na emigracji podobno ludziom hamulce puszczają... w sensie, małżeństwa się zdradzają, bo przeca współmałżonkowie nie widzą, ludzie węcej piją, bo sąsiedzi nie zobaczą, przeklinają, bo księdza proboszcza w pobliżu nie ma itp itd.
spotkalam tu mnóstwo polakow, z przeróżnych zakątków kraju, jedni zahukani, cisi, przespokojni, przepraszają, że żyjż, innym wyraźnie skrzydła się im rozwinęły i mam nieodparte wrażenie, że ta emigracja im tylko pomogła w odzyskaniu pewności siebie i pozbyciu się pewnych kompleksów.
I pytanie w związku z tym mam: czy brak najbliższych, którzy na bieżąco mogą ocenić nasze zachowanie powoduje, że rzeczywiście bez obaw robimy rzeczy, których w domu byśmy się nie odważyli?
spotkalam tu mnóstwo polakow, z przeróżnych zakątków kraju, jedni zahukani, cisi, przespokojni, przepraszają, że żyjż, innym wyraźnie skrzydła się im rozwinęły i mam nieodparte wrażenie, że ta emigracja im tylko pomogła w odzyskaniu pewności siebie i pozbyciu się pewnych kompleksów.
I pytanie w związku z tym mam: czy brak najbliższych, którzy na bieżąco mogą ocenić nasze zachowanie powoduje, że rzeczywiście bez obaw robimy rzeczy, których w domu byśmy się nie odważyli?
--