli chcecie postąpić w zgodzie z własnym sumieniem, musicie dodatkowo zapytać nauczyciela swojej religii, co sądzi o antykoncepcji i o seksie". I tyle.
Uważam też, że nauczyciel takiego przedmiotu - niezależnie od światopoglądu - powinien mieć niezłe pojęcie o przynajmniej trzech różnych religiach (przy czym dla jasności: za religię nie uważam tutaj np. katolicyzmu, a chrześcijaństwo; jego odłamy to raczej wyznania) tym bardziej, że zapewne nie od rzeczy byłoby przybliżyć rys historyczny antykoncepcji.
Oczywiście, WDŻWR to nie tylko seks i seksoidalne tematy. To również socjologia, a więc rola kobiety i mężczyzny w rodzinie (tak, jestem za równością w maksymalnym możliwym stopniu, ale nie jestem za wyrównywaniem na siłę tam, gdzie się nie da; rolą kobiet, a nie mężczyzn, jest rodzić dzieci, i jakakolwiek dyskusja o niesprawiedliwości tego stanu rzeczy jest w tym miejscu jałowa). Rola rodzica, dziecka oraz innych krewnych w rodzinie. I tak dalej. W gruncie rzeczy WDŻWR ma w sobie sporo z Wiedzy o Społeczeństwie.
Można (i trzeba) na takich zajęciach podawać lub przypominać z innych zajęć informacje, które się zawsze w życiu rodzinnym przydadzą:
- jak radzić sobie z różnicą zdań?
- jak nie ulegać szantażowi dziecka?
- jak wykazywać asertywność wobec rodziców i gdzie jest granica?
- zasady BHP w sytuacji, gdy współmieszkaniec i członek rodziny jest chory.
itd, itd.
Na temat WDŻWR toczyłem w ciągu ostatnich paru lat dyskusje z co najmniej setką różnych osób, z których większość uważam, za bardzo inteligentne, ale na przykład ostatnia kwestia nikomu nie przyszła do głowy, a to jest rzecz, którą naprawdę moim zdaniem warto wiedzieć, i której nie nauczą nigdzie indziej. Może szczątkowo przy okazji chorób zakaźnych na biologii, albo przy okazji ogólnie pojętego BHP na technice, ale nie w kontekście rodzinnym. A przecież nie można odizolować kogoś, kto wymaga opieki.
W gruncie rzeczy gdyby już się uprzeć, że priorytetem jest nikogo nie urażać, to tematy pozareligijne i nie dotykające seksu i tak powinny wystarczyć na program ładnych paru lat.

3. Inne WDŻWR nauczane powinno być w ramach religii. Dlaczego nie? Każda znana mi religia ma swój pogląd na rodzinę, na życie wewnątrz rodziny, na seks, antykoncepcję, wzajemne relacje kobiety i mężczyzny, relacje dzieci w stosunku do nich. I nie jest ważne, czy jesteś chrześcijaninem, muzułmaninem, czy też wyznajesz kult voodoo. Ważne jest to, że jeśli jesteś człowiekiem wierzącym, to powinieneś wiedzieć, co Twoja religia uważa w różnych kwestiach. Między innymi w kwestii życia w rodzinie. Oczywiście, że tutaj występuje pole do tarć między katechetami a nauczycielami "świeckiego" WDŻWR, ale takie tarcia są nieuchronne, bo wynikają z faktu, że religia oparta na wierze i nauka oparta na wiedzy niekoniecznie muszą się ze sobą zgadzać. Być może nawet nie powinny, bo wtedy gdzie pierwiastek wiary? Trzeba tylko uzmysłowić jednym i drugim, że jakoś chrześcijanie nie wojują z fizykami, mimo że fizycy potrafią dowieść, iż człowiek nie jest w stanie przejść po morskich falach, ani uderzyć laseczką w brzeg morza tak, żeby zrobić sobie przez to morze przejście w ten sposób.

Uczeń jest w szkole po to, żeby zdobywać wiedzę i umiejętności, które przydadzą się w życiu. Więc niech szkoła mu je przekaże. Niech robią to jedni i drudzy. Z tym tylko zastrzeżeniem, że przekazywana wiedza powinna być rzetelna, a jeśli jakaś informacja nie jest częścią wiedzy tylko poglądu, to powinno to być wyraźnie powiedziane.

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube
Forum > Inteligentna jazda > Edukacja seksualna
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj