Mój ojciec szanowny do roku 1994 pracował w państwowym tartaku w małej miescinie gdzie do tej pory mieszkamy. Do dzisiaj mi opowiada że po 2 misiacach pracy żółte papiery dostawało się bez egzaminu ;]. Ale wroćmy do sedna sprawy, otóż jak to jest na tartaku są tam duże pilarki a ludzie przy nich pracujący musieli zakładać grube, troszkę ważace skórzane rękawice po sam łokieć. Pewnego dnia jednemu z pracowników a miał na imię Wiesiek(nie pracował przy piłach) wpadł do głowy bardzo śmieszny pomysł a mianowicie podczas przerwy postanowił wydalić STOLEC do jednej z rękawiczek pewnego kolesia- pilarza po czym wziął ową rękawiczkę i trzasnął nią o kloca aby zawartość mogła rozejść się po palcach. Wiedziała o tym spora część pracowników ale tylko nieoficjalnie 
. Po przerwie obiadowej każdy wracał do swoich czynności w tym pechowy pilarz. Cała hala miała zwrócone oczy w jego stronę ale każdy miał kamienną minę. Kiedy włożył już tą rękę słychać było tylko : "KUR*A MAAAAAAAAĆ" a cała załoga nie mogła podnieść się z ziemi przez dłuższy czas...
. Po przerwie obiadowej każdy wracał do swoich czynności w tym pechowy pilarz. Cała hala miała zwrócone oczy w jego stronę ale każdy miał kamienną minę. Kiedy włożył już tą rękę słychać było tylko : "KUR*A MAAAAAAAAĆ" a cała załoga nie mogła podnieść się z ziemi przez dłuższy czas...
ale coż los bywa okrutny i pokarał mnie twoja osobą. miłego dnia zycze wszystkim. :*:*
