Temat - rzeka, obśmiewany już za głębokiego peerelu, wykwintny element mowy fryzjerów, taksówkarzy i kelnerów, lumpenproletariatu i pseudointeligencji. Przedziałeczek, grzyweczka, kursik, radyjko, kotlecik i rachuneczek... wiecie o co chodzi. Niestety, chwasty ostatnio plenią się coraz bardziej, chyba głównie pod wpływem telewizji i radia, mediów hołubiących miernotę, infantylizm i wdzięczących się do swych coraz głupszych, na zasadzie ujemnego sprzężenia zwrotnego, odbiorców. A może Wy macie inne koncepcje co do przyczyn masowości tego zjawiska? Dlaczego ludzie tak lubią zdrobnienia?
Podajcie, proszę, przy okazji także najgłupsze zdrobnienia, z jakimi się zetknęliście (autentyczne, nie wymyślone, bo tu pole do popisu jest wielkie, nie interesuje mnie Wasza inwencja, tylko język, którym posługuje się ulica). zjawisko, z którym walczyć się już nie da, można się tylko śmiać.
moje przykłady:
"te stringulki są śliczne"
"wyniczki badań będą jutro"
"rosółek" - rosół dla dziecka (tak właśnie, nie - "rosołek")
"kościółek" - świątynia do której chodzi się z dzieckiem
"aparacik" - aparat ortodontyczny dla nastolatka
"sygnaturka" - numer sprawy w sądzie.
Podajcie, proszę, przy okazji także najgłupsze zdrobnienia, z jakimi się zetknęliście (autentyczne, nie wymyślone, bo tu pole do popisu jest wielkie, nie interesuje mnie Wasza inwencja, tylko język, którym posługuje się ulica). zjawisko, z którym walczyć się już nie da, można się tylko śmiać.
moje przykłady:
"te stringulki są śliczne"
"wyniczki badań będą jutro"
"rosółek" - rosół dla dziecka (tak właśnie, nie - "rosołek")
"kościółek" - świątynia do której chodzi się z dzieckiem
"aparacik" - aparat ortodontyczny dla nastolatka
"sygnaturka" - numer sprawy w sądzie.