Tak gdzieś tuż po 19:00. Domofon. Podjeżdżam do drzwi.
- Kto tam?
- Policja.
- Do mnie???
- Proszę otworzyć!
No ok. Otwieram. W głowie retrospekcja. Czyli jednak źle ukryłem te kilkanaście zwłok nieletnich? Czy też chodzi o moje lewe konto na Kajmanach? Spisek na głowę Kaczyńskiego?
Czekam przy drzwiach, bo na razie ich wpuściłem tylko na podwórko. Dzwonią do drzwi wejściowych. Wpuszczam. Wchodzą po schodach. Mieszkam na pierwszym. Już wcześniej otworzyłem drzwi i czekam w progu. Są. Dwóch mundurowych.
Pytam się: - Panowie do mnie? O co chodzi?
Odpowiadają: - Nie. Nie do Pana. Do gościa na trzecim.
Ja: - No to czemu do mnie zadzwoniliście?!
Oni: - Bo Pan jest znajomym dzielnicowego i on nam powiedział, że jak nikt nie będzie chciał nam otworzyć, to żeby do Pana zadzwonić, bo Pan niepełnosprawny i zawsze w domu jest raczej.
Ja: - Aha. Proszę pozdrowić Mariusza i powiedzieć mu, że to nie było śmieszne...
- Kto tam?
- Policja.
- Do mnie???
- Proszę otworzyć!
No ok. Otwieram. W głowie retrospekcja. Czyli jednak źle ukryłem te kilkanaście zwłok nieletnich? Czy też chodzi o moje lewe konto na Kajmanach? Spisek na głowę Kaczyńskiego?
Czekam przy drzwiach, bo na razie ich wpuściłem tylko na podwórko. Dzwonią do drzwi wejściowych. Wpuszczam. Wchodzą po schodach. Mieszkam na pierwszym. Już wcześniej otworzyłem drzwi i czekam w progu. Są. Dwóch mundurowych.
Pytam się: - Panowie do mnie? O co chodzi?
Odpowiadają: - Nie. Nie do Pana. Do gościa na trzecim.
Ja: - No to czemu do mnie zadzwoniliście?!
Oni: - Bo Pan jest znajomym dzielnicowego i on nam powiedział, że jak nikt nie będzie chciał nam otworzyć, to żeby do Pana zadzwonić, bo Pan niepełnosprawny i zawsze w domu jest raczej.
Ja: - Aha. Proszę pozdrowić Mariusza i powiedzieć mu, że to nie było śmieszne...
Ostatnio edytowany:
2023-02-05 23:07:42
--