Tematu chyba przedstawiać nie trzeba, bo przyznanie się pisarza do służby w Waffen-SS odbiło się szerokim echem.
I zaraz się posypały głosy o odebraniu Nagrody Nobla i honorowego obywatelstwa Gdańska.
I nie chcę rozwodzić się nad samą kwestią wstąpienia Grassa do armii i doborze jednostki. Po pierwsze dlatego, że nie wiadomo do końca na ile świadomie wstąpił do tej a nie innej formacji. A po drugie w tamtej sytuacji dla 17-letniego Niemca naturalną chyba była służba w armii.
Zastanawia mnie inna kwestia.
Ludzie mówiący o odebraniu pisarzowi ww nagród argumentują to głównie tym, że dopiero dzisiaj przyznaje się do służby w SS.
A gdyby przyznał się ileśtam lat temu?
Prawdopodobnie wtedy jego książki nigdy nie przebiłyby się poza granice Niemiec, o ile w samej ojczyźnie byłby doceniony (wszak piętno takiej a nie innej służby musiałoby się odbić na autorze).
Idąc dalej, być może nigdy nie powstałoby tyle świetnych dzieł z "Blaszanym bębenkiem" na czele.
Nie powstałyby filmy oparte na jego powieściach, które przecież na swój sopsób rozsławiły Gdańsk.
Odebranie mu teraz honorowego obywatelstwa jest więc dla mnie kiepskim pomysłem.
A Nagroda Nobla?
To nie jest nagroda za dokonywanie w życiu słusznych wyborów, ale za dzieła które napisał.
Uważam, że przyznanie się Grassa do służby w SS należałoby przyjąć jako swoiste oczyszczenie sumienia. Wysłuchać i zrozumieć. Zrozumieć sam fakt służby i docenić przyznanie się do niego. Nawet po tylu latach.
A miłośnicy jego literatury pokusiliby się nawet o słowo "Dziękuję", za to że przyznał się dopiero dzisiaj.
I zaraz się posypały głosy o odebraniu Nagrody Nobla i honorowego obywatelstwa Gdańska.
I nie chcę rozwodzić się nad samą kwestią wstąpienia Grassa do armii i doborze jednostki. Po pierwsze dlatego, że nie wiadomo do końca na ile świadomie wstąpił do tej a nie innej formacji. A po drugie w tamtej sytuacji dla 17-letniego Niemca naturalną chyba była służba w armii.
Zastanawia mnie inna kwestia.
Ludzie mówiący o odebraniu pisarzowi ww nagród argumentują to głównie tym, że dopiero dzisiaj przyznaje się do służby w SS.
A gdyby przyznał się ileśtam lat temu?
Prawdopodobnie wtedy jego książki nigdy nie przebiłyby się poza granice Niemiec, o ile w samej ojczyźnie byłby doceniony (wszak piętno takiej a nie innej służby musiałoby się odbić na autorze).
Idąc dalej, być może nigdy nie powstałoby tyle świetnych dzieł z "Blaszanym bębenkiem" na czele.
Nie powstałyby filmy oparte na jego powieściach, które przecież na swój sopsób rozsławiły Gdańsk.
Odebranie mu teraz honorowego obywatelstwa jest więc dla mnie kiepskim pomysłem.
A Nagroda Nobla?
To nie jest nagroda za dokonywanie w życiu słusznych wyborów, ale za dzieła które napisał.
Uważam, że przyznanie się Grassa do służby w SS należałoby przyjąć jako swoiste oczyszczenie sumienia. Wysłuchać i zrozumieć. Zrozumieć sam fakt służby i docenić przyznanie się do niego. Nawet po tylu latach.
A miłośnicy jego literatury pokusiliby się nawet o słowo "Dziękuję", za to że przyznał się dopiero dzisiaj.
--
I owszem - jestem pyłkiem, ale na wyjściowej marynarce świata.